Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie "zielona wyspa", lecz "autostrada"

Treść

Jest taki okres w czasie rządów Donalda Tuska, kiedy polska gospodarka kwitnie, jest "zieloną wyspą" na oceanie kryzysu, a nasz kraj mlekiem i miodem płynie. To czas kampanii wyborczych i debat budżetowych w parlamencie. Gdy kampania się kończy, zieleni na wyspie nie widać, zadłużenie kraju błyskawicznie i dramatycznie rośnie, a po przepchnięciu budżetu przez parlament w tej jeszcze wczoraj niemal idealnej ustawie budżetowej jest wielka dziura, którą trzeba łatać cięciami uchwalonych dopiero wydatków.
Nad przyjętym przez Sejm w połowie grudnia budżetem państwa na 2011 rok debatował wczoraj Senat. A to znak, że wczoraj nasza gospodarka nie była żadną czarną dziurą - chociaż jeszcze przed kilkoma dniami rząd straszył, że sytuacja jest tak dramatyczna, iż zabierze waloryzację bieżących emerytur, jeśli społeczeństwo nie będzie w stanie przełknąć zaryzykowania przyszłych emerytur - lecz błyskawicznie się rozwija, a wszelkie zadłużenie nam spada. Wyraz temu dał minister finansów Jacek Rostowski, który jak zwykle przy takiej okazji oświadczył, że "Polska wyszła zwycięsko z kryzysu światowego", a jeśli istnieje jakieś niebezpieczeństwo, to nadejść może w postaci "turbulencji z zewnątrz".
Jednakże coraz częściej wyśmiewana przez opozycję "zielona wyspa" powoli znika z języka rządzących. Tak jak w jednym z odcinków serialu "Alternatywy 4" dozorca Stanisław Anioł ogłosił terroryzowanym mieszkańcom bloku: "Nie będzie kabaretu! Będzie chór!", tak teraz minister Rostowski "zieloną wyspę" zdaje się zastępować "autostradą".
- Jesteśmy na dobrej drodze, na autostradzie - tłumaczył senatorom Rostowski, opowiadając, jak to szybko rozwijać się będzie nasza gospodarka. W tym roku pod względem tempa wzrostu produktu krajowego brutto w Europie mamy ustąpić - według ministra finansów - jedynie Szwecji. A poza tym, jak przekonywał Rostowski, budujemy autostrady szybciej, niż budowały Włochy, Wielka Brytania i Niemcy w okresie, gdy te kraje miały tyle kilometrów autostrad, ile my teraz. W tym roku - według założenia przyjętego przy konstruowania budżetu - wzrost gospodarczy wynieść ma 3,5 proc. wobec prognozowanych 3 proc. na rok ubiegły.
Dyktat Unii Europejskiej
Minister Rostowski zapowiedział w Senacie, że z roku na rok spadał będzie deficyt sektora finansów publicznych w stosunku do PKB. - Intencją rządu polskiego jest, aby deficyt sektora finansów publicznych w 2012 r. był poniżej 3 proc. PKB, tak aby spełnić nasze zobowiązania w Unii Europejskiej, bo jak państwo wiecie, podlegamy procedurze - jak wiele innych państw - nadmiernego deficytu - mówił senatorom Rostowski.
Jeszcze na jesieni minister finansów zapowiadał, że Polska ograniczy deficyt poniżej 3 proc. PKB - czego wymaga Komisja Europejska - nie w 2012 r., lecz 2013 roku. Występując podczas debaty budżetowej w Sejmie, Rostowski powiedział, że deficyt sektora finansów publicznych liczony według metodologii unijnej wyniesie w 2012 roku 4,5 proc., a dopiero w 2013 r. - 2,9 procent.
Na początku października oświadczenie w tej sprawie wydał rzecznik Komisji Europejskiej ds. gospodarczych i walutowych, przypominając, że Rada Unii Europejskiej dała Polsce termin na zejście z deficytem poniżej 3 proc. PKB do 2012 roku, stwierdzając przy tym, iż "dlatego wydaje się, że polskie plany nie są zgodne z obowiązującymi zaleceniami". To upomnienie musiało rzeczywiście postawić na baczność polski rząd, który w imię poprawy statystyki długu zdecydował się zwiększyć ryzyko związane z wypłatą przyszłych emerytur. Proponowane przez rząd ograniczenie środków, które są odkładane na emerytury w otwartych funduszach emerytalnych, i przekazanie ich do ZUS, skąd będą wydawane na bieżące świadczenia, pozwolić ma na poprawę unijnej statystyki naszego długu o 0,7 punktu procentowego PKB.
Rostowski poinformował senatorów, że proponowana "reforma" OFE ma pozwolić na "zaoszczędzenie" w tym roku 11 mld złotych. Ponadto budżetowe oszczędności na wydatkach i dochodach, a także wpływy z prywatyzacji oraz z wypłacanych przez firmy z udziałem Skarbu Państwa dywidend pozwolą na obniżenie w tym roku relacji zadłużenia sektora finansów publicznych do PKB o blisko jedną trzecią, a w 2012 r. w stosunku do roku 2010 - o połowę.
Jeszcze w poniedziałek Rostowski jednak ogłaszał, że w 2010 r. deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 7,9 proc. PKB. A to wskazywałoby, że z tych obliczeń ministra finansów niekoniecznie wynika, że w 2012 r. uda się zejść z deficytem poniżej 3 proc. PKB.
Minister Rostowski pochwalił się przed Senatem realizacją ubiegłorocznego budżetu państwa.
Zamiast prognozowanego deficytu budżetowego na poziomie 52 mld zł wyniósł on 45 mld zł, a gdyby nie skutki powodzi, których zwalczanie, jak tłumaczył Rostowski, kosztowało budżet 3 mld zł - deficyt byłby jeszcze niższy. Co ciekawe, ten mniejszy deficyt nie był spowodowany tym, że do państwowej kasy wpłynęły jakieś niespodziewane dochody. Było przeciwnie, dysponenci pieniędzy budżetowych przyznanych środków po prostu nie wydawali. Te zapisane w budżecie i niewydane pieniądze Rostowski oszacował aż na 6 mld złotych. W tegorocznym budżecie zapisano deficyt budżetowy na poziomie 40 mld złotych.
Senacka Komisja Budżetu i Finansów Publicznych rekomendowała poprawki w sprawie m.in. zwiększenia wydatków budżetu na realizację programu współpracy i budowy demokracji z państwami Europy Wschodniej - w tym 9 mln zł na Partnerstwo Wschodnie, czy też przeznaczenia 40 mln zł na realizację ustawy o opiece nad dziećmi do lat 3. Wśród wniosków mniejszości znalazła się poprawka przeznaczenia dodatkowych 10 mln zł na Państwowy Fundusz Kombatantów na zasiłki dla kombatantów. Kolejnych kilkadziesiąt poprawek senatorowie dołożyli podczas debaty m.in. w sprawie przeznaczenia 300 mln zł na inwestycje w linie kolejowe.
Wydatki tegorocznego budżetu państwa mają wynieść 313,5 mld zł, a dochody - 273,3 mld złotych. Uchwalony przez Sejm budżet uwzględniał m.in. podwyżkę podatku VAT od początku roku, a także zamrożenie płac w sferze budżetowej.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-01-12

Autor: jc