Kosztowne leczenie
Treść
Gdy w rodzinie ktoś poważnie choruje - pieniądze szybko się kończą. Najgorzej jest wtedy, gdy trzeba walczyć o życie dziecka. Rodzice trzyletniej Oli z Dębicy musieli zadłużyć się, żeby leczyć swoją córeczkę w Warszawie. Na długiej liście potrzeb są m. in. odpowiednia żywność i koszty dojazdu do kliniki. Za to nie zwraca im nikt. Dramat państwa Orzechów zaczął się latem ubiegłym roku. Ich córeczka - Oleńka dostała wysokiej goraczki i od lekarza rodzinnego pojechała prosto do szpitala w Rzeszowie. - Nikt nie zdawał sobie sprawy, że w takim malutkim ciałku jest tak ogromne zagrożenie. Okazało się, że guz w nerce jest wielkości 17 centymetrów i że owszem, będą ją leczyć ale stan, w związku z przerzutami do płuc jest zaawansowany - opowiada ojciec dziewczynki. Rodzicom nie odebrano jednak nadziei. Dziecku usunięto nerkę i poddano je chemioterapii. Wróciło do zdrowia, ale radość trwała krótko. Ola przechodzi kolejną chemioterapię w Warszawie. Między zabiegami rodzice zabiegają dziecko do domu, by choć na kilka dni mogło zapomnieć o chorobie. Po chemioterapii Ola musi pić specjalne mleko - jest bardzo drogie i nie ma go na liście leków refundowanych. Rodzice muszą za niego płacić z własnej kieszeni, podobnie jak za dojazdy na leczenie w Warszawie i szpitalny hotel. Taki wyjazd kosztuje ich 500 złotych, a w miesiącu jest kilka podróży. Choć razem mają miesięcznie niewiele ponad tysiąc złotych - na pomoc ministerstwa zdrowia liczyć nie mogą. Każdego roku na Podkarpaciu lekarze odkrywają raka u około 25 dzieci. Wszystkie muszą leczyć się poza regionem, bo w regionie nie ma żadnej kliniki onkologicznej dla dzieci. Barbara Pawlak "TVP3" Rzeszów, 2006.10.12
Autor: wa
Tagi: leczenie; Ola