Bezlitosny rewanż
Treść
Po meczu BKS Aluprof Bielsko-Biała - Stal Mielec (3-0) W pierwszej rundzie mielczanki niespodziewanie, ale i całkiem zasłużenie pokonały u siebie obrończynie Pucharu Polski 3-1. To musiało zaboleć, toteż bielszczanki w sobotę obiecywały solidną zemstę. Słowa dotrzymały. Stal wystąpiła wciąż osłabiona absencją Magdaleny Kobieli, tym razem nie grała także libero Katarzyna Ząbek, którą na tej pozycji zastąpiła debiutująca w LSK Paulina Peret, dotychczas grająca wyłącznie w zespole młodzieżowym Stali. Debiutantka spisała się całkiem nieźle jak na swój pierwszy ekstraklasowy występ, ale wraz z koleżankami nie była w stanie zatrzymać bielskiej lokomotywy. Już pierwszy set pokazał, że mielczanki nie mają czego szukać na parkiecie. Po serii zagrywek na słabiej przyjmującą Iwonę Waligórę gospodynie objęły prowadzenie 8-0. Nokaut. Posłane na deski mielczanki próbowały jeszcze się bronić i odrabiać straty, ale na dobrych chęciach się kończyło. Ich gra zupełnie nie robiła wrażenia na miejscowych, które biły w piłkę z całych sił i zapisywały na swoje konto następne punkty. W kolejnej partii mielczanki już wyciągnęły wnioski i początkowo potrafiły nawiązać wyrównaną walkę. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo, mimo że grę próbowała pociągnąć Marta Łukaszewska, BKS równie szybko co w I secie zdobywał kolejne punkty. Podobny scenariusz przebiegał także i w trzeciej odsłonie, po czym po godzinie gry wynik został ustalony i mielczanki mogły myśleć o powrotnej drodze. Nie to jednak martwi. Pięć porażek z rzędu to wynik nakazujący poważnie zastanowić się nad dalszym swoim losem. Nie wiedzie się - i można to zrozumieć, ale zaledwie jeden wygrany set to rezultat grubo poniżej możliwości i oczekiwań. W tej chwili Stal spadła na dziewiątą pozycję w tabeli. Co dalej? Oby nie było gorzej. Prawdę o mieleckim zespole powiedzą decydujące mecze z zespołami z niższej półki. Żarty dawno się skończyły, a przeciwniczki już zgłaszają apetyty na sukcesy w Mielcu. Trzeba im utrzeć nosa, w przeciwnym wypadku o miejscu w ósemce będzie można tylko pomarzyć. A co to oznacza, nikomu nie trzeba specjalnie tłumaczyć. - Nie da się ukryć, że bielszczanki bardzo ambicjonalnie podeszły do tego spotkania, chcąc się zrewanżować za porażkę z Mielca. Staliśmy może na straconej pozycji z uwagi na kłopoty kadrowe, ale zapowiadaliśmy walkę o każdą piłkę. Chęci były, gra też nie była taka zła, ale brakowało nam siły ataku. Nasze akcje często zatrzymywały się na bloku rywalek, łapani byliśmy na błędach. To wszystko dawało punkty gospodyniom. Ambicja to jednak za mało na taką drużynę jak Bielsko, chociaż muszę przyznać, że moje dziewczyny naprawdę się starały, grały ofiarnie i nie można im odmówić zaangażowania. Wynik mówi wręcz o klęsce, ale ja uważam, że tak wcale nie było. Liczby nie oddają tego, co działo się na parkiecie. Teraz musimy skupić się na meczach z rywalkami będącymi w naszym zasięgu. Od pojedynków z Gwardią Wrocław, AZS Białystok, Gedanią Gdańsk i AZS Poznań zależy nasze być albo nie być. Nie chcę myśleć o tym, co się stanie, jeśli przyjdzie nam walczyć o miejsca 9.-10. Wszyscy chcemy uniknąć tej sytuacji, a droga jest jedyna, trzeba ograć te drużyny - powiedział trener siatkarek Stali Mielec Jacek Wiśniewski. (MS) "Dziennik Polski" 2007-02-20
Autor: wa