Nie tylko krzyż
Treść
Grabówka jest dziś częścią gminy Dydnia, przez lata jednak najważniejszą metropolią był dla jej mieszkańców Sanok: wystarczyło zresztą uporać się z przebyciem błotnistego gościńca prowadzącego w dół, na południe, aby znaleźć się w Falejówce. Stamtąd do Sanoka droga była już prosta. Tuż za ostatnimi zabudowaniami Grabówki, przy trakcie, dziś już bynajmniej nie błotnistym ani wyboistym, bo pokrytym porządną warstwą asfaltu, widać intrygującą kępę drzew, zasadzonych w kole. Wewnątrz wznosi się sporych rozmiarów metalowy krzyż. Próżno jednak szukać na nim jakiejś tabliczki, napisu: krzyż jest niemy. Jak twierdzą mieszkańcy Grabówki - krzyż i kępa wyznaczają zasięg cmentarza cholerycznego, czyli miejsca spoczynku zmarłych na jakąś chorobę zakaźną. Czy istotnie była to cholera - trudno rozstrzygać, bo bez względu na rodzaj zarazy wszystkie tego rodzaju cmentarze nazywano zwyczajowo cholerycznymi. Lokowano je z reguły (jak w Grabówce) poza wsią, w odosobnieniu; miejsca takie oznaczano ku przestrodze dla przyszłych pokoleń, aby nikt nie próbował odkrywać grobów i uwalniać tym samym śmiercionośnych zarazków. Kiedy przez wieś przeszła epidemia - w Grabówce nie wie nikt. Ksiądz proboszcz Kazimierz Gancarz próbował tego dociec, jednak jego starania nie dały rezultatu: nawet najstarsi nie pamiętają. Są hipotezy, że do nieszczęścia mogło dojść po Powstaniu Styczniowym, wiadomo też z historii, że w okresie Wiosny Ludów maszerujące na pomoc cesarzowi Austrii i królowi Węgier wojska rosyjskie zawlokły na Podkarpacie różne zarazy, które dziesiątkowały ludność - ale czy wtedy miała miejsce epidemia w Grabówce? Sądząc jednak z rozmiarów drzew, czas powstania cmentarza należałoby datować na XX stulecie; przeciwko temu wariantowi przemawia jednak absolutna niepamięć - a przecież okres I wojny światowej, podczas której także dochodziło do masowych śmierci na skutek zarażenia chorobami zakaźnymi, nie jest tak odległy, by czas mógł całkowicie zatrzeć wszelkie przekazy... Jedno jest pewne: o miejsce spoczynku bezimiennych ofiar epidemii stale ktoś dba. Cmentarzyk jest czysty, uporządkowany, pod krzyżem leżą sztuczne kwiaty. Nie wiadomo wprawdzie, kto ma taki szacunek dla przeszłości i pamięci o nieobecnych, ale najważniejsze, że ktoś taki jest. I że nie tylko krzyż przypomina o tragedii z czasów dawno minionych. (DELL) "Dziennik Polski" 2007-01-29
Autor: wa