Kolekcji nie oddamy
Treść
Do ministra kultury trafił wniosek o przekazanie do Wrocławia słynnej Galerii Dąmbskich z Muzeum Okręgowego w Rzeszowie. Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu domaga się uznania prawa własności do galerii. Protestują władze, znawcy sztuki, muzeum, jak i sami mieszkańcy. - To już nie jest sprawa muzealników, ale społeczeństwa. Galeria jest w Rzeszowie od ponad 100 lat - podkreśla Sylwester Czopek, dyrektor Muzeum Okręgowego. Łukasz Dąmbski na przełomie XVIII i XIX wieku zgromadził niezwykłą kolekcję malarstwa, która liczyła pierwotnie 283 obrazy. Podupadający na zdrowiu szlachcic przekazał zbiór Tomaszowi Dąmbskiemu, z zastrzeżeniem, że ma on być publicznie udostępniany. Dlatego sukcesor w 1829 roku przekazał dzieła jako depozyt do Muzeum im. Lubomirskich we Lwowie. Już trzy lata później depozyt wycofano ze względu na brak lokalu i niedostatecznych środków na utrzymanie kolekcji. Od 1854 roku decyzją Władysława Dąmbskiego obrazy trafiły w depozyt Towarzystwu Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie. Dąmbscy odebrali je w roku 1900, a trzy lata później zdeponowali w rzeszowskim ratuszu. - Kwestia własności galerii pozostawała w zawieszeniu. W 1929 roku, przy życzliwym stanowisku jednego ze spadkobierców - Stanisława Dąmbskiego, została rozstrzygnięta na drodze sądowej na korzyść Ossolineum. Wobec trudności lokalowych Muzeum im. Lubomirskich około 100 obrazów przewieziono do Lwowa, a pozostałą część galerii pozostawiono w Rzeszowie z cichą intencją powierzenia jej planowanemu w tym miejscu muzeum - mówi Barbara Adamska z Muzeum Okręgowego w Rzeszowie, opiekująca się od lat galerią. Obecnie Galeria Dąmbskich stanowi główną część malarstwa w zbiorach muzeum. Na część galerii, która pozostała w Rzeszowie, składają się 163 obrazy oraz 39 barwionych sztychów. To zbiór starych kopii czołowych mistrzów malarstwa włoskiego, holenderskiego, flamandzkiego, m.in. Rafaela, Tycjana, Tintoretta, Rubensa, van Dycka, van Ostade i innych. Oprócz tego bardziej wartościową część stanowi zbiór obrazów będących oryginałami tzw. małych mistrzów szkoły włoskiej, niemieckiej, austriackiej i francuskiej, w tym część dzieł tzw. północnych italianistów. Spośród nich wymienić można takie nazwiska, jak: Frans Floris, Jan Asselyn, Christian Hilfgot Brand i Johann Christian Brand, Giacomo Francesco Cipper zwany Todeschinim i wielu innych. Pracami takiej rangi mogą poszczycić się m.in. Luwr czy Ermitaż. Podjęto już intensywne działania, aby ta przepiękna i niezwykle cenna kolekcja pozostała w Rzeszowie. Do Ministerstwa Kultury skierowano specjalne pismo w tej sprawie. Jeden z przytaczanych argumentów jest taki, że Podkarpacie ma tylko jeden tego typu zbiór, podczas gdy wrocławskie Ossolineum setki dzieł. Pozostawienie kolekcji w Rzeszowie było ponadto wolą Łukasza Dąmbskiego, który posiadał dobra w podrzeszowskiej Rudej Małej. Uznano, że swoją opinię w tej sprawie mają prawo przedstawić mieszkańcy. Od wczoraj w muzeum można podpisać listę, która zostanie dołączona do petycji o pozostawienie dzieł w stolicy Podkarpacia. W zależności od pogody listy będą także wystawione przed budynek muzeum. Ulica 3 Maja jest głównym miejskim deptakiem, dlatego, jak się szacuje, z takiej możliwości powinno skorzystać wiele osób. W ciągu minionych lat dzieła wchodzące w skład unikatowej kolekcji pochłonęły duże nakłady finansowe na konserwację i odpowiednie utrzymanie. Zdaniem przedstawicieli muzeum to też ma duże znaczenie. Doskonale zachowane dzieła mogą stanowić bowiem łakomy kąsek dla najlepszych muzeów. Nawet jeśli Wrocław pozostawi w Rzeszowie dzieła jako depozyt, będzie to duży problem. Po pierwsze, muzeum będzie ubezwłasnowolnione, jeśli chodzi o jakiekolwiek działania konserwatorskie czy plany ekspozycyjne. Po drugie, nie ma żadnej gwarancji, że w każdej chwili nie zapadnie decyzja o przewiezieniu części lub całej kolekcji do Wrocławia. - - Zrobimy wszystko, aby te dzieła pozostały w Rzeszowie - podkreśla Sylwester Czopek. (EWAF) "Dziennik Polski" 2007-04-12
Autor: wa