Koalicja przeciw referendum
Treść
Artur Kowalski
PO i PSL porozumiały się wczoraj, iż postarają  się nie dopuścić, aby odbyło się referendum w sprawie wysokości wieku  emerytalnego. Premier Donald Tusk deklarował, że będzie "proponował",  aby podczas dzisiejszego głosowania nad referendum, które odbędzie się  po rozpoczynającej się o godz. 9.00 sejmowej debacie w tej sprawie,  posłowie jego partii "w dyscyplinie partyjnej" zagłosowali przeciwko  referendum. Prezes PSL Waldemar Pawlak uzasadniał natomiast, iż  porozumienie zawarte między rządowymi ugrupowaniami sprawia, iż  "referendum nie jest potrzebne". Nie zagłosuje za nim także Ruch  Palikota. Janusz Palikot oświadczył wczoraj, iż jego ugrupowanie  wstrzyma się od głosu w tej sprawie. Inicjatywę referendum dotyczącego  wieku emerytalnego, pod którą NSZZ "Solidarność" zebrał blisko 2 miliony  podpisów, popierały: PiS, SLD oraz Solidarna Polska.
Premier Donald  Tusk o pomyśle przeprowadzenia referendum wypowiedział się wczoraj  bardzo stanowczo. - Uważam to referendum - szanując miliony podpisów i  rozumiejąc emocje ludzi, szanując tych, którzy te podpisy zbierali -  istota tego referendum jest szkodliwa z punktu widzenia interesów  Polski. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - oświadczył. Premier  zaznaczył, iż zdaje sobie sprawę, że koncepcja podwyższenia wieku  emerytalnego nie zyska aplauzu społecznego. - Podwyższamy wiek  emerytalny nie dlatego, że ludzie tego chcą. Przecież mamy tego  świadomość, że to jest operacja, która nigdy nie zyska aplauzu  większości, i rozumiemy to. Ale uważamy, że odpowiedzialność polityków,  jeśli ją serio traktujemy, polega na tym, że niestety tego typu decyzje  my musimy wziąć na swoje barki - dodał. Stanowisko swojej partii przeciw  referendum pokrętnie uzasadniał prezes PSL, wicepremier Waldemar  Pawlak. - Rozmawiając o kompromisie, rozmawialiśmy o tym, żeby mówiąc o  zmianach, zbudować przestrzeń do takiego podejścia, gdzie referendum nie  będzie konieczne, i na tej przestrzeni, o której tutaj rozmawiamy, z  pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że stworzyliśmy warunki do tego,  żeby ludzie mogli podejmować decyzje w obliczu swoich osiągnięć -  zgromadzonego kapitału emerytalnego - i podejmować decyzje o tym, kiedy  zdecydują się przejść na emeryturę, kiedy zdecydują się dłużej pracować,  czy w pełnym, czy w częściowym wymiarze pracy - mówił Pawlak.  Zaznaczył, iż porozumienie na linii PO - PSL co do podwyższenia wieku  emerytalnego do 67 lat "tworzy podstawę" do doprowadzenia do takich  działań, aby "system parlamentarny mógł funkcjonować i prowadzić do  korzystnych dla ludzi i dla gospodarki rozstrzygnięć bez potrzeby  odwoływania się do rozstrzygnięć w formie referendum".
Prezydent  Bronisław Komorowski wsparł przeciwników referendum. - Postulowanie w  ogóle referendum przed debatą i przed wspólną, mam nadzieję, pracą nad  ostatecznym kształtem reformy jest aktem tylko i wyłącznie politycznej  demonstracji, jakiegoś działania trochę pod publiczkę - ocenił.
Groźne pomruki "Solidarności"
Przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda, który dzisiaj będzie  uzasadniał w Sejmie wniosek o przeprowadzenie referendum, zapowiedział,  że związek podejmie dalsze działania, jeśli posłowie nie pozwolą w tej  sprawie wypowiedzieć się społeczeństwu. - Widać, że boją się tego  referendum i robią wszystko, żeby ono się nie odbyło. Stąd to wspólne  porozumienie - a właściwie zgniły kompromis. (...) Jeśli jutro Platforma  i PSL spoliczkują te 2 miliony Polaków, to postanowimy, co dalej robić.  Jutro dla nas, dla protestujących, nic się nie kończy, jutro się  zaczyna. Jeśli okaże się w piątek, że kolanem przepchną, że referendum  nie będzie, to będzie dopiero początek - mówił wczoraj Duda.  Zapowiedział, że dzisiaj przed Sejmem pojawi się nawet 50 tys.  związkowców. - Najbardziej jest dla mnie druzgocące to, że koalicja  rządząca, posłowie, których też wybiera Naród, tak się mobilizują, żeby  zagłosować przeciwko swojemu Narodowi. To jest dla mnie po prostu  niepojęte - dodał przewodniczący "Solidarności". Prezes Prawa i  Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, który wczoraj wyszedł przed Sejm do  protestujących związkowców, zadeklarował odwrócenie reformy emerytalnej,  kiedy PiS dojdzie do władzy. - Kiedy dojdziemy do władzy, a jestem  przekonany, że dojdziemy, to jedną z pierwszych decyzji, nie pierwszych  miesięcy, tylko pierwszych tygodni, będzie zmiana tego, co teraz  uczyniono - zapowiedział. Premier Donald Tusk po dogadaniu się z  Waldemarem Pawlakiem w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego dla  swojej koncepcji próbuje zyskać szersze poparcie - innych liderów  parlamentarnych ugrupowań. Tusk spotkał się wczoraj z szefem SLD  Leszkiem Millerem oraz Januszem Palikotem. Na przyszły tydzień  zaplanowano już kolejne rozmowy w sprawie ustawy emerytalnej. We wtorek  premier spotka się z klubem Ruchu Palikota, a w czwartek - z klubem SLD.
Obetną emerytury o połowę
Tusk i Pawlak ogłosili wczoraj efekty wewnątrzrządowego kompromisu w  sprawie reformy emerytalnej. Koncepcja podniesienia wieku emerytalnego  do 67 lat pozostała niezmieniona. Jednakże będzie możliwość przejścia na  wcześniejszą emeryturę. Tusk nie musi się jednak obawiać, że jego  reforma zostanie w ten sposób rozwodniona. Dla tych, którzy skuszą się  na wcześniejszą emeryturę, zaprojektowano bowiem na tyle nędzne  świadczenia, iż z dużym prawdopodobieństwem nie wystarczą one nawet na  marną egzystencję.
Premier wyjaśniał, że prawo do wcześniejszej  emerytury uzyskają kobiety w wieku 62 lat i mężczyźni w wieku 65 lat,  przy równoczesnym spełnieniu warunku stażu składkowego: 35 lat - w  przypadku kobiet, i 40 lat - w przypadku mężczyzn. Taka wcześniejsza  emerytura miałaby wynosić 50 proc. wypracowanej emerytury i jej  wypłacanie pomniejszałoby kapitał zgromadzony na emerytalnym koncie  każdego emeryta. - Korzystanie z częściowej emerytury oznacza siłą  rzeczy mniejszą emeryturę po 67. roku życia, ponieważ ona jest  finansowana z tego kapitału uzbieranego - dodał premier Tusk.
Szef  rządu zaznaczył, iż postanowiono także o wprowadzeniu możliwości  sfinansowania składki emerytalnej za czas urlopu wychowawczego dla  wszystkich kobiet rodzących dzieci lub drugiego rodzica, jeśli zdecyduje  się on na urlop wychowawczy. - Rozszerzylibyśmy to także na kobiety  prowadzące działalność gospodarczą, na samozatrudnione, pozostające w  systemie KRUS-owskim, a także te, które nie miały szansy podjąć pracy.  (...) W tym ostatnim przypadku wymiar składki byłby niższy i wynosiłby  75 proc. - mówił premier. 
Donald Tusk zapowiedział, że projekt  ustawy emerytalnej w ciągu trzech tygodni powinien trafić na posiedzenie  rządu. Oświadczył, iż tych nowych ustaleń poczynionych z koalicjantem  nie będzie już konsultował z parterami społecznymi. Za "konsultacje  społeczne" muszą chyba wystarczyć rozmowy, jakie o szczegółach dopiero  wczoraj ujawnionych społeczeństwu rozwiązań w zaciszu gabinetów toczyli  dwaj "partnerzy społeczni": Donald Tusk i Waldemar Pawlak. - Bardzo  serio z premierem Pawlakiem potraktowaliśmy kwestię konsultacji  społecznych. Jeśli mówimy dzisiaj o kompromisie, który stanie się  podstawą do projektu ustawy (...), to mówimy o kompromisie nie pomiędzy  partiami politycznymi czy politykami, ale o kompromisie wynikającym  właśnie z bardzo poważnego trybu konsultacji - ocenił premier.
Szef  rządu uzasadniał wczoraj niepopularne społecznie podniesienie wieku  emerytalnego m.in. koniecznością reagowania na zmiany demograficzne, a w  konsekwencji na zapewnienie "bezpieczeństwa przyszłych emerytur". Nieco  więcej światła na forsowaną przez rząd reformę emerytalną rzucił  minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przy okazji swojego  sejmowego exposé w sprawie polityki zagranicznej. Sikorski, który  nauczał wczoraj z trybuny sejmowej posłów opozycji, co to znaczy  suwerenność i patriotyzm, przekonywał, iż "patriotyzm dzisiaj" wymaga  m.in. podniesienia ręki za rządową reformą emerytalną. Zapowiadał  również, że w 2015 roku Polska będzie spełniać "wszystkie kryteria  konwergencji" i "będzie gotowa do przyjęcia euro". Bez wątpienia  ograniczenie zobowiązań (emerytalnych) państwa wobec własnych obywateli  sprawi, iż Polska jeszcze szybciej będzie mogła spełniać wszelkie  kryteria, gdyż stanie się wiarygodniejszym płatnikiem na arenie  międzynarodowej - a zamiast wspierać własnych emerytów, państwo będzie  miało szansę wygospodarować większe środki na zapłatę odsetek naszym  pożyczkodawcom.
Nasz Dziennik Piątek, 30 marca 2012, Nr 76 (4311)
Autor: au
