9 kłamstw w sprawie katastrofy smoleńskiej
Treść
1. Godziną katastrofy rządowego samolotu Tu-154M według początkowych  informacji strony rosyjskiej była 8.56. Do dziś taka "informacja"  widnieje na stronach rosyjskich instytucji rządowych. W rzeczywistości  mogła być to godzina 8.41, choć niewykluczone, że do katastrofy mogło  dojść jeszcze wcześniej. Co najmniej jedna osoba z pasażerów tragicznego  lotu mogła przeżyć nawet do dziesięciu minut po katastrofie, jak  ustalił "Nasz Dziennik", a informacje te potwierdził również ostatnio  płk Edmund Klich, polski przedstawiciel akredytowany przy MAK, mówiąc,  że "niektórzy pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po  katastrofie".
2. Minister zdrowia Ewa Kopacz: przy sekcjach zwłok  byli polscy lekarze i prokuratorzy. Tym słowom zaprzeczyła Prokuratura  Wojskowa. Ponadto szefowa resortu zdrowia powiedziała, że przy  przesłuchaniu rodzin w moskiewskim Centralnym Biurze Ekspertyz Sądowych  byli obecni polski lekarz i psycholog. Andrzej Melak, który był przy  identyfikacji zwłok swojego brata Stefana Melaka w Moskwie, w wywiadzie  dla "Naszego Dziennika" zaprzeczył tym informacjom.
3.  Słyszeliśmy zapewnienia ze strony urzędników rosyjskich, w tym  gubernatora obwodu smoleńskiego, jak również minister zdrowia Ewy  Kopacz, która powiedziała, że teren katastrofy miał być zbadany na  głębokość jednego metra. Na początku września o. Marek Kiedrowicz,  kapelan X Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, znalazł  ludzkie szczątki. W rzeczywistości jednak jeszcze kilka miesięcy po  tragedii naczelny prokurator wojskowy powiedział: "To nas boli, że wciąż  tam są znajdowane szczątki ludzkie".
4. "Samolot prezydencki" -  to fałszywa zbitka wyrazowa funkcjonująca w obiegu medialnym. To nie był  samolot prezydencki, ale rządowy. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo  lotu również spoczywała na rządzie. Ze sformułowaniem "samolot  prezydencki" ściśle wiąże się też zrzucanie odpowiedzialności za  organizację lotu na Kancelarię Prezydenta. W rzeczywistości jednak za  bezpieczeństwo rządowego samolotu musi za każdym razem odpowiadać  kancelaria premiera. 
5. Premier Donald Tusk o możliwości  przejęcia śledztwa przez stronę polską: "W konwencji chicagowskiej jest  zawarty punkt, że państwo, gdzie miała miejsce tragedia, może przekazać  całość lub część postępowania, ale w przypadku jeśli to państwo nie ma  możliwości przeprowadzenia takiego postępowania, głównie ze względów  technicznych. Takie wnioski zdarzały się wyłącznie na prośbę państwa,  gdzie miała miejsce tragedia. W naszej ocenie Rosjanie swoje  postępowanie wypełniają jednak profesjonalnie". Tuż po katastrofie była  możliwość sporządzenia umowy dwustronnej między Polską a Rosją,  gwarantującej nam zdecydowanie większy udział w śledztwie. Fakty są  takie, że wszystkie najważniejsze dowody są w rękach Rosjan, począwszy  od czarnych skrzynek, poprzez dokumentację sekcji zwłok, skończywszy na  wraku samolotu, który dopiero kilka dni temu został przykryty przez  Rosjan brezentowym namiotem, co trudno uznać za właściwe zabezpieczenie.  
6. Rzecznik rządu Paweł Graś o międzynarodowej komisji: "Nie  bardzo wiadomo, co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci do  zrozumienia przyczyn katastrofy". Międzynarodowa komisja mogłaby  zagwarantować obiektywność prowadzonego śledztwa, jak również wiedza  kompetentnych zespołów badawczych międzynarodowych mogłaby przyczynić  się do odpowiedzialnego i rzeczowego wyjaśnienia przyczyn katastrofy.  Poza tym powstanie takiej komisji byłoby - według ekspertów - tym  bardziej uzasadnione, że była to katastrofa bez precedensu w historii  najnowszej, w wyniku której śmierć poniósł prezydent państwa należącego  do struktur Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz  generałowie NATO. O powołanie takiej bezstronnej komisji od początku  apeluje Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, jak również domaga się tego  zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza (co znamienne, nazywany  przez media i rząd "pisowskim", pomimo że akces do niego może zgłosić  każdy parlamentarzysta).
7. Radosław Sikorski o przyczynach  katastrofy: "Nie ma dowodów, że to zamach". Prokuratura Generalna nie  wyklucza do dziś - potwierdził to wczoraj na konferencji prasowej  prokurator generalny Andrzej Seremet - takiej przyczyny. Hipoteza taka  jest ciągle brana pod uwagę. Poza tym Radosław Sikorski wyraził swoją  ocenę na temat przyczyn tragedii, mówiąc, że było ich kilka, w tym gęsta  mgła i wina pilotów. To samo miał - według relacji Jarosława  Kaczyńskiego - powiedzieć szef polskiej dyplomacji w rozmowie z nim ("To  był błąd pilota"). Obwinianie pilotów to jedna z chętniej powtarzanych  tez przez rosyjskie media (taką przyczynę katastrofy już na samym  początku orzekł dziennik "Kommiersant"), jak również takie media w  Polsce jak "Gazeta Wyborcza" i TVN 24, powołujące się m.in. na rzekome  przecieki z odczytu czarnych skrzynek, niepotwierdzone jednak, jak  dotychczas, przez żadną instytucję odpowiedzialną za śledztwo. Według  tych rewelacji załoga miała być pod presją. Do tej pory nie ma dowodów,  aby taka była. 
8. "Aleksander Szczygło unieważnił przetarg na  samoloty VIP-owskie w 2007 roku" - takie zarzuty sformułował Janusz  Palikot. Prawda jest taka, na co zwracał uwagę m.in. Jarosław Zieliński,  poseł Prawa i Sprawiedliwości, że unieważnił je, ponieważ dokumentacja  przetargowa przygotowana w resorcie obrony już za kadencji Radosława  Sikorskiego obarczona była poważnymi błędami. 
9. Kilka dni po  katastrofie premier Donald Tusk wmawiał Polakom, że państwo się  sprawdziło w sytuacji kryzysowej, jaką była katastrofa samolotu, na  którego pokładzie była głowa państwa, generalicja, posłowie,  najważniejsi urzędnicy. Sam fakt, że samolot rządowy się rozbił,  świadczy o kompromitacji struktur państwowych. Ewa Kopacz przyznała się w  kompromitującym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że w pierwszych  godzinach po katastrofie "nikt nie wiedział, jak będą wyglądać kolejne  godziny, jakie informacje będą spływać", co świadczy o indolencji  naszych władz. Według posłów opozycji i licznych ekspertów, to właśnie  pierwsze godziny po katastrofie były najważniejsze i decydujące. Rząd  jednak nie powołał ani sztabu kryzysowego, ani komisji międzynarodowej, a  co najważniejsze - nie zadbał o to, aby polscy specjaliści -  prokuratorzy i lekarze oraz pozostałe służby - byli aktywną stroną  śledztwa. Nie zadbano również o to, żeby to Polacy zabezpieczali lub  chociaż uczestniczyli przy zabezpieczaniu miejsca katastrofy i  znajdujących się tam dowodów. 
Wczoraj okazało się, że prokuratorzy, którzy 10 kwietnia pojechali do Smoleńska, nie mieli nawet paszportów. 
oprac. Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2010-10-15
Autor: jc