Część wojskowa dla Bumaru
Treść
Huta Stalowa Wola zostanie sprzedana w częściach. Zgodnie z planami Ministerstwa Skarbu Państwa część cywilna spółki pójdzie pod młotek, a część wojskowa, w której produkowany jest m.in. sprzęt artyleryjski i inżynieryjny, zostanie włączona do grupy Bumar.
Planując prywatyzację HSW, rozważano kilka wariantów. W przypadku prywatyzacji całej huty część wojskowa miała przejść pod zarządzanie nowego właściciela. Brano też pod uwagę inne rozwiązanie. W przypadku prywatyzacji części cywilnej część wojskowa zostałaby przy HSW, a do właściciela, czyli Skarbu Państwa, należałaby decyzja, do kogo trafi: czy do Bumaru, czy może do innej firmy specjalizującej się w produkcji wojskowej. Ostatecznie wygrała ta druga opcja i część wojskowa trafi do Bumaru. W ocenie dyrekcji HSW, to dobry wariant, szkoda tylko, że decyzja została podjęta tak późno, bo z powodu kryzysu huta znalazła się w martwym punkcie. Chodzi o to, że część wojskowa to koło zamachowe całej spółki, które nawet w najtrudniejszych ekonomicznie momentach pozwalało hucie wychodzić z dołka. Natomiast moment prywatyzacji części cywilnej produkującej maszyny budowlane, która z uwagi na trwający kryzys ekonomiczny nie jest w najlepszej kondycji finansowej, nie wydaje się najbardziej odpowiedni. Ciężko będzie też znaleźć nabywcę Zakładu Zespołów Napędowych, który miał być sprzedany w całości jednemu inwestorowi w trybie aukcji publicznej. Niestety, jak pokazał pierwszy przetarg (2 października), do którego nie zgłosił się żaden oferent, nie będzie to takie proste. Mimo to - jak twierdzi rzecznik HSW Bartosz Kopyto - w ocenie zarządu, prywatyzacja części huty to jedyny sposób, który pozwoli uniknąć kolejnych poważnych kłopotów. - Sprzedaż części cywilnej ma pozwolić spółce na umocnienie, a może nawet zwiększenie potencjału na rynkach światowych. To pozwoliłoby nie tylko na utrzymanie obecnego stanu zatrudnienia, a kto wie, może nawet jego zwiększenie - uważa Kopyto.
Jak podkreśla Antoni Rusinek, dyrektor Centrum Produkcji Wojskowej, firma stale się rozwija, ma też dalekosiężne plany. Chodzi m.in. o zamówienia dla armii na lata 2015-2018. Załoga twierdzi, że największym kapitałem zakładu jest doświadczona i wysoko wykwalifikowana kadra. Chcąc zatrzymać ją w kraju, trzeba zapewnić odpowiednie wynagrodzenie, a to - w opinii załogi - zagwarantować może nowy inwestor. Jak podkreśla Kazimierz Rychlak, zastępca przewodniczącego NSZZ "Solidarność", w HSW związek nie jest przeciwny prywatyzacji. Zaznacza jednak, że w takich przypadkach pośpiech nie jest wskazany. - Nie chodzi o to, by jak najszybciej wyzbyć się majątku państwowego, otrzymać w zamian jakieś wirtualne, nie do końca wiadomo, jak duże pieniądze. Mamy świeżo w pamięci wydarzenia wokół prywatyzacji naszych stoczni. Sprawa nabiera tempa i czekamy na konkrety - mówi Rychlak. - Zdajemy też sobie sprawę, że w dobie kryzysu HSW nie jest najlepszą kartą przetargową. Trudno zatem wymagać, by ta prywatyzacja wyglądała tak jak w czasach koniunktury, ale pewne zasady, warunki brzegowe wobec potencjalnych inwestorów powinny zawsze obowiązywać. Skarb Państwa, prywatyzując dany zakład, powinien zadbać o jego perspektywy na przyszłość - dodaje.
HSW zatrudnia ok. 2,5 tysiąca osób, a właścicielem 57 procent jej akcji jest Skarb Państwa.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-10-14
Autor: wa