Proces oskarżonej o werbowanie kurierów kokainy
Treść
Sąd Okręgowy w Krośnie zakończył wczoraj przesłuchiwanie świadków w procesie przeciwko 29 - letniej Beacie R. z Łężan, oskarżonej o werbowanie chętnych do przemytu kokainy z Ameryki Południowej do Europy. Beacie R. postawiono zarzut podżegania do zbrodni, bo tak traktowane są narkotyki, udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się przemytem kokainy. Kobiecie, która już wcześniej została przyłapana na przemycie narkotyków w Holandii i odsiedziała w tym kraju 6 miesięcy w więzieniu, grozi od 3 do 15 lat pozbawienia wolności. Wczoraj sąd przesłuchał trzech świadków, w tym Daniela K., który został zwerbowany wraz z kolegą Radosławem B. do pracy we Włoszech przez Beatę R. Nie wiedział, jaka to będzie praca. Mieli tylko "dobrze zarobić i szybko wrócić". Daniel K. był bezrobotnym. Pieniądze na podróż do Włoch przysłała jemu i koledze Beata R. Odebrali je w biurze Orbisu w Krośnie. Pojechali przed świętami Bożego Narodzenia w 2002 r. do Neapolu, gdzie po skontaktowaniu się telefonicznym z Beatą R. wkrótce spotkali się w pobliskim McDonaldzie. Świadek powiedział, że Beata R. przyszła na spotkanie z nimi ze swoim bratem Andrzejem i czarnoskórym mężczyzną, prawdopodobnie Marokańczykiem. Beata R. tłumaczyła, co mówił Murzyn i powiedziała wprost, że chodzi o przemyt narkotyków z Peru do Europy. - Mieliśmy polecieć do Peru jako turyści na tydzień, mieliśmy otrzymać aparaty, ciuchy, żeby wyglądać jak turyści. W ciągu tygodnia ktoś miał przynieść do hotelu towar, czyli narkotyki. Beata mówiła, że to ma być 5 kilogramów narkotyków. Nie mówiła, jakie to narkotyki - zeznawał Daniel K. Nie wiedział dokładnie, czy te 5 kg miało być podzielone na dwóch, czy każdy z nich miał po tyle przemycić. Prawdopodobnie mieli otrzymać 16 tysięcy złotych za przemyt. Narkotyki miały być ukryte w walizce. - Beata mówiła też, że celnicy są załatwieni i wiedzą, o co chodzi. Z Peru mieliśmy przewieźć narkotyki do Holandii. Po przylocie mieliśmy zadzwonić do Beaty i zostawić walizkę na lotnisku i odejść od niej. Miała nam powiedzieć, gdzie zostawić. Mieliśmy mieć zapewniony lot z Holandii do Włoch, ale już bez narkotyków - mówił w sądzie świadek. Daniel K. i Radosław B. po przyjeździe do Neapolu zamieszkali w hotelu opłaconym najprawdopodobniej przez Beatę R. Mieszkali w nim kilka dni. Codziennie przychodził brat Beaty R., aby ich zabrać do restauracji coś zjeść. Beata odwiedziła ich również dwa, trzy razy. Świadek powiedział, że czarnoskóry mężczyzna już w McDonaldzie odpisał ich dane z paszportów, a w hotelu Murzyn zabrał im paszporty, które potrzebne mu były do zakupu biletów lotniczych do Peru. - Nie chcieliśmy lecieć po narkotyki. Wiedzieliśmy, z czym to się wiąże. Baliśmy się powiedzieć to Beacie prosto w oczy. Udało się nam, bo czarnoskóry nie kupił biletów, ponieważ w okresie przedświątecznym nie było wolnych miejsc w samolotach. Wymyśliliśmy to z Radkiem, że musimy jechać na święta do Polski i spotkać się z rodziną. I tak powiedzieliśmy Beacie - opowiadał świadek. Beata R. zgodziła się na to, tylko prosiła, żeby wrócili i "nie robili jaj, bo może mieć problemy z Murzynem i może mieć przerąbane". Beata kupiła im bilety na powrót busem do kraju, oddała paszporty. Czarnoskórego mężczyznę widzieli ostatni raz na dworcu z Beatą R. tuż przed wyjazdem do Polski. Po powrocie na Podkarpacie Beata R. telefonowała do Radosława B. i pytała, kiedy w końcu przyjadą do Włoch. Świadek przyznał w sądzie, że się bali we Włoszech, ale nie chcieli tego pokazywać po sobie. Podczas rozmów w Neapolu Beata mówiła im, żeby po przemycie narkotyków z Peru do Holandii i powrocie do Polski mówili, że pieniądze zarobili przy połowie ryb. Inny świadek, Tomasz B., poznał Beatę R. w barze przy piwie, gdzie była ze swoim chłopakiem Robertem K., zarazem dobrym kolegą Tomasza B. Za pośrednictwem Roberta K. Beata miała pytać, czy by gdzieś nie pojechał. Świadek nie wiedział gdzie, ale wiedział, że chodzi o narkotyki. Potem dostał SMS do Beaty, która ponowiła propozycję. Odpisał jej, że pracuje i raczej nic z tego. Tomasz B. skłamał, że jest kierowcą TIR-a, bo nie chciał podjąć się przemytu narkotyków. Natomiast inny świadek Robert K., który poznał Beatę na dyskotece w Krośnie, powiedział, że znał jej przeszłość, bo sama mu wyznała, że siedziała pół roku w więzieniu w Holandii za przemyt narkotyków. Przyznał, że padła kiedyś taka sugestia, czy by Tomasz B. nie pojechał do Włoch przemycić narkotyki. Zdaniem świadka nie była to jednak propozycja, ale raczej "śmieszna rozmowa". We wcześniejszych zeznaniach, odczytanych przez sąd, Robert K. powiedział, że Tomek B. wyśmiał tę propozycję i potem żartowali z tego wyjazdu. Robert K. po wyjeździe do Niemiec i wcześniejszej kłótni rozstał się z Beatą R. Sprawa, która toczy się przed krośnieńskim sądem, wyszła na jaw, gdy zwerbowani przez Beatę R. kurierzy, dwaj młodzi mieszkańcy Krosna, wpadli w 2005 roku na lotniskach w Caracas i Sao Paulo z narkotykami. Obaj odsiadują wyroki w więzieniach w Brazylii i Wenezueli. Werbunek polegał na tym, że Beata R. proponowała dobre zarobki w wysokości 4-5 tysięcy euro w krótkim czasie. Telefonowała do swoich znajomych, młodych ludzi w Krośnie i okolicach, z Włoch, gdzie od kilku lat mieszkała koło Neapolu ze swoim konkubentem, Nigeryjczykiem, z którym ma 3-letniego syna. Spotykała się z potencjalnymi kandydatami także w Krośnie. Jak się potem okazało, szukała osób na prośbę Nigeryjczyka, z którym mieszkała. Jest on poszukiwany obecnie przez Interpol jako członek zorganizowanej grupy zajmującej się przemytem narkotyków. Proceder polegał na tym, że kurier przyjeżdżał do Włoch, skąd leciał samolotem do krajów Ameryki Południowej. Miał opłacone bilety oraz tygodniowy pobyt w hotelu. Otrzymywał też dokładne instrukcje, gdzie ma odebrać i po przylocie do Europy zostawić przesyłkę. Narkotyki były ukryte w specjalnie przygotowanej torbie oraz w kapsułkach, które kurier połykał przed podróżą. Jedna taka przesyłka, którą przemytnik odbierał w umówionym hotelu lub innym lokalu, zawierała około 3 kg kokainy. (BH) "Dziennik Polski" 2007-01-18
Autor: wa