Jakie tajemnice poznała Moskwa
Treść
Zapewnienia o dezaktywacji satelitarnego telefonu prezydenta, po  dotychczasowych sprzecznych komunikatach w sprawie losów tego  urządzenia, są mało wiarygodne. W samolocie lecącym do Smoleńska były  też telefony komórkowe najwyższych dowódców wojskowych, posłów,  ministrów. Informacje w nich zawarte mogą pozwolić na odtworzenie siatki  kontaktów oraz prześledzenie procesów decyzyjnych w państwie. - To są  informacje systemowe, które pozwalają odkryć, jak wygląda proces  kierowania krajem, podejmowania decyzji związanych z bezpieczeństwem  państwa. Myślę, że są to informacje, do których nie dochodzą nawet  najlepsi agenci przez lata ciężkiej pracy - ocenia gen. Roman Polko,  były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Telefon satelitarny  prezydenta, telefony komórkowe wojskowych i polityków, które znajdowały  się w samolocie lecącym na uroczystości katyńskie 10 kwietnia br., to  znakomity materiał dla służb obcego państwa. Według zapewnień Andrzeja  Seremeta, prokuratora generalnego, telefonu satelitarnego nie udało się  odnaleźć, ale urządzenie to zostało dezaktywowane. Ponadto nic nie  wskazuje na to, by telefon zawierał nagrania lub dokumentację rozmów i  "jest wysoce prawdopodobne, że telefon po prostu nie ocalał".
W  ocenie gen. Romana Polki, przede wszystkim istotne jest to, kiedy  telefon został zdezaktywowany. Jeśli uczyniono to 24 godziny po  katastrofie, to i tak obce służby - jeśli telefon dostał się w ich ręce -  mogły z niego zrobić użytek. Polkę dziwi lekceważące podejście polskich  służb do tego problemu. Także rozbieżne informacje na temat losów tego  urządzanie są niepokojące. - Nie wierzę w te zapewnienia, które jak już w  niejednym przypadku się okazało, nie mają wiele wspólnego z  rzeczywistością. Ten telefon dla samej zasady nie powinien dostać się w  obce ręce. Dziwi mnie takie lekkie podejście do tego tematu, jakby tak  naprawdę nic się nie stało - ocenia.
Cenne z punktu widzenia służb  wywiadowczych obcego państwa mogły okazać się także telefony GSM  pasażerów Tu-154M. Teoretycznie Rosjanie, dysponując kartami SIM  telefonów, na podstawie danych gromadzonych przez operatorów mogliby  ustalić miejsca, w których ich właściciele zwykli przebywać, oraz  odtworzyć trasy ich przejazdów. W praktyce tego typu ustalenia nie są  łatwe, bo operatorzy gromadzą jedynie dane o BTS (stacjach bazowych), do  których zalogowany był terminal (telefon) w chwili rozpoczęcia  połączenia. Ponadto dokładność takiego sposobu lokalizacji jest  ograniczona do obszaru kilkuset metrów kwadratowych. - Dane te pozwalają  na lokalizację terminalu z dokładnością wynikającą z charakterystyki  anteny BTS. Mówiąc obrazowo, w mieście można powiedzieć, w której części  dzielnicy był terminal, w terenie niezindustrializowanym dokładność  może być jeszcze mniejsza i dotyczy to momentu nawiązania połączenia -  usłyszeliśmy od przedstawiciela jednego z operatorów sieci GSM.  Pozostaje tu jeszcze kwestia dostępu do danych operatorów. W myśl prawa  telekomunikacyjnego wgląd w nie ma tylko ściśle określona grupa  pracowników operatora oraz funkcjonariusze uprawnionych do tego służb.
Jednak  na pewno w telefonach posłów i wojskowych znajdowały się liczne  kontakty, prawdopodobnie także zdjęcia, notatki, być może korespondencja  e-mail. Te informacje mogą ułatwić zidentyfikowanie najbliższych  współpracowników, członków rodzin czy znajomych. Jaki użytek z takich  danych może zrobić wywiad obcego państwa? - Myślę, że nie jestem  wyjątkiem wśród wojskowych, którzy w telefonie przechowują pliki,  informacje, które służyły w czasie lotu do dyskusji z ministrem, szefem  Sztabu Generalnego czy nawet samym prezydentem. Pojemność takiego  telefonu jest dziś duża - wyjaśnia gen. Roman Polko.
Bezdyskusyjna  pozostaje kwestia zawartości książki telefonicznej. Na tej podstawie  można odtworzyć całą sieć kontaktów. Do dyspozycji są przecież telefony  dowódców wszystkich wojsk, telefon prezydenta, wszystkich jego  ministrów, a także polityków. - To są informacje systemowe, które  pozwalają odkryć, jak wygląda proces kierowania krajem, podejmowania  decyzji związanych z bezpieczeństwem państwa. Myślę, że są to  informacje, do których nie dochodzą nawet najlepsi agenci przez lata  ciężkiej pracy. To przecież cała sieć kontaktów, to też informacja o  tym, kiedy następowały te kontakty, z jakiego rejonu, jakie wiadomości,  pliki kto przesyłał. To także kwestie związane z prywatnym życiem  dowódców. Z tego można wyciągnąć informacje nie tylko na temat osób,  które zginęły, ale też na temat tych, którzy pozostali na miejscu -  zaznacza gen. Polko. Informacje o charakterze prywatnym mają swoje  znaczenie. To m.in. dzięki nim służby odnajdują słabe punkty i mogą  wpływać na działania różnych osób. 
Także z analizy adresów IP  znajdujących się w korespondencji elektronicznej można zrobić użytek i  wytypować adresy do np. założenia podsłuchu transmisji danych. Można też  podjąć próbę odczytania wiadomości - również tych niegdyś skasowanych  ze skrzynki. Takie zagrożenie istnieje w przypadku niezabezpieczonej  korespondencji. Zabezpieczenia komunikacji czy informacji opierają się  bowiem na silnym szyfrowaniu i cyfrowym podpisywaniu wiadomości i to  właśnie tego typu zabezpieczenia chronią informacje przed  nieautoryzowanym dostępem czy fałszowaniem. Sprawy nie wolno jednak  lekceważyć. - Wojna informacyjna to wojna XXI wieku. Dziwię się, że tak  lekko podchodzi się do tej sprawy - dodaje Polko. 
W ocenie gen.  Polki, niepokojące są też informacje na temat tajnych dokumentów w  samolocie. - Dowiadujemy się, że w samolocie nie było tajnych  dokumentów, bo Rosjanie nam takich nie przekazali. To dość głęboka wiara  w to, że Rosjanie, którzy - co jest zrozumiałe - mają swoje interesy  narodowe, nie przepuszczą takiej okazji i będą zachowywać się jak  średniowieczni rycerze - kwituje gen. Polko.
Marcin Austyn
Nasz                                                                                                                                                                                                                               Dziennik                                                                                    2010-07-29
Autor: jc