Rehabilitacja Sokoła
Treść
Z podkarpackiego kwartetu w I lidze koszykarzy tylko łańcucianie stanęli na wysokości zadania. Tak bardzo zależało im na rehabilitacji po porażce z Zastalem, że pokonali naszpikowanych gwiazdami rywali z Kwidzyna. Łańcucianie pokazali w tym meczu charakter - na parkiecie pojawili się nawet kontuzjowani gracze, byle tylko dać coś z siebie i dołożyć cegiełkę do sukcesu. Hart ducha dał w efekcie bardzo miłe efekty - podopieczni trenera Dariusza Kaszowskiego sięgnęli po zasłużone zwycięstwo, pokonując faworyta ligi różnicą ośmiu punktów (78-70). Przedświąteczne zwycięstwo znacznie poprawiło nastroje w łańcuckim zespole i pozwala z większym spokojem przeczekać do pierwszej w nowym roku kolejki. - Dziękuję chłopakom za grę, zaangażowanie i wreszcie za wynik. Dali z siebie więcej, niż oczekiwaliśmy. Nikt nie miałby do rekonwalescentów pretensji, a jednak zagrali i wspierali drużynę. To zwycięstwo jest tym bardziej cenne, że walka o miejsce w ósemce zaostrza się i liczy się każdy punkt - powiedział trener Sokoła Dariusz Kaszowski. Pierwsze spotkanie rundy rewanżowej resoviacy rozgrywali na parkiecie Znicza Pruszków. Choć początkowo beniaminek nadawał ton wydarzeniom na parkiecie, to w miarę upływu czasu stracił wywalczoną w I kwarcie przewagę (19-8). Jako ciekawostkę należy podać fakt, iż naprzeciw sobie stanęli ojciec i syn - trener Resovii Bogusław Wołoszyn oraz występujący w drużynie gospodarzy jego syn Michał. Tym razem górą była młodość, a rodzinnych sentymentów nie należało oczekiwać. Zresztą syn trenera Resovii okazał się być najlepszym graczem gospodarzy, odbierając rzeszowianom swoimi akcjami w końcówce spotkania nadzieję na korzystny wynik. - Zagraliśmy w osłabieniu, we znaki dało się zmęczenie, ponadto słabo rzucaliśmy osobiste i to wszystko złożyło się na porażkę. Porażkę nieco za wysoką, ale poza ładną grą liczy się też skuteczność, a tej w niektórych elementach nam zabrakło - powiedział trener Resovii Bogusław Wołoszyn. Tego spotkania "stalówka" przegrać nie mogła, chociażby z uwagi na zajmowaną pozycję w tabeli. Stało się jednak inaczej, w pojedynkę ciągnący grę stalowowolan Rafał Partyka nie był w stanie przechytrzyć na wyjeździe Spójni Stargard Szczeciński. Naszym zawodnikom dały się we znaki kadrowe osłabienia, ale trzeba otwarcie przyznać, iż to spotkanie nie było rewelacyjne w wykonaniu podopiecznych trenera Leszka Kaczmarskiego. Słabo spisali się w walce pod koszami wysocy gracze, zawiodła także skuteczność w rzutach "za trzy" i pomimo niezłej postawy w obronie brakowało po prostu punktów, aby przechylić szalę na swoją korzyść. Po raz kolejny zawiodła tarnobrzeska Siarka, chociaż przegrać w Inowrocławiu to żaden wstyd. Podopieczni trenera Zbigniewa Pyszniaka byli jednak bliscy sprawienia niespodzianki. Przed IV kwartą wygrywali nawet różnicą 6 pkt (53-47), lecz w ciągu dziesięciu decydujących minut stracili przewagę i po końcowej syrenie z żalem patrzyli na tablicę wyników. Szczęście było tak blisko... (MS) "Dziennik Polski" 2006-12-19
Autor: wa