Ostatni lot nad Katyniem
Treść
Las Katyński był zapewne ostatnim obrazem, jaki przed śmiercią z  okien tupolewa oglądał prezydent Lech Kaczyński. Miało być inaczej.  Rozmiaru narodowej tragedii nie sposób wyrazić słowami, wprost trudno  uwierzyć w to, co się stało. Polacy są w żałobie. Wielu od razu  odpowiedziało na zrozumiałe, choć niewypowiedziane przez nikogo  wezwanie: "Wywieśmy biało-czerwone flagi". I na tysiącach balkonów, w  oknach oraz na ścianach budynków pojawiły się narodowe sztandary  przepasane kirem. Pamiętajmy o tym, aby w tych dniach żałoby narodowej  wywiesić biało-czerwone flagi z kirem.
O godzinie 8.56 w  sobotę podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Smoleńsku rozbił  się polski samolot Tu-154. Na pokładzie znajdowało się 96 pasażerów, w  tym osoby pełniące najwyższe funkcje w państwie: prezydent Lech  Kaczyński z małżonką, a także m.in. ministrowie, posłowie, najwyżsi  dowódcy Sił Zbrojnych RP, duchowni, reprezentanci Rodzin Katyńskich,  funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. Trumnę z ciałem prezydenta RP  przetransportowano wczoraj ze Smoleńska do kraju. Po uzyskaniu zgody  rodziny zostanie ona wystawiona w Pałacu Prezydenckim. Marszałek Sejmu  Bronisław Komorowski, który po śmierci prezydenta przejął obowiązki  głowy państwa, zdecydował o tygodniowej żałobie narodowej, która potrwa  do piątku, 16 kwietnia. Prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią  Kaczyńską oraz osobami towarzyszącymi udawał się na uroczystości 70.  rocznicy zbrodni katyńskiej. Od soboty przed Pałacem Prezydenckim  zapłonęło tysiące zniczy, a chodnik został dosłownie usłany dywanem  kwiatów. Na miejsce katastrofy udał się premier Donald Tusk, który  spotkał się tam z premierem Rosji Władimirem Putinem. Ciało prezydenta  zidentyfikował w sobotę jego brat Jarosław Kaczyński. 
Z całego  świata do Polski napływają kondolencje. Katastrofa pod Smoleńskiem  zdominowała główne wydania serwisów informacyjnych. "Był politykiem  niezmordowanie poszukującym prawdy historycznej. Polski prezydent Lech  Kaczyński był różnie oceniany przez rodaków, często był celem szyderczej  krytyki, lecz może teraz, po katastrofie lotniczej, stanie się legendą"  - napisał wczoraj niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". "Zmarł u  szczytu swych wysiłków na rzecz obrony pamięci historycznej Polski,  zadania, z którym utożsamił swą prezydenturę" - podkreślono na łamach  włoskiego dziennika katolickiego "Avvenire". "Najbardziej antyrosyjski  lider całej wschodniej Europy spadł na ziemię w starym sowieckim  tupolewie, którego - to niewiarygodne - wciąż używał jako rządowego  samolotu" - pisze gazeta.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych  poinformowało, że z relacji naocznych świadków wynika, iż do katastrofy  doszło po tym, jak samolot zahaczył skrzydłem o drzewa w pobliżu pasa  startowego. Maszyna rozpadła się na kawałki, a jej części znajdowano  nawet 500 m od miejsca katastrofy. W rosyjskich mediach pojawiły się  informacje, że ze względu na niepogodę pilotowi sugerowano lądowanie nie  w Smoleńsku, ale na lotnisku w Moskwie lub na oddalonym o mniej więcej  200 km od celu podróży lotnisku w Mińsku.
Według strony rosyjskiej,  załoga samolotu nie reagowała na instrukcje płynące z lotniska i  ostrzeżenie, że maszyna bardzo gwałtownie podchodzi do lądowania. Na 15  minut przed katastrofą Rosjanie, powołując się na trudne warunki  atmosferyczne na lotnisku w Smoleńsku, zakazali lądowania wojskowemu  Ił-76.
Ciała ofiar, których nie udało się zidentyfikować na miejscu  tragedii, przetransportowano do Moskwy. Tam w ustaleniu ich tożsamości  mają pomóc bliscy ofiar. Rzecznik rządu Paweł Graś ogłosił wczoraj, iż  rząd zapewni wszelką pomoc tym z bliskich ofiar, którzy chcą przybyć do  Moskwy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji uruchomiło  całodobowy punkt paszportowy, w którym bliscy ofiar katastrofy będą  mogli w ciągu dwóch godzin wyrobić paszporty. Wizy do Rosji otrzymają  natomiast na miejscu, w Moskwie. Graś powiedział, że ciała ofiar  przewiezione będą do Polski samolotami wojskowymi najprawdopodobniej w  dwóch transportach. Według rzecznika rządu, szczegóły dotyczące pogrzebu  prezydenta poznamy po konsultacjach z rodziną Lecha Kaczyńskiego.
Premier  Donald Tusk zwołał w sobotę specjalne posiedzenie rządu. Wczoraj o  godz. 12.00 Rada Ministrów zarządziła dwuminutową ciszę. - Zginęła  prezydencka para, zginęli szefowie ważnych instytucji państwowych,  parlamentarzyści, dowódcy Sił Zbrojnych, księża, załoga,  wicemarszałkowie, liderzy partii politycznych. Takiego dramatu  współczesny świat nie widział - mówił premier.
Szef rządu odwołał  planowane na ten tydzień wizyty w Waszyngtonie i Kanadzie. Na ręce  premiera z całego świata spływały kondolencje. Donald Tusk poinformował,  że jako pierwsi zadzwonili premier Rosji Władimir Putin i prezydent  Dmitrij Miedwiediew. Na dzisiaj zarządzono w Rosji żałobę narodową,  ogłoszono ją również na Litwie, Ukrainie, w Gruzji i Brazylii. Prezydent  Gruzji Micheil Saakaszwili polecił nadać pośmiertnie Lechowi  Kaczyńskiemu tytuł i order Narodowego Bohatera Gruzji. Marszałek Senatu  Bogdan Borusewicz zapowiedział, że w tym tygodniu odbędzie się żałobne  posiedzenie Sejmu i Senatu. 
Wczoraj tuż po godz. 15.00 wojskowy  samolot z trumną z ciałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego wylądował na  lotnisku Okęcie, gdzie odbyła się ceremonia powitania. Kondukt  przejechał potem ulicami Warszawy do Pałacu Prezydenckiego. Lechowi  Kaczyńskiemu w tej drodze towarzyszyły setki tysięcy ludzi. 
Wybory  najpóźniej 20 czerwca
Zgodnie z Konstytucją po śmierci  prezydenta obowiązki głowy państwa przejmuje marszałek Sejmu i będzie je  pełnił do dnia wyborów. W odróżnieniu od prezydenta nie może jedynie  decydować o skróceniu kadencji parlamentu. Objęcie obowiązków głowy  państwa przez marszałka Sejmu oznacza, iż odbędą się wcześniejsze wybory  prezydenckie. Zgodnie z Konstytucją marszałek Sejmu ogłasza wybory  prezydenckie w ciągu 14 dni od "opróżnienia stanowiska prezydenta", a  wybory muszą się odbyć w ciągu 60 dni od ich ogłoszenia. Oznacza to, że  wybory prezydenckie nastąpią najpóźniej 20 czerwca. W wygłoszonym w  sobotę telewizyjnym orędziu marszałek Komorowski poinformował, że termin  wyborów prezydenckich wyznaczy po konsultacjach ze wszystkimi klubami  parlamentarnymi.
W związku z tragedią pełniącego obowiązki prezydenta  Bronisława Komorowskiego czekają także poważne decyzje personalne. To  marszałek Sejmu wskaże kandydata na nowego prezesa Narodowego Banku  Polskiego, który zastąpi Sławomira Skrzypka, oraz poległych w  katastrofie nowych dowódców Sił Zbrojnych. Od razu po śmierci prezesa  Skrzypka jego obowiązki przejął pierwszy zastępca prezesa NBP Piotr  Wiesiołek. Dzisiaj na posiedzeniu zwołanym jeszcze przez prezesa  Skrzypka zbierze się Rada Polityki Pieniężnej. Sztab Generalny Wojska  Polskiego poinformował, że funkcje dowódców tymczasowo pełnią ich  pierwsi zastępcy. Sejm wybierze nowego prezesa NBP, tak jak prezesa  Instytutu Pamięci Narodowej oraz rzecznika praw obywatelskich. Marszałek  Sejmu zdecyduje też o rozpisaniu wyborów uzupełniających do Senatu, by  wyłonić trzech nowych senatorów w miejsce tragicznie zmarłych. 15  posłów, którzy zginęli, zastąpią następni z partyjnej listy pod względem  liczby zdobytych głosów. Komorowski powołał już swojego człowieka do  pełnienia funkcji szefa Kancelarii Prezydenta. Jej pracami pokieruje  Jacek Michałowski. W przeszłości był on m.in. dyrektorem w kancelarii  premiera Jerzego Buzka. 
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 12 kwietnia  2010
Autor: jc