Polscy żołnierze zginęli w Afganistanie
Treść
mł. chor. 
Piotr Ciesielski
sierż. 
Łukasz Krawiec 
sierż. 
Marcin Szczurowski 
sierż. 
Marek Tomala 
sierż. 
Krystian Banach
Piotr Czartoryski-Sziler
Do ataku na żołnierzy z 20. Bartoszyckiej Brygady  Zmechanizowanej, poruszających się w konwoju sześciu pojazdów, doszło  około godz. 10.30 czasu polskiego w prowincji Ghazni, na głównej drodze  oznaczonej jako Highway 1, którą jechał patrol zespołu odbudowy  prowincji. Najmłodszy żołnierz miał 22 lata, najstarszy 33. Mieli oni  dotrzeć do miejscowości Razzak w prowincji Ghazni, by sprawdzić postęp  prac przy budowie mauzoleum. Gdy wjechali w teren zurbanizowany,  nastąpił atak z użyciem improwizowanego ładunku wybuchowego o sile  najprawdopodobniej 100 kilogramów. Mina eksplodowała pod czwartym w  kolumnie opancerzonym pojazdem M-ATV. Wszyscy zginęli na miejscu. Do  ataku przyznali się talibowie. Sprawę bada prokuratura wojskowa.
Wojskowi  i politycy, z którymi rozmawiał wczoraj "Nasz Dziennik", zwracają uwagę  na fakt, że cięcia w budżecie armii, w tym na sprzęt dla żołnierzy w  Afganistanie, walnie przyczyniają się do takich dramatów. - Na misjach  nie może być mowy o oszczędzaniu, niedopuszczalna jest również sytuacja,  że na coś czekamy rok czy półtora. Jeśli jakiś sprzęt jest tam  potrzebny, to musi być zakupiony natychmiast - podkreśla gen. Tomasz  Bąk, szef Oddziału Szkolenia Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe  podczas misji stabilizacyjnej w Iraku w 2004 r. i zastępca dowódcy  polskiej brygady (2005-2006). - Sytuacja ekonomiczna kraju i szczupłość  środków finansowych nie pozwalają na zakup dostatecznej ilości dobrego  sprzętu. Wniosek z tego jest jednak następujący: jeśli porywamy się na  tego typu duże, skomplikowane operacje przy udziale ponad 2,5 tysiąca  naszych żołnierzy, to musimy liczyć się z bardzo poważnymi kosztami -  dodaje nasz rozmówca. Podobnego zdania jest Jacek Kotas, były  wiceminister obrony narodowej. - To wielka tragedia. Trzeba sprawdzić,  czy nie jest ona jednak efektem taniego państwa, oszczędzania na armii,  polityki prowadzonej wobec wojska. Na pewno wskazuje to na jedno - że  Ministerstwo Obrony Narodowej i zespół kierowany przez gen. Waldemara  Skrzypczaka zamiast zajmować się regulacjami dotyczącymi pochówku  żołnierzy (kilka dni temu MON wydało komunikat, że będą jednakowe  nagrobki dla żołnierzy), powinny skupić się na tym, aby ci żołnierze  mieli odpowiedni sprzęt, byli odpowiednio zabezpieczeni i odpowiednio  przygotowani do wyjazdu na misje - zaznacza Kotas. 
Całkowitym  brakiem delikatności i niezrozumieniem sytuacji wykazał się wczoraj  Stefan Niesiołowski (PO), szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej. - Tak  jak trupy w Smoleńsku były dobre dla paru ludzi, tak i trupy w  Afganistanie przydadzą się im, by dobrać się do władzy - powiedział.  Pytany o to, kiedy polskie wojska wycofają się z Afganistanu, odparł: -  Aż Mułła Omar z całą bandą zadynda na jakiejś latarni.
Zbulwersowany  słowami Niesiołowskiego jest Dariusz Seliga (PiS). Zaznacza, że sam  poprosi ministra obrony o wyjaśnienie przyczyn śmierci żołnierzy w  Afganistanie i podda myśl o skierowaniu wniosku do komisji dyscypliny w  sprawie Niesiołowskiego. - Będę z władzami klubu rozmawiał, czy możemy  tutaj wnosić o zmianę przewodniczącego. Ten jego komentarz świadczy o  tym, że Platforma Obywatelska nie postawiła przed swoim kandydatem  wymagań merytorycznych. Słowa Niesiołowskiego wskazują, że były  wicemarszałek Sejmu, człowiek z wieloletnim doświadczeniem  parlamentarnym, nie potrafi uszanować śmierci polskich żołnierzy. Jego  język jest katastrofalny, nie do przyjęcia. Nie wiem, czy ta wypowiedź  nie nadaje się do komisji dyscypliny - mówi Seliga. Jak zaznacza,  Komisja Obrony Narodowej zawsze starała się pracować ponad partyjnymi  podziałami. - Do tej pory nie robiono podobnych wycieczek politycznych,  bo obrona narodowa to materia bardzo delikatna. To, co się dzieje w  Polsce, zawsze dotyka tych żołnierzy, którzy są wysłani na misje -  tłumaczy Seliga. - Pytania o cięcia budżetu zadawałem na wielu  komisjach. Oszczędzanie na armii do niczego nie prowadzi, za to płacą  żołnierze na misjach. Być może najbardziej brakuje im dziś śmigłowców,  tego wsparcia z powietrza. Osobiście będę prosił ministra, żeby stanął  przed komisją i wyjaśnił przyczyny tej całej tragedii oraz powiedział,  czy jest szansa na lepsze zabezpieczenie naszych żołnierzy - zaznacza  poseł. 
Sztab Generalny Wojska Polskiego niewiele miał do powiedzenia  na wczorajszym posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej,  poświęconym budżetowi MON. Szef SG gen. Mieczysław Cieniuch skrótowo  zakomunikował posłom jedynie to, co właściwie było już wszystkim znane z  przekazu medialnego - ilu polskich żołnierzy zginęło i w jakich  okolicznościach. - Cała relacja trwała może trzy minuty, nie więcej -  informuje Bartosz Kownacki, członek komisji. - Więcej mogłem przeczytać w  internecie - dodaje. Na obradach komisji zabrakło ministra obrony  narodowej Tomasza Siemoniaka.
Do tej pory w Afganistanie zginęło 35  polskich żołnierzy i cywilny ratownik medyczny. Na miejscu tragedii  pracuje już prokurator, który ma wyjaśnić wszystkie okoliczności  związane ze śmiercią naszych żołnierzy. - W każdym kontyngencie, czy to  afgańskim, czy wcześniej irackim, był zawsze prokurator, tak że nie ma w  tej chwili potrzeby wysyłania tam nikogo z kraju. Ten prokurator na  pewno wykonuje stosowne czynności - zapewniał wczoraj płk Zbigniew  Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnego Prokuratora Wojskowego. 
Niezręczne  kondolencje rodzinom żołnierzy złożył wczoraj premier Donald Tusk. -  Składam, chyba w imieniu wszystkich Polaków, bardzo, bardzo serdeczne -  jak to ujął szef rządu - kondolencje, wyrazy współczucia. - Nic nie  zadośćuczyni temu bólowi, szczególnie że ta tragedia spotkała nas  wszystkich przed świętami. To będzie smutna Wigilia dla polskiego wojska  - dodał. 
Wyrazy współczucia przekazał też z Pekinu prezydent  Bronisław Komorowski. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy ogłosi  żałobę narodową, tłumacząc wymijająco, że w resorcie obrony narodowej  istnieją odpowiednie procedury, które to regulują. - Są bardzo różne  formy okazywania współczucia i zaznaczania powagi śmierci polskich  żołnierzy. Jestem przekonany, że Ministerstwo Obrony Narodowej dołoży  wszelkich możliwych starań, aby w tym trudnym i bolesnym momencie  rodziny odczuły, że nie są same - powiedział Komorowski. Prezydent  zaznaczył, że na śmierć polskich żołnierzy w Afganistanie należy patrzeć  przez pryzmat sytuacji w tym kraju. Potwierdził również chęć  zakończenia polskiej misji do 2014 roku i przejścia na "jak najdalej  idącą misję szkoleniowo-bojową". 
Flagi we wszystkich jednostkach wojskowych były wczoraj opuszczone do połowy masztów.
Ceremonię  pożegnania poległych żołnierzy, których szef MON awansował pośmiertnie  na wyższe stopnie, zaplanowano na dzisiejszy poranek w bazie Ghazni.  Następnie ciała zostaną przewiezione do Bagram, największej bazy sił  koalicyjnych w Afganistanie. Po oddaniu im czci przez żołnierzy sił ISAF  zostaną one przetransportowane do Polski.
Nasz Dziennik Czwartek, 22 grudnia 2011, Nr 297 (4228)
Autor: jc
