A jednak trwa...

Treść
Wczoraj doszło do spotkania przedstawicieli protestujących lekarzy i dyrektorów szpitali z wicewojewodą Dariuszem Iwaneczką Fot. Ewa Fudala
Wczoraj w Rzeszowie doszło do spotkania reprezentantów protestujących lekarzy i dyrektorów szpitali z wicewojewodą Dariuszem Iwaneczką. Lekarzom przedstawiono prośbę o zawieszenie strajku. Choć najprawdopodobniej nie zostanie spełniona, ostateczną decyzję protestujących poznamy dziś.
Dyrektorzy placówek zwrócili się do lekarzy o zawieszenie protestu do 12 maja, czyli do dnia, kiedy ma się odbyć ogólnopolski strajk służby zdrowia. Obecnie koszty strajku - który jest walką dla całego sektora - ponosi województwo podkarpackie. Jeden z dyrektorów określił sprawę krótko: "Ja nie chcę umierać za Śląsk czy Małopolskę". A przyznać trzeba, że straty są już milionowe. W zależności od placówki, liczba codziennie obsługiwanych pacjentów to ponad sto osób. Teraz gdy trwa protest, nie są oni przyjmowani.
- Ze strony lekarzy nie bardzo widzę wolę zawieszenia protestu. Doktor Szramik powtarza wciąż to samo: o potrzebie zmiany systemu, o wyzysku lekarzy, o 6 punktach PKB. Nie docierają do niego argumenty, że to my ponosimy koszty! Tylko i wyłącznie Podkarpacie! Są to koszty nieodwracalne. Natomiast w sprawie włączenia się do protestu ogólnopolskiego 12 maja - nikt nie odmawia tego prawa. Jednak nie można mówić o zmianie całego systemu z pistoletem przystawionym do głowy - mówił podczas przerwy w obradach wicewojewoda Iwaneczko. - Jeśli mówimy całą prawdę, mówmy do końca o całym systemie. Nikt nie jest przeciwnikiem tego, żeby lekarze zarabiali po 7 czy 10 tysięcy złotych - każdy jest zwolennikiem tego, żeby nie trzeba było przez prywatny gabinet dostać się do szpitala. Wiemy, jak te prywatne gabinety funkcjonują, wiemy, że jest potrzeba ich fiskalizacji. To bardzo duże pieniądze, które mogą trafić do systemu - dodaje.
Wczoraj zwrócono się do lekarzy z prośbą o czas na wszczęcie procedury renegocjacji umów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Wstrzymanie protestu byłoby też chwilą oddechu dla szpitali i pacjentów, bo - zdaniem władz województwa i dyrektorów lecznic - zaczyna być tragicznie.
Podkarpacki Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia w specjalnie wydanym oświadczeniu napisał, że zdaje sobie sprawę z rangi problemu i traktuje protesty lekarzy bardzo poważnie. - Należy jednak podkreślić, że to nie Narodowy Fundusz Zdrowia jest pracodawcą lekarzy i to nie fundusz ustala wysokość ich pensji. Jednocześnie podejmujemy działania umożliwiające rozwiązanie problemu. Zgodnie z resortowymi uzgodnieniami z 13 kwietnia, będziemy od października tego roku zwiększać finansowanie świadczeń w ramach posiadanych środków. Po otrzymaniu dodatkowych pieniędzy zostaną one niezwłocznie rozdysponowane pomiędzy naszych świadczeniodawców. Dziś takich rezerw w oddziale funduszu nie ma. Możemy wydać tylko to, co jest w dyspozycji. Apelujemy również do lekarzy, by wybierali takie formy protestu, które nie narażałyby pacjentów na utratę zdrowia lub życia - mówi Monika Mularz-Dobrowolska z sekcji komunikacji społecznej POW NFZ.
Pacjenci mogą zgłaszać wszelkie utrudnienia w dostępie do świadczeń medycznych do Biura Rzecznika Praw Pacjenta przy Podkarpackim Oddziale Wojewódzkim NFZ.
(EWAF)
żródło: "Dziennik Polski" 2006-04-21
Autor: mj