Protesty do skutku
Treść
Krzysztof Losz
Krzysztof Luft z Krajowej Rady Radiofonii i  Telewizji zapowiedział w niedzielnym głównym wydaniu "Wiadomości", że  jeszcze w tym roku KRRiT ogłosi konkurs na cztery miejsca na pierwszym  multipleksie cyfrowym. A przecież do tej pory otrzymywaliśmy informacje,  że wszystkie już zostały rozdysponowane i co najwyżej w nieokreślonej  przyszłości nadawcy będą mogli starać się o możliwość nadawania  cyfrowego sygnału naziemnego z drugiego multipleksu.
Z czego wynika  zmiana narracji Krajowej Rady i jaki jest jej podtekst? Mam  przeświadczenie graniczące z pewnością, że na taki przekaz KRRiT  wpłynęły przede wszystkim protesty Polaków przeciwko dyskryminowaniu  przez Radę Telewizji Trwam. Deklaracja Krzysztofa Lufta nastąpiła  przecież akurat dzień po warszawskim marszu w obronie wolnych mediów,  gdzie prawie 25 tysięcy osób protestowało na ulicy przeciwko  postępowaniu Rady wobec tego nadawcy. Takiego marszu nikt nie może  zlekceważyć, rzadko bowiem się zdarza, aby jakiś protest zgromadził w  stolicy aż tylu ludzi.
Ale jeszcze istotniejsze jest to, że do biura  Rady wysłano już około 1,5 mln podpisów w obronie katolickiej  telewizji, a będzie ich na pewno jeszcze więcej. Czegoś takiego Krajowa  Rada nie przeżywała w czasie swojej blisko 20-letniej historii.  Przeciwko takiemu postępowaniu Jana Dworaka i jego kolegów protestują  nie tylko stali widzowie Telewizji Trwam. Ludzie stają w jej obronie, bo  widzą, że sprawa dotyczy nie jakiejś tam decyzji administracyjnej  KRRiT, ale rzeczy fundamentalnych: równości wobec prawa i wolności  słowa. Polacy mają już bowiem dość samowoli władz i urzędników  lekceważących podstawowe prawa obywatelskie, takiego "miękkiego  totalitaryzmu". I jeśli teraz pozostaną bierni, to nie wiadomo, co im  władza zafunduje w przyszłości.
Rada nie spodziewała się aż tak  ogromnego oddźwięku na apel o. dr. Tadeusza Rydzyka w sprawie Telewizji  Trwam i teraz po prostu próbuje stępić ostrze krytyki, jaka ją słusznie  dotknęła, widząc, że to nie przelewki. Bo nie można wyrzucić do kosza  1,5 mln podpisów, uznając, że nic się nie stało. Zapewne też Rada  kalkuluje, że wysyłając quasi-pojednawcze sygnały o tym, iż sprawę  Telewizji Trwam być może uda się szybko załatwić, spowoduje zatrzymanie  akcji zbierania podpisów. Jednak te rachuby są błędne, bo protest będzie  prowadzony dopóty, dopóki KRRiT nie zacznie traktować katolickiego  nadawcy tak samo jak innych stacji telewizyjnych. Jeśli tak się stanie,  to wtedy Telewizja Trwam bez problemów znajdzie miejsce na multipleksie,  bo spełnia wszystkie warunki stawiane przez samą Krajową Radę.
Nasz Dziennik Wtorek, 21 lutego 2012, Nr 43 (4278)
Autor: jc
