Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Proces ochroniarzy z dyskoteki w Solinie

Treść

Dopiero tuż przed godziną 16 zakończył wczoraj Sąd Okręgowy w Krośnie przesłuchiwanie patomorfologa, biegłej z zakresu medycyny sądowej, w procesie ochroniarzy oskarżonych o śmiertelne pobicie 2 sierpnia 2005 r. w dyskotece "La Mirage" w Solinie 21-letniego Piotra Z., turysty z Warszawy.

Na ławie oskarżonych zasiadają Daniel S. (tymczasowo aresztowany), Franciszek L. (za poręczeniem majątkowym warunkowo uchylony areszt) i Grzegorz K. (odpowiada z wolnej stopy).

Wczoraj sąd odtworzył film z wizji lokalnej przeprowadzonej w lokalu nad Soliną 27 czerwca, m.in. po to, aby wezwani na rozprawę biegli mieli okazję zapoznać się z demonstrowanymi przez oskarżonych sposobami obezwładniania Piotra Z.

Sąd wezwał na wczorajszą rozprawę dwoje biegłych. W związku z tym, że biegły Marek Pitner, pracownik Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, wydał swoją opinię w oparciu tylko o zeznania świadków na etapie przygotowania prokuratorskiego, mecenas Artur Jurczak, pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej Anny Z., matki zmarłego, wnioskował, aby biegły zapoznał się z materiałem dowodowym zgromadzonym w trakcie trwania procesu. Do tego wniosku przychylili się również obrońcy oskarżonych, adwokaci Andrzej Podstawski i Tomasz Ostafil, podkreślając, by biegły wydał opinię po zapoznaniu się z całością materiałów.

- Postępowanie sądowe wniosło wiele nowych spraw. Materiał jest obszerniejszy i bardziej szczegółowy. Zawiera zeznania świadków, którzy nie byli słuchani w postępowaniu przygotowawczym - mówił mecenas Tomasz Ostafil.

Sąd postanowił uwzględnić - wyjątkowe zgodne, co się rzadko zdarza - wnioski adwokatów. Biegły Marek Pitner ma tydzień czasu na zapoznanie się z wszystkimi aktami sprawy i będzie zeznawać na kolejnej rozprawie 27 listopada.

W takiej sytuacji udało się przesłuchać tylko biegłą z zakresu medycyny sądowej, patomorfologa Magdalenę Hajduk-Targońską, która zeznawała kilka godzin. Pani doktor przeprowadzała sekcję zwłok (trwała 4,5 godziny) Piotra Z. w prosektorium szpitala w Sanoku i w detalach opisała obrażenia jakie doznał 21-latek z Warszawy. Przeprowadzona sekcja wykazała liczne obrażenia, szczególnie głowy, złamanie kości nosa, stłuczenie mózgu, obrzęk mózgu oraz wybroczyny krwawe w mózgowiu i pniu mózgu. Według biegłej te obrażenia oraz zachłyśnięcie się - w wyniku utraty przytomności - krwią i treścią pokarmową było przyczyną śmierci Piotra Z. Jak powiedziała biegła, obrażenia mogły powstać w wyniku uderzenia pięścią, butem, nogą (kolanem), stopą, kamieniem czy też uderzeniem o podłoże.

- Dlatego nie mogę jednoznacznie stwierdzić, czy obrażenia głowy powstały w wyniku uderzenia pięścią, butem czy też o podłoże - mówiła Magdalena Hajduk-Targońska, - Nie mogę wykluczyć wersji, że obrażenia, które stwierdziłam u denata, mogły powstać w wyniku uderzenia o słup.

Zdaniem biegłej rozległość obrażeń w tkance podskórnej głowy wskazywałyby na wielokrotne uderzenia. Uderzenie o słup uznała za najmniej prawdopodobne. - Wybroczyny krwawe, które stwierdziłam w całym mózgowiu, były prawdopodobnie wynikiem ostrego niedokrwienia, które było spowodowane zachłyśnięciem się treścią pokarmową i krwią, co doprowadziło do niewydolności oddechowej - stwierdziła biegła.

Jej zdaniem, ze względu na rozmiary obrażeń na głowie denata, najbardziej prawdopodobne są uderzenia pięścią, butem, kolanem, a na samym końcu o podłoże. Oprócz uderzeń w głowę, do stanu nieprzytomności mógł doprowadzić chwyt uciskający szyję. Przy tego rodzaju chwytach obezwładniających za szyję, od 1 do 3 minut - w zależności od cech osobniczych danej osoby - dochodzi do utraty przytomności. Biegła nie była w stanie stwierdzić, który z mechanizmów (uderzenie czy chwyt obezwładniający) zadziałał najpierw. Z sekcji zwłok wynika, że pokrzywdzony był dociskany do podłoża, w wyniku czego na plecach stwierdzono rozległy (19 na 6 cm) krwiak. - Uciśnięcie pleców pokrzywdzonego miało na pewno wpływ na utrudnienie jego oddychania - powiedziała biegła. Ze względu na rozmiary krwiaka na plecach prawdopodobnie był przytrzymywany przedramieniem lub podudziem.

Odpowiadając na pytanie adwokata Artura Jurczaka, biegła powiedziała, że gdyby Piotr Z. był wyprowadzany w ten sposób jak zaprezentowali to oskarżeni, to tak duża ilość obrażeń głowy nie mogłaby powstać. Wielkość tych obrażeń na głowie to m.in. 10 x 9 cm, 3 x 2 cm czy 5 x 4 cm.

Sąd dociekał szczegółów. Przewodniczący składu sędziowskiego Artur Lipiński pytał m.in. o uderzenia w inne części ciała. Biegła stwierdziła, że uderzenie, nawet silne, w jamę brzuszną nie musi pozostawiać śladów. - Moim zdaniem pokrzywdzony nie był trzymany bardzo silnie za szyję, bo to spowodowałoby jego uduszenie, ale to trzymanie mogło przyczynić się do utraty przytomności - powiedziała Magdalena Hajduk-Targońska.

W organizmie Piotra Z. nie stwierdzono alkoholu, a część świadków twierdziła, że pił piwo. Biegła powiedziała, że jeżeli w trakcie reanimacji lekarz podał płyn wieloelektrolitowy, to wówczas alkohol mógł "nie wyjść" ze względu na rozcieńczenie krwi i małą ilość wypitego alkoholu. Sąd odczytał pismo w tej sprawie ze szpitala w Lesku. Stwierdzono w nim, że lekarz karetki pogotowia podczas reanimacji podał pół litra płynu wieloelektrolitowego. - Nie było czuć alkoholu po otwarciu czaszki - powiedziała Magdalena Hajduk-Targońska, zaznaczając, że zawsze w takich sytuacjach to sprawdza.
(BH)
"Dziennik Polski" 2006-11-21

Autor: wa