Coraz trudniej przetrwać na rynku
Treść
Przynajmniej do końca lipca potrwa zaciskanie pasa w Hucie Stalowa Wola. Załoga zgodziła się na przedłużenie okresu skróconego o jeden dzień tygodnia pracy i zmniejszenie płac o 20 procent.
Pracowników bulwersuje jednak fakt, że nie wszystkie spółki podlegają ograniczeniom. Dressta zajmująca się marketingiem i sprzedażą maszyn budowlanych pracuje w pełnym wymiarze. Tymczasem opieszałość rządu sprawia, że widmo upadłości zagląda w oczy pracownikom trzech kolejnych spółek działających na terenie huty.
Fakt uprzywilejowania Dressty tłumaczy prezes HSW SA Krzysztof Trofiniak. Jego zdaniem, w dobie kryzysu, który dotyka zwłaszcza branżę przemysłową, najistotniejszym zadaniem jest dbałość o rynki zbytu i sprzedaż wyrobów. - Okres wiosenny to dobry czas na sprzedaż maszyn budowlanych. Dotyczy to zwłaszcza rynków wschodnich. Stąd zdecydowaliśmy się podjąć próbę związaną z jeszcze bardziej efektywną promocją i pozyskiwaniem nowych odbiorców. W tej chwili trudno jeszcze przewidzieć, jakie będą rezultaty tych zabiegów, ale zapewniam, że były one konieczne - wyjaśnia Trofiniak. Takiego tłumaczenia nie przyjmują do wiadomości związki zawodowe działające w HSW. Szef zakładowej "Solidarności" Henryk Szostak uważa, że mimo iż "S" nie ma organizacji związkowej w spółce Dressta, to działania zarządu dyskryminujące jednych pracowników, a forujące innych, przyjmuje chłodno, krytycznie uważając je za nieuczciwe. - Będziemy naciskać zarząd HSW, by podobnie jak w całej hucie, także w spółce Dressta powrócił do obowiązującej zasady 4/5 tygodnia pracy, bo efektu zwiększenia zamówień, który miał być skutkiem podjętych działań, póki co nie widać - uważa Szostak. Do końca czerwca na żądanie urzędu celnego Dressta musi przeprowadzić gruntowną reorganizację swoich magazynów. To z kolei wymaga pracy w pełnym wymiarze czasu. Jednak jak zapewnia prezes Trofiniak, już w trzecim i czwartym kwartale Dressta powróci do wymiaru pracy 4/5, ale związki zawodowe w to nie wierzą. Najważniejszym efektem oszczędności wynikających z wyrzeczeń hutniczej załogi jest regulowanie bieżących zobowiązań, utwierdzenie pozycji w oczach kontrahentów, dla których firma wciąż pozostaje wiarygodnym partnerem, a także powrót dawnych odbiorców maszyn, którzy zaopatrywali się w HSW. - To umożliwia naszej firmie dalsze funkcjonowanie i rozwój na niełatwym rynku - uważa prezes Trofiniak. Henryk Szostak podkreśla, że huta w dużej mierze jest uzależniona od kontrahentów zagranicznych i jeżeli na rynkach zagranicznych nie zwiększy się zapotrzebowanie na maszyny budowlane i sprzęt produkowany przez HSW, to kolejne spółki działające w obrębie huty mogą zacząć bankrutować. - Kluczem do powodzenia huty jest dobra kondycja spółki-matki HSW SA, w której powstaje finalny wyrób i która jest motorem napędowym całego hutniczego organizmu - komentuje Szostak. Pierwszym symptomem zmniejszenia zamówień mogą być wnioski o upadłość trzech spółek działających na terenie HSW: Zakładu Narzędziownia, Zakładu Elektrotechnika i Automatyka oraz Zakładu Transportu, gdzie pracę może stracić łącznie ok. dwieście osób. - Są to zakłady typowo usługowe. Jeżeli nie kręci się w spółkach podstawowych, to u nich jest gorzej. Firmy te nie doczekały się tego, co jako związki zawodowe proponowaliśmy rządowi. Chodzi o techniczne postojowanie i rekompensaty płacy dla pracowników. W efekcie opieszałości rządu w prowadzeniu rozmów i wprowadzaniu działań antykryzysowych, podczas gdy kryzys w Polsce już dawno mamy, m.in. takie spółki nie wytrzymują - konkluduje szef hutniczej "Solidarności". Kierownictwa poszczególnych spółek na razie nie komentują sprawy. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, władzę w Zakładzie Narzędziownia przejął już syndyk.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-05-18
Autor: wa