Ekologistom nie po drodze z Ewangelią. Zobacz dlaczego abp Jędraszewski ma rację!
Treść
Ideologia radykalnego ekologizmu znajduje się na antypodach  chrześcijaństwa. Stanowi bowiem zestaw poglądów skrajnie  pesymistycznych, antyludzkich i przedkładających Ziemię nad Boga.  Dlatego też można określić ją mianem ekoreligii. Poniżej publikujemy 10  argumentów pokazujących jej sprzeczność z chrześcijaństwem.
Po pierwsze. Ekoreligia postuluje utopijną  rewolucję społeczną, porównywalną do komunizmu. Wszak w „Programie  Ekologii Głębokiej” Arne Naessa i George’a Sessionsa z 1984 roku  czytamy, że „rozwój ludzkiego życia pozostaje zgodny z substancjalnym  obniżeniem ludzkiej populacji. Rozwój nieludzkiej populacji wymaga  takiego obniżenia. Polityka musi zostać zmieniona. Zmiany te obejmą  podstawowe struktury ekonomiczne, technologiczne i ideologiczne.  Rezultat będzie głęboko odmienny od obecnego” [pracownia.org.pl].
Po drugie. Ekoreligia jawi się jako pogląd  pokrewny panteizmowi – twierdzeniu, że wszystko stanowi część Bóstwa.  Pozostaje to w radykalnej sprzeczności z chrześcijańskim przekonaniem o  transcendencji Stwórcy – Jego odrębności wobec świata.
Po trzecie. Zwolennicy ekoreligii nie doceniają  tkwiących w człowieku twórczych zdolności i wyolbrzymiają jego potencjał  do czynienia zła. Tymczasem, zgodnie z wizją chrześcijańską, natura  ludzka uległa wprawdzie skażeniu grzechem pierworodnym, jednak ten nie  zniszczył jej całkowicie. Człowiek – istota stworzona na obraz Pana Boga  – potrafi tworzyć nowe rozwiązania gospodarcze i technologiczne  pozwalające na pokonanie skutków ocieplenia klimatu. Dlatego wzrost  liczby ludności to błogosławieństwo, a nie przekleństwo.
Po czwarte. Ekoreligia prowadzi do cierpień  ludzkich. Wszak ekologista Paul Ehrlich mówił o zagrożeniu bombą P,  czyli bombą populacyjną. Mawiał on, że Ziemia ma raka, a tym rakiem jest  człowiek. Kto liczy się z potrzebami raka? Kto liczy się z prawami  nowotworu? Kto liczy się z życiem nienarodzonego dziecka?
Po piąte. Ekoreligia przestawia alternatywne  wobec chrześcijańskiego rozumienie grzechu – którym w owej ekoreligii  staje się jedzenie mięsa, latanie samolotem czy płodzenie dzieci. W  efekcie Dekalog schodzi na dalszy plan. Co więcej, to co zgodnie z  prawem naturalnym i chrześcijaństwem stanowi grzech, w świetle  radykalnego ekologizmu wydaje się uzasadnione, a nawet wskazane.  Przykładami są aborcja bądź antykoncepcja.
Po szóste. Ekoreligia to światopogląd ze swej  istoty ponury. Stawia nas przed alternatywą: środowiskowa katastrofa  albo radykalne ograniczenie populacji. Radykalny ekologizm kłóci z  chrześcijańskim światopoglądem, uznającym nie tylko świat, ale i  człowieka za dobro. „A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo  dobre” – czytamy w Księdze Rodzaju. [Rdz 1,31]. Co więcej, Ewangelia to  dobra nowina.
Po siódme. Ekoreligia, podobnie jak komunizm,  atakuje własność prywatną. Ogranicza, zakazuje, reguluje ją na wszystkie  sposoby. Tymczasem to prywatne posiadanie stanowi fundament  cywilizowanego i chrześcijańskiego społeczeństwa.
Po ósme. Trudno też sobie wyobrazić dążenia do  radykalnego ograniczenia populacji bez ingerencji w tradycyjną rodzinę,  powołującą na świat nowe istnienia. Odgórnie forsowana edukacja  seksualna czy ideologia gender idą w parze z kultem środowiska.
Po dziewiąte. Stosunek zwolenników ekoreligii do  środowiska często ociera się o pogaństwo. Nic w tym dziwnego. Wszak  kult „matki ziemi” to jedno z najstarszych pogańskich wierzeń.
Po dziesiąte. Ekoreligia sprzeciwia się zasadzie podanej w Księdze Rodzaju „Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie  płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie  poddaną; byście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i  nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” [Rdz 1,28].
Źródło: pch24.pl,
Autor: mj
