Kontrakt rosyjski zatapia gazoport
Treść
Idea budowy gazoportu przy założeniu podpisania długoterminowego kontraktu  gazowego z Rosją legła w gruzach. Jeśli zbudujemy gazoport, to Rosja będzie  skrupulatnie egzekwowała nasze zobowiązania co do odbioru gazu, a gazoport  będzie stał bezczynnie. Wczoraj na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie o  europejskim problemie gazowym dyskutowali naukowcy i politycy.
W  ocenie dr. hab. inż. Jerzego Stopy, kierownika Pracowni Analiz i Zarządzania w  Przemyśle Akademii Górniczo-Hutniczej, polska gospodarka z racji posiadania  własnych zasobów węgla będzie opierać się na tym surowcu. Możliwe jest także  zwiększenie wydobycia gazu ziemnego, jednak na razie takich inwestycji  praktycznie nie ma. Według prognoz, do 2030 r. Europa będzie jedynym  kontynentem, gdzie spodziewane jest zwiększenie zużycia gazu przy jednoczesnym  spadku jego produkcji. Oznacza to większe uzależnienie od zewnętrznych dostawców  - Rosji, na dostawach której bazują m.in. Niemcy, lub państw takich jak Katar,  Indonezja, Algieria, które oferują gaz w postaci skroplonej (LNG) - taki model  dostaw preferuje dziś np. Hiszpania.
Dlatego w interesie Polski, jak i państw  UE jest wypracowanie modelu współpracy z Rosją zapewniającego stabilność i  bezpieczeństwo gazowej współpracy. Niezbędna jest także dywersyfikacja dostaw  tego surowca i zmniejszenie uzależnienia od Rosji. Trzeba też wypracować jasne  zasady polityki cenowej oraz przejrzyste kontrakty. Jeszcze większa dominacja  Gazpromu na rynku europejskim może oznaczać wyższe ceny surowca, kolejne groźby  odcięcia dostaw i naciski polityczne, a tym samym zagrożenie dla europejskich  gospodarek.
W ocenie Marcina Libickiego, byłego europosła, poza Rosją Europa  może szukać poważnych dostawców gazu w krajach środkowoazjatyckich. Miał temu  służyć projekt Nabucco, szanse powodzenia tego przedsięwzięcia są jednak nikłe.  W przeciwieństwie do rosyjskiego South Streamu. - Wszystko rozpatrywane jest pod  kątem korzyści w najbliższym czasie: będzie gaz z Rosji, to i na tym będzie  koniec (...) Nie widać w działaniach UE jakiejś determinacji w tym zakresie.  Osobiście odbieram to negatywnie - podkreślił Marcin Libicki. W jego ocenie,  uzależnianie się od gazu z Rosji nie służy Europie i może nieść za sobą  zagrożenie szantażu gazowego. - Oczywiście, Rosja nie może nagle całej Europy  odciąć od gazu, bo musi go gdzieś sprzedawać, ale gaz może być elementem  nacisku. W pierwszym rzędzie odczują to te kraje, które Rosja uważa za  naturalnie podlegające jej wpływom, czyli swe byłe republiki. Potem nacisk  gazowy odczuwany będzie przez kraje "satelickie", takie jak Polska czy Słowacja,  a zachodniej Europie tłumaczyć się będzie: "macie gaz, więc się nie  przejmujcie", albo że jest to "za karę" - dodał. Jego zdaniem, Europa Zachodnia,  słabiej uzależniona od dostaw gazu z Rosji niż jej wschodnia część, zbyt mało  robi, by taki scenariusz wykluczyć. Także Polska przez lata niewiele uczyniła,  by zdywersyfikować dostawy gazu. Z niewiadomych przyczyn zaniechany został  projekt rurociągu do Norwegii, a w sprawie budowy gazoportu w ostatnich latach  niewiele uczyniono. - Dziś idea budowy gazoportu, przy założeniu podpisania  długoterminowego kontraktu gazowego z Rosją, w mojej ocenie legła w gruzach.  Jeśli zbudujemy gazoport, to Rosja będzie skrupulatnie egzekwowała nasze  zobowiązania co do odbioru gazu i gazoport będzie stał bezczynnie. Z drugiej  jednak strony, jeśli go nie wybudujemy, to będzie nas można szantażować.  Zupełnie inaczej byłoby, gdyby gazoport już istniał. Rozmawialibyśmy w inny  sposób z Rosją o dostawach gazu - dodał.
Jak zauważył doc. dr inż. Andrzej  Froński, zastępca dyrektora ds. gazownictwa Instytutu Nafty i Gazu w Krakowie, w  Polsce niewiele się dzieje, jeśli chodzi o inwestycje gazowe, a jedyną szansą na  zmianę tego jest budowa gazoportu LNG w Świnoujściu. - Nasze złoża gazu  wykorzystywane są do regulacji zapotrzebowania na gaz. W lecie wydobycie jest  zmniejszane, co nie jest dobrym rozwiązaniem, bo lepiej byłoby nadwyżkę gazu  magazynować, ale magazynów także wiele nie mamy - dodał. Także zdaniem dr.  Marcina Tarnawskiego z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych  UJ, ta inwestycja w przyszłości może okazać się korzystna. Będzie to miało  związek z budową światowego rynku gazu. Jak zauważył, obecnie gaz do krajów UE  sprzedawany jest w większości na bazie rurociągów, a zawierane kontrakty mają  charakter długoterminowy. Wciąż jednak w świecie inwestuje się w wydobycie gazu  i jego transport w postaci skroplonej. To może doprowadzić do nadpodaży gazu i w  efekcie do spadku cen tego surowca. - W tej sytuacji początkowo państwa mające  podpisane dostawy długoterminowe gazu nie będą skłonne kupować tańszego LNG, bo  i tak będą musiały zapłacić za zakontraktowany gaz. Będzie on jednak taniał i z  czasem może wytworzyć się rynek oparty na państwach eksportujących LNG - ocenił.  "Debata gazowa" odbyła się na Uniwersytecie Jagiellońskim z inicjatywy Koła  Studenckiego Stosunków Międzynarodowych oraz Instytutu Kościuszki.
Marcin  Austyn
Nasz Dziennik 2009-12-02
Autor: wa