Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Proces oskarżonej o werbowanie kurierów kokainy

Treść

Trzech lat pozbawienia wolności zażądała prokurator dla 29-letniej Beaty R. z Łężan, oskarżonej o podżeganie i werbowanie ochotników do przemytu kokainy z Ameryki Południowej do Europy. Obrońca oskarżonej wniósł o uniewinnienie. Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Krośnie zakończył się przewód sądowy. Wyrok zostanie ogłoszony 6 lutego. Beacie R. postawiono zarzut podżegania do zbrodni, bo tak traktowany jest handel narkotykami w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się przemytem kokainy. Kobieta już wcześniej została przyłapana na przemycie narkotyków w Holandii i odsiedziała w tym kraju 6 miesięcy w więzieniu. W mowie końcowej prokurator Iwona Czerwonka-Rogoź przypomniała, że Beata R. podżegała obywateli Polski do podjęcia się roli kurierów, czym dopuściła się przestępstwa z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, co stanowi zbrodnię. Według pani prokurator Beata R. działała na najniższym szczeblu zorganizowanej grupy przestępczej w Polsce, zajmującej się werbowaniem ochotników do przemytu narkotyków z Ameryki Południowej do Europy. W grudniu 2002 r. zwerbowała dwóch młodych mężczyzn z rodzinnej miejscowości do Włoch w celach zarobkowych. Pojechali, nie wiedząc jaka to będzie praca. Beata R. pokryła im koszty podróży, zakwaterowania i wyżywienia w Neapolu oraz zorganizowała spotkanie z Nigeryjczykiem, swoim konkubentem, działającym w międzynarodowym gangu narkobiznesowym. Nakłaniając i tłumacząc na język polski słowa Nigeryjczyka miała - według prokuratora - duży udział w tym procederze, a jej rolę określono jako aktywną. Obaj mężczyźni zwabieni do Neapolu nie chcieli uczestniczyć w przemycie, przestraszyli się i uciekli, pod pretekstem powrotu na święta, do Polski. Mieli szczęście, że akurat brakowało wolnych miejsc w samolotach do Ameryki Południowej i Nigeryjczyk nie był w stanie kupić dla nich biletów. Natomiast latem 2005 r. Beata R. zwerbowała troje młodych krośnian do przemytu narkotyków. Dwóch z nich, Damian P. i Artur S., wpadło na lotniskach w Brazylii i Wenezueli, a Anna S. po przemycie narkotyków z Holandii do Włoch, była zatrzymana w Neapolu i odbyła karę we włoskim więzieniu. - Mamiła ich wizja wielkich pieniędzy - mówiła prokurator. Po wpadce trojga krośnian ABW rozpoczęła śledztwo. Według prokuratury Beata R. działała w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Oferowała zwerbowanym kilkadziesiąt tysięcy złotych za przemyt. W tym celu nakłaniała znajomych. - Z jednej strony mamy matkę małego dziecka, z drugiej - przestępstwo będące zbrodnią - mówiła prokurator, żądając dla Beaty R. 3 lat pozbawienia wolności, jako kary minimalnej na jaką zasłużyła. Oskarżycielka przypomniała, że Damian P. i Artur S. nie wiadomo kiedy wyjdą na wolność z więzień w Wenezueli i Brazylii. Podkreśliła też wstrząsającą opowieść Anny S., młodej dziewczyny z Krosna, zeznającej w procesie jako świadek. - Nie był to pierwszy kontakt Beaty R. z grupą przestępczą. Kilka lat wcześniej została za przemyt narkotyków aresztowana w Holandii i odbyła karę pół roku więzienia - mówiła Iwona Czerwonka-Rogoź, zaznaczając, że oskarżonej niczego to nie nauczyło, choć mogła przewidywać skutki swoich czynów. Obrońca oskarżonej Tomasz Ostafil przyznał, że stan faktyczny nie budzi wątpliwości. Jego zdaniem istota problemu jest inna. Adwokat przypomniał, że w chwili popełnienia przestępstwa przez Beatę R. w Polsce obowiązywała inna ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii, która jednoznacznie stwierdzała, że przemyt narkotyków z Ameryki Południowej do Holandii nie jest przestępstwem w Polsce. Od 4 października 2005 r. obowiązuje w Polsce nowa ustawa. Jak podkreślił obrońca, nie ma przestępstwa bez ustawy. Jego zdaniem wobec Beaty R. należy stosować ustawę poprzednią, obowiązującą w Polsce do 4 października 2005 r. - Czyny Beaty R. można oceniać moralnie, a nie prawnie - podkreślił Tomasz Ostafil, przypominając, że Beata R. czynów dopuściła się do lipca 2005 r., czyli w okresie obowiązywania poprzedniej ustawy. Adwokat podał w wątpliwość, czy rozmowę na wiosnę 2006 r. Beaty R. ze swoim przyjacielem Robertem K. można zakwalifikować jako podżeganie. Beata R. pytała Roberta K., czy jego kolega Tomasz B. nie pojechałby z narkotykami i zarazem prosiła go, aby nie mówił tego Tomaszowi B. Robert K. wyśmiał Beatę R., a swojemu koledze powiedział to przy piwie i później obaj śmiali się z tej propozycji. - Czy zadanie pytania jest już przestępstwem? - pytał obrońca i odpowiadał, że zapytanie: czy by nie pojechał, nie jest żadnym nakłanianiem ani podżeganiem. Zdaniem mecenasa także SMS Beaty R. do Tomasza B., którego powiadamiała, że gdyby chciał jechać, ale się bał, to ona z nim pojedzie, także nie jest podżeganiem, a jedynie próbą skontaktowania się. - W SMS-ie nie ma mowy o przemycie narkotyków ani o pieniądzach, nie ma jednego zdania, po co ma tam jechać. Nam się może nie podobać zachowanie Beaty R., ale to nie jest przestępstwo. Możemy mieć osobisty, negatywny stosunek do Beaty R. Nie może być jednak skazywana w Polsce w myśl obowiązującej obecnie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii - argumentował Tomasz Ostafil, wnosząc o uniewinnienie swojej klientki. W ostatnim słowie Beata R. powiedziała, że przez własną głupotę zmarnowała sobie życie. - Nie zdawałam sobie sprawy, że wszystko tak się skończy - dodała. Po godzinnej przerwie, przewodniczący składu sędziowskiego Artur Lipiński powiedział, że ze względu na bardzo skomplikowaną sprawę, sąd ogłosi wyrok 6 lutego. Tekst i fot. (BH) "Dziennik Polski" 2007-01-31

Autor: wa