Sądowy finał bijatyki w Dukli
Treść
Zwrócenie uwagi nie może prowadzić do samosądów i stosowania wendety - podkreśliła sędzia Monika Kordyś Na 3,5 roku więzienia skazał wczoraj Sąd Rejonowy w Krośnie 19-letniego Dariusza S., którego uznał winnym pobicia Roberta S. w wyniku czego ten stracił oko. Natomiast brata Dariusza S., 18-letniego Konrada S. sąd skazał na 2 lata pozbawienia wolności, warunkowo zawieszając mu wykonanie kary na 5 lat i oddając pod dozór kuratora sądowego. Bracia mają wpłacić również nawiązkę na rzecz poszkodowanego: 8 tys. zł (Dariusz S.) i 2 tys. zł (Konrad S.). Wyrok nie jest prawomocny. Sąd, pod przewodnictwem Moniki Kordyś, uznał obu braci winnymi zarzucanych im czynów. Przypomnijmy, że w nocy z 24 na 25 lutego br. na ul. Kościuszki w Dukli, Robert S. wracał z baru wraz ze swoją kuzynką i jeszcze jednym mężczyzną. Był pod wpływem alkoholu. Kiedy zobaczył trzech młodych ludzi, którzy uderzali w witrynę wystawową sklepu komputerowego prowadzonego przez jego kolegę, myślał, że młodzieńcy próbują się włamać. Zwrócił im uwagę, grożąc, że zadzwoni na policję. Doszło do bijatyki, w wyniku której Robert S. uderzony wyrwanymi z ogrodzenia drzewa sztachetami, stracił oko. Lekarzom w Krośnie nie udało się uratować gałki ocznej, którą trzeba było usunąć, bo doznane obrażenia zagrażały drugiemu oku i w konsekwencji mogła mu grozić całkowita utrata wzroku. Sprawa miała bardzo skomplikowany charakter. Świadkowie w sądzie zeznawali inaczej niż w postępowaniu przygotowawczym, a ponadto oskarżeni przyjęli linię obrony, z której wynikało, że to nieletni Paweł P. zadał sztachetą ciosy w głowę Roberta S. Nieletni wziął całą winę na siebie, zmieniał zeznania i w końcu przyznał się, że składał fałszywe wyjaśnienia. Według prokuratora Sławomira Merkwy nieletni jest osobą bardziej zdemoralizowaną niż niejeden recydywista, z którymi miał do czynienia w swojej pracy zawodowej. Sąd ustalił ponad wszelką wątpliwość, że w pobiciu Roberta S. wzięły udział dwie spośród trzech osób i na pewno nie był to Paweł P. Pobili Roberta S. bracia S., do czego przyznał się starszy Dariusz podczas pierwszego i drugiego wyjaśnienia okoliczności. - Jedno jest pewne - prawda leży pośrodku - mówiła w uzasadnieniu wyroku przewodnicząca składu orzekającego Monika Kordyś, podkreślając naganność zachowania braci, którzy - według obrony - mieli zostać sprowokowani do takiego zachowania przez Roberta S. - Jakiekolwiek zwrócenie uwagi nie może prowadzić do samosądów. Nie może być tak, że jeden drugiemu będzie wymierzał sprawiedliwość i stosował wendetę - podkreśliła sędzia. Wymierzone kary, co podkreślił też sąd, są bardzo surowe. W przypadku Konrada S. na łagodniejszy wymiar kary miał wpływ m.in. fakt, że skazany jest osobą młodą, nie był wcześniej karany i sam zgłosił się na policję, a rolą sądu nie jest stosowanie ślepej represji, bo kara ma wychowywać. Natomiast Dariusz S. odsiaduje już karę 1 roku i 2 miesięcy. Nie jest niewiniątkiem. Sąd przypomniał również szeroki oddźwięk społeczny sprawy i w tym kontekście społeczne oddziaływanie takiego wyroku. - Zwrócenie uwagi na zachowanie przez kogokolwiek, to nic złego, a wręcz przeciwnie - podkreśliła sędzia Monika Kordyś. Robert S., któremu sąd przyznał nawiązkę - w sumie 10 tys. zł częściowego zadośćuczynienia, bo zdrowia i życia człowieka nie sposób wycenić - może dochodzić dalszych roszczeń w postępowaniu cywilnym. Prokurator Sławomir Merkwa domagał się 6 lat pozbawienia wolności dla Dariusza S. oraz 4 lata więzienia dla Konrada S. - Stał się ofiarą, bo chciał zachować się jak obywatel - mówił o poszkodowanym prokurator. - Często nie reagujemy, bo boimy się zemsty młodych ludzi - dodał. Robert S. jako oskarżyciel posiłkowy żądał 100 tys. zł odszkodowania. Obrońca braci Lilianna Filipczak-Godek nie zgodziła się, że była to postawa obywatelska Roberta S. Twierdziła, że poszkodowany sprowokował zachowanie braci. - To nie był atak, a próba odstraszenia czy zastraszenia poszkodowanego i powstrzymania od dzwonienia po policję - tłumaczyła. Pani adwokat w przypadku Konrada S. wnosiła o zmianę kwalifikacji prawnej czynu, a w przypadku Dariusza S. o uniewinnienie ze względu na brak dowodów. Robert S. ripostował obrończyni oskarżonych, że owszem był pod wpływem alkoholu, ale nie był pijany. Obaj bracia przeprosili na sali sądowej Roberta S. (przeprosiny zostały przyjęte). Dariusz S. nadal twierdził, że nie miał w ręce sztachety i to wielki koszmar. Natomiast Konrad S. prosił o łagodny wymiar kary. Po ogłoszeniu wyroku, prokurator powiedział dziennikarzom, że jest duże prawdopodobieństwo, iż będzie wniosek o apelację. Adwokat Lilianna Filipczak-Godek zapowiedziała, że najpierw złoży wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku. Natomiast Robert S. nie wiedział, czy będzie dochodził odszkodowania w procesie cywilnym. - Jestem już tym wszystkim zmęczony i czas by skończyć to jak najszybciej - dodał. Tekst i fot. (BH) "Dziennik Polski" 2007-08-24
Autor: wa