Belka przypieczętuje koalicję PO - SLD?
Treść
Sprawujący tymczasowo obowiązki głowy państwa Bronisław Komorowski  zdecydował się wskazać własnego kandydata na szefa banku centralnego. Na  zaledwie trzy tygodnie przed wyborami prezydenckimi. Ten kandydat to  Marek Belka, były premier związany z liberalnym skrzydłem SLD i dyrektor  w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.
Jeszcze tego samego  dnia marszałek podjął z klubami rozmowy na temat poparcia dla swojego  kandydata. Głosowanie nad wyborem prezesa Narodowego Banku Polskiego ma  się odbyć na najbliższym posiedzeniu Sejmu, tj. w przyszłym tygodniu. 
-  Profesor Belka uzyska poparcie większości w Sejmie. Nie jest kandydatem  partyjnym, ma doświadczenie i umiejętności, a także mocną pozycję na  arenie międzynarodowej i w Polsce - przekonywał Komorowski.
Jednak  wicepremier Waldemar Pawlak, szef koalicyjnego PSL, zapowiedział, że  jego klub nie poprze w Sejmie kandydatury Belki. Decyzja o wskazaniu  kandydata na szefa NBP w sensie politycznym daleko wykracza - jego  zdaniem - poza uprawnienia przysługujące marszałkowi w okresie  interregnum z mocy Konstytucji. 
- Należałoby sprawę odłożyć do  chwili przedłożenia wniosku przez nowo wybranego prezydenta. Czyżby pan  marszałek obawiał się o wynik wyborów? - ironizował Pawlak. Zaznaczył,  że kandydatura nie była konsultowana z PSL oraz że jego partia nie  zgadza się z poglądami ekonomicznymi Belki, który uważany jest przecież  za zwolennika szkoły neoliberalnej w ekonomii.
Wbrew zapewnieniom  Komorowskiego, że Belkę z pewnością poprze klub Lewicy - wcale nie jest  to oczywiste.
- Belka to człowiek Kwaśniewskiego, głównego oponenta  szefa klubu SLD, dlatego jego poparcie przez SLD to dla Napieralskiego  polityczna śmierć - ocenia Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. - To  kandydatura dobra dla rynków finansowych, zła dla Polaków - podkreśla.
Tymczasem  głosami samej Platformy, bez głosów Lewicy, kandydatura Belki nie  przejdzie w Sejmie przy sprzeciwie PiS i PSL. Według innego scenariusza,  to głosowanie może przesądzić o "odwróceniu przymierzy", tj. powstaniu  koalicji PO - SLD.
- Prawdopodobnie o tym rozmawiali Belka, Tusk i  Kwaśniewski, gdy spotkali się w Akwizgranie podczas uroczystości  wręczenia Tuskowi Nagrody Karola Wielkiego - twierdzą nasze źródła.
Zbulwersowani  decyzją marszałka o wystawieniu kandydata na prezesa NBP są niektórzy  członkowie Rady Polityki Pieniężnej.
- Kandydata na sześcioletnią  kadencję powinien wskazać nowo wybrany prezydent - podkreśla prof. Adam  Glapiński z RPP.
- Pośpiech, z jakim marszałek dąży do wyznaczenia  prezesa NBP, jest kompletnie nieuzasadniony - twierdzi prof. Andrzej  Kaźmierczak, członek RPP. - Nie ma żadnych zagrożeń dla stabilności  banku centralnego. Cel inflacyjny jest realizowany, gospodarka powoli  odbija, sprawozdania NBP zostały przyjęte przez Radę Polityki  Pieniężnej, nie ma zagrożeń dla bilansu płatniczego, a pewne wahania  kursu złotego nie wynikają z przyczyn wewnętrznych, lecz z awersji do  ryzyka na międzynarodowych rynkach - wylicza prof. Kaźmierczak.  Przypomina ponadto, że prezes NBP powinien być apolityczny, a  kandydatura Belki - byłego premiera i ministra finansów z SLD - z  pewnością tego warunku nie spełnia. 
Belkę chwalą natomiast  członkowie RPP, którzy zawdzięczają funkcję Platformie Obywatelskiej,  wskazując na jego międzynarodowe powiązania i doświadczenie na niwie  publicznej. Nie brak jednak głosów, iż kandydat nie ma doświadczenia w  polityce pieniężnej, ponieważ nigdy nie zasiadał w RPP. Niektórzy  przypominają, że Marek Belka był przesłuchiwany przez komisję śledczą  badającą aferę PZU. Współpracował z ABN Amro w czasie, gdy bank ten  doradzał ministrowi przy prywatyzacji PZU w 1999 roku. Jednocześnie  Belka był członkiem rady nadzorczej BIG Banku Gdańskiego, który nabył 10  proc. akcji PZU.
Małgorzata Goss
Nasz                                                               Dziennik                     2010-05-28
Autor: jc
