Kłamstwo oświęcimskie Obamy
Treść
Tylko osobiste przeprosiny oraz sprostowanie fałszywego i  krzywdzącego Polskę i Polaków określenia "polskie obozy śmierci" będzie  odpowiednią formą zadośćuczynienia za gafę, jaką popełnił amerykański  prezydent, wręczając Adamowi Rotfeldowi Medal Wolności dla Jana  Karskiego. 
Większość komentujących  blamaż Obamy jest zgodna: źle świadczy nie tylko o nim samym, ale także o  otoczeniu, które przygotowało mu tego rodzaju wystąpienie.
Fatalne  słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych komentowali wczoraj politycy  wszystkich partii politycznych, a także przedstawiciele środowisk  żydowskich w Polsce oraz historycy. Nie ma wątpliwości, że to, co  powiedział Obama przy okazji wręczania Medalu Wolności dla Jana  Karskiego, jest po prostu obiegową i pokutującą w opinii na Zachodzie  zbitką pojęciową, wedle której obozy koncentracyjne były "polskie", bo  znajdowały się na terytorium Polski. Fakt, kto je zakładał i mordował  miliony istnień ludzkich, schodzi niestety na dalszy plan wraz z faktem,  że Polacy byli takimi samymi ofiarami tych obozów jak Żydzi. Niestety  to, co jest istotne dla Polaków i zgodne z prawdą historyczną, nie  znalazło odzwierciedlenia w wygłoszonej przez Obamę laudacji. Wszyscy  wskazują, że zaniedbania dopuścili się przede wszystkim ludzie z  najbliższego otoczenia amerykańskiego prezydenta. Wczoraj w południe  głos w tej sprawie zabrał premier Donald Tusk, który przyznał, że  sytuacja ta, przy dobrej woli administracji amerykańskiej, może być  okazją do naprawienia błędu na wielką skalę. - To może paradoksalnie  dobra okazja dla Amerykanów i dla prezydenta Stanów Zjednoczonych, by  wesprzeć Polskę w jej działaniach na rzecz prawdy historycznej, na rzecz  właściwych sformułowań, właściwych ocen tego, co działo się w czasie II  wojny światowej na ziemiach polskich i w całej Europie - mówił Tusk.  Premier przypomniał, że jest to też istotne dla samych Stanów  Zjednoczonych, których żołnierze ginęli na frontach II wojny światowej. -  Jeśli polskie obozy śmierci, to z czyich rąk ginęli amerykańscy  żołnierze? Jeśli polskie obozy śmierci, to z czyich rąk wuj prezydenta  Stanów Zjednoczonych wyzwalał obóz koncentracyjny Buchenwald? - pytał  Tusk, podkreślając, że kiedy ktoś mówi "polskie obozy śmierci", to tak  jakby nie było nazistów, nie było niemieckiej odpowiedzialności, jakby  nie było Hitlera. - Dlatego nasza polska wrażliwość na tego typu  sytuacje ma zdecydowanie większe znaczenie niż tylko poczucie narodowej  dumy. Ta prawda o II wojnie światowej ma znaczenie i musi mieć znaczenie  także dla wszystkich innych narodów - zaznaczył. W tej sprawie  prezydent Bronisław Komorowski wystosował do amerykańskiego prezydenta  list. - Jestem przekonany, że każda pomyłka, że każdy błąd jest do  naprawienia, jeśli zostanie odpowiednio przemyślany. Jestem przekonany,  że każdy rozpoznany i przemyślany błąd może nas nawzajem do siebie  zbliżać - oświadczył Komorowski po południu. Co ciekawe, w wydanym  oświadczeniu prezydent tłumaczył się Obamie z reakcji, jakie pojawiły  się w związku ze skandalicznym wystąpieniem prezydenta USA. Przekonywał,  że większość z nich było skierowanych do... polskiej opinii publicznej,  a on sam, biorąc pod uwagę fakt uhonorowania Karskiego, rozgrzeszył  Obamę za fatalną gafę. - Niesprawiedliwe, bolesne dla nas wszystkich  słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych o "polskim obozie śmierci" w moim  przekonaniu nie odzwierciedlają ani poglądów, ani zamysłów naszego  amerykańskiego przyjaciela - powiedział Komorowski.
Prawo i  Sprawiedliwość zażądało natychmiastowej reakcji władz w tej sprawie,  wzywając prezydenta Bronisława Komorowskiego i premiera do wystosowania  oficjalnego sprostowania tej "niechlubnej, nieprawdziwej wypowiedzi" -  jak napisał w oświadczeniu Jarosław Kaczyński.
- Barack Obama to  jeden z najważniejszych przywódców świata, jego słowa są śledzone przez  miliony ludzi. Mają kolosalne znaczenie, zapadają w pamięć, są  wielokrotnie powtarzane. Tym bardziej zatrważający jest fakt takiego  okrutnego zniekształcenia historii. Dla nas, dla Polaków, są wyjątkowo  bolesne, godzą w nasz honor, pamięć historyczną i tożsamość - podkreślił  Kaczyński. Dodał, że nie wierzy, żeby absolwenci Harvardu byli ludźmi  źle wykształconymi.
Polonia nie zagłosuje
Zdaniem Ludwika Dorna (Solidarna Polska), sprawa nie może się zakończyć  na zwykłym oświadczeniu któregoś z urzędników Białego Domu. - Jeśli nie  doprowadzimy do tego, że administracja Obamy w sposób spektakularny się  nie wycofa, to sprawa przyschnie i ten niekorzystny dla nas trend się  zakorzeni - argumentował były marszałek Sejmu. - Chcemy wiedzieć, jak  doszło do tego, że elita urzędnicza USA powiedziała prezydentowi swojego  kraju, że ma takiego sformułowania użyć w wystąpieniu - podkreślił  Dorn. Solidarna Polska zapowiedziała, że zgłosi projekt uchwały w  sprawie zakorzeniania się w świecie sformułowania "polskie obozy  śmierci", połączony z apelem do Polonii, by mocniej niż dotąd we  współpracy z państwem polskim organizowała się, m.in. wytaczając procesy  sądowe.
- Jeżeli jeden z dwóch najpoważniejszych kandydatów w  wyborach przegra, to przegra również dlatego, że nie uzyska głosów  Polonii. Wtedy każdy następny prezydent będzie zwracał uwagę na to, co  mówi. Będą o to dbali wszyscy, którzy podpowiadają, co ma w tej sprawie  mówić - tłumaczył Dorn. Sprawy nie lekceważy dyrektor Państwowego Muzeum  Auschwitz-Birkenau Piotr Cywiński, w którego ocenie w dementi Białego  Domu powinno znaleźć się jasne sformułowanie o "niemieckich obozach  koncentracyjnych". - Taka gigantyczna wpadka prezydenta USA powinna być  nagłośniona, poprawiona, i może tak naprawdę przynieść korzyść.  Natomiast poprawka Białego Domu, która polega na wykreśleniu słowa  "polskie" i wstawieniu słowa "nazistowskie", jest absolutnie  niewystarczająca, ponieważ to były struktury działające w ramach  konkretnej polityki państwa niemieckiego - powiedział Cywiński.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik Czwartek, 31 maja 2012, Nr 126 (4361)
Autor: au