Operacja "Poznań" rozpoczęta
Treść
- Przed Wami decydujące spotkania w rozgrywkach LSK, ale szczególną wagę będzie miało to niedzielne z AZS AWF Poznań. To mecz o podwójną stawkę, koniecznie trzeba wygrać za 3 pkt, by praktycznie zapewnić sobie miejsce w ósemce. Jaki cykl przygotowawczy zaplanował Pan na ten tydzień, nad czym najwięcej popracujecie? - Zgadza się, można powiedzieć, iż operacja "Poznań" została zainaugurowana, aczkolwiek na dziś nie mam zadowolonej miny. Ciężko jest mówić o jakichś przygotowaniach na większą skalę, kiedy w poniedziałek miałem na zajęciach zaledwie pięć zawodniczek. - Niemożliwe. Dlaczego? - Jednak tak było. Dopadły nas problemy zdrowotne. Nie kontuzje - na całe szczęście - ale wieści nie są na dziś dobre. Szaleje grypa żołądkowa, która tak nas zdziesiątkowała, a przecież mecz z poznaniankami jest szalenie ważny. Jak w takiej sytuacji mamy trenować, pracować nad taktyką? Mam nadzieję, że jak najszybciej będę mógł spotkać się z zespołem w komplecie, bowiem żartów nie ma. Rywalki na pewno będą czekały na nasze błędy, a tych bez solidnego przygotowania taktycznego nie da się uniknąć. To może być najważniejszy mecz sezonu, który zadecyduje o naszych dalszych losach. - Po serii wcześniejszych porażek postanowiliście zmienić na chwilę klimat, zarządził Pan zgrupowanie w podrzeszowskiej Kielnarowej. Udało się, pokonaliście nie tylko Gwardię, ale też beniaminka z Białegostoku. Czy teraz też pokusił się Pan o takie plany? - Powiem tak, mamy pewne swoje założenia, przemyślenia. Celem na teraz jest powrót do zdrowia wszystkich zawodniczek, tak abyśmy mogli spotkać się w pełnym składzie. Dopiero wówczas możemy razem pracować i myśleć nad taktyką. Przyznam, że nie zakładaliśmy tym razem wyjazdu i zgrupowania poza Mielcem, mimo że poprzednio bardzo pozytywnie wpłynęło to na zespół. Każdy mecz jest inny, nasz wyjazd do Kielnarowej okazał się mieć szczęśliwe następstwa, ale nie będziemy tego powielać. Rywal na pewno gra inaczej, lecz nie to jest powodem. Nie będziemy w ostatniej chwili niczego zmieniać, trenujemy na własnych obiektach. - Analizował Pan już ostatnią porażkę w lidze. Jakie błędy zostały popełnione w Gdańsku w grze? - Przede wszystkim słabo zagraliśmy w ataku, nie potrafiliśmy kończyć piłek na pojedynczym bloku czy też w kontrataku. Nie psuliśmy wprawdzie zagrań, ale kończyło się to na przebijaniu piłki na połowę rywalek. To nie dawało punktów, bowiem trzeba było bronić się z kolei przed akcjami gospodyń. Szwankowała też koordynacja między blokiem i asekuracją. Te mankamenty w przeważającym stopniu zadecydowały o takim, a nie innym wyniku. Mimo że zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie zakończenie tego spotkania. - Kłopoty kadrowe wciąż dokuczają drużynie? - Nadal czeka nas nieobecność dwóch siatkarek, urazy dalej się ciągną. Magdalena Kobiela na pewno nie pojawi się w najbliższych meczach, bowiem aktualnie nadal przechodzi rehabilitację po zabiegu kolana. W jej przypadku nic nie można przewidzieć, wiadomo, jak to bywa w tego typu urazach. Nie chcemy robić nic na siłę, zdrowie jest najważniejsze, a po takim urazie wymaga to dobrego zaleczenia. Lepiej więc, aby wróciła do gry później, niż przedwcześnie i znów nabawiła się poważnego urazu, który ponownie by ją wykluczył z siatkówki. Nie wiem na dziś, jak będzie z Martą Wrzesińską, ale sądzę, że jeszcze przed play-off pojawi się na parkiecie. - Gwardia zdobyła jeden punkt w Muszynie, to efekt słabej gry mistrzyń Polski? - Ciężko mi ocenić przebieg tego spotkania, skoro go nie widziałem i znam tylko suche wyniki. Wrocławianki podeszły poważnie do tego spotkania, wygrały dwa sety, potem jednak musiały oddać pałeczkę mistrzyniom kraju. Wydaje mi się, iż Muszynianka może nie zlekceważyła rywalek, ale podeszła do tego pojedynku na zbytnim luzie. I zanim złapała oddech, straciła już jeden punkt meczowy. - Ponownie rozegracie ligową potyczkę w niedzielę. Poprzednio ten dzień okazał się dla Was szczęśliwy, więc nie chcecie zapeszać i w tej kolejce także zagracie w niedzielę, licząc na sukces? - Sprawa wygląda tak, że znów nie mamy hali w sobotę. To znaczy można by to jakoś pogodzić z występem naszych szczypiornistów, ale za porozumieniem stron zdecydowaliśmy się zagrać dzień później. Będziemy znali inne wyniki, ale czy to pozwoli nam zagrać w spokoju czy też nie, będzie zależeć właśnie od rezultatów z piątku i soboty. Gdyby były one dla nas niekorzystne, a pomyślne dla bezpośrednich konkurentek w walce o ósemkę, to niczego to w naszej sytuacji nie zmieni i trzeba będzie grać z determinacją o zwycięstwo. Oczywiście nie mówię tutaj, że jeśli będziemy mogli sobie pozwolić na rozluźnienie, to zabraknie nam ambicji, koncentracji. Nic z tych rzeczy. Bardzo zależy nam na punktach i utrzymaniu się w Lidze Siatkówki Kobiet, a żeby mieć pewność tego, pierwszym krokiem musi być niedzielne zwycięstwo. Taki jest nasz cel. W Poznaniu byliśmy górą, wygrywając w tie-breaku, ale to będzie już całkiem inny mecz. Każdy gra o swoje i wcale nie liczymy na to, że poznanianki przyjadą do Mielca po najniższy wymiar kary. Rozmawiał: MAREK STYKA "Dziennik Polski" 2007-03-14
Autor: wa