Ćwierćfinał i koniec
Treść
Na ćwierćfinale zatrzymał się zwycięski marsz Agnieszki Radwańskiej oraz debla Mariusz Fyrstenberg - Marcin Matkowski w wielkoszlemowym Australian Open. Z rozgrywanym w Melbourne turniejem pożegnała się również Dunka Caroline Wozniacki, co oznacza, że dojdzie do zmiany na szczycie rankingu tenisistek.
Radwańska, rozstawiona z numerem ósmym, o półfinał walczyła z Białorusinką Wiktorią Azarenką (3.). Rozpoczęła źle, od straty własnego podania, potem zrobiło się 0:2. Na szczęście nie pozwoliła rywalce rozwinąć skrzydeł. Od stanu 1:2 set wyglądał przedziwnie, bo przez długie minuty żadna z zawodniczek nie była w stanie zdobyć gema przy swoim serwisie. Serię obustronnych przełamań przerwała dopiero Agnieszka, wychodząc na prowadzenie 5:4. Po chwili bliżej celu znów była Azarenka, Polka wyrównała i o wszystkim musiał zadecydować tie-break. Jak na wyjątkowy set przystało, i on wyglądał niecodziennie, bo zakończył się zaskakująco wyraźnym zwycięstwem krakowianki 7:0. Sukces ten kosztował jednak Radwańską mnóstwo sił i energii, których potem jej zabrakło. W kolejnych dwóch odsłonach dominowała już silniejsza fizycznie Białorusinka, której mocne, mierzone uderzenia skutecznie zaskakiwały naszą tenisistkę. Agnieszka ostatecznie przegrała 7:6 (7-0), 0:6, 2:6. Piąty raz wystąpiła w ćwierćfinale turnieju Wielkiego Szlema i po raz piąty nie potrafiła go przejść. - Myślę, że był to bardzo dobry mecz, szczególnie w pierwszym secie. Z drugiej strony był nieco dziwny, bo obfitował w przełamania. Chciałam grać swoje, ale z biegiem czasu Azarenka poczynała sobie coraz agresywniej i lepiej - przyznała krakowianka, która w Melbourne powtórzyła sukces sprzed roku. Wydarzeniem wtorku była porażka liderki światowego rankingu, Wozniacki (1.), z Belgijką Kim Clijsters (11.) 3:6, 6:7 (4-7). Wynik ten oznacza, że w poniedziałek Dunka przestanie być numerem jeden. Zastąpi ją ktoś z trójki: Azarenka, Czeszka Petra Kvitova bądź Rosjanka Maria Szarapowa. Wszystko zależy od tego, jak potoczą się losy rywalizacji na kortach w Melbourne Park.
W turnieju mężczyzn awans do półfinałów wywalczyli dwaj faworyci: Hiszpan Rafael Nadal (2.) i Szwajcar Roger Federer (3.). Łatwiejszą przeprawę miał ten drugi, wszak w trzech szybkich setach pokonał Argentyńczyka Juana Martina del Potro (11.) 6:4, 6:3, 6:2. Nadal męczył się okrutnie z Czechem Tomasem Berdychem (7.), ale ostatecznie po czterech godzinach i 16 minutach twardego boju wygrał 6:7 (5-7) 7:6 (8-6), 6:4, 6:3.
Jako ostatni, w środku nocy czasu australijskiego, mecz rozegrali polscy debliści. Ich rywalami byli amerykańscy bliźniacy Bob i Mike Bryanowie, czyli para dzieląca i rządząca w świecie od ładnych paru lat. Tymczasem Fyrstenberg z Matkowskim, nie po raz pierwszy zresztą, przeciwstawili im kapitalny, odważny, bez cienia kompleksów tenis. Walczyli dzielnie, byli blisko, ale niestety przegrali 4:6, 7:6 (7-4), 4:6. Kluczowy dla losów rywalizacji okazał się dziewiąty gem trzeciego seta, jedyny, jaki w tej partii Polacy oddali rywalom przy własnym podaniu. To jednak Bryanom wystarczyło...
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Środa, 25 stycznia 2012, Nr 20 (4255)
Autor: au