Sentymentalizm rozwodów
Treść
Rozwód to coś, co dzisiejsze gazety nie tylko reklamują, ale wręcz zalecają,  zupełnie jakby to była przyjemność sama w sobie. Jeśli tak dalej pójdzie,  wszystkie kwiaty, uczty i tańce staną się częścią nie eleganckiego ślubu, lecz  eleganckiego rozwodu. Cukiernia dostarczy z tej okazji pyszny tort rozwodowy.  (...) Krewni i znajomi, zaproszeni na imprezę, obejrzą oszałamiające bogactwo  rozwodowych prezentów (...), a gdy toasty zostaną spełnione, goście zbiorą się  na progu, by patrzeć, jak mąż i żona odchodzą, każde w swoją stronę.  (...)
Chcę tutaj zaprotestować, w imię logiki i jasności, przeciw  często spotykanej metodzie traktowania rozwodu i małżeństwa. (...) Metoda polega  po prostu na tym, że ckliwy chórek w prasie ciągle od nowa intonuje formułkę w  rodzaju: "Szanujemy małżeństwo, uwielbiamy małżeństwo, święte, boskie, idealne  małżeństwo; jego wspaniałość jest niewysłowiona. Prawdziwe małżeństwo to miłość.  Kiedy miłość zmienia obiekt, małżeństwo zmienia się wraz z miłością. Kiedy  miłość przemija lub wraca, z małżeństwem dzieje się to samo. O, cudowne,  przepiękne, szczęśliwe małżeństwo!".
Lubię sentymentalizm, w granicach  rozsądku, lecz mimo całej sympatii pozwolę sobie zauważyć, że to brednie.  Małżeństwo jest instytucją społeczną powołaną specjalnie w tym celu, by spełniać  konkretne funkcje i mieć konkretne ograniczenia; jest instytucją porównywalną z  innymi społecznymi instytucjami, takimi jak własność prywatna, służba wojskowa  albo prawnie zagwarantowane swobody obywatelskie. Nie ma sensu mówić o nim,  jakby zostało ulepione z kłębowiska zmiennych emocji. (...) 
Załóżmy, że  jakiś włamywacz powie: "Prywatną własność szanuję i poważam, prywatną własność  wielce sobie cenię, lecz jestem przekonany, że pan Brown traktuje swoje srebrne  sztućce bez rewerencji, z jaką przystoi traktować przedmioty tak wyjątkowe.  Dlatego srebrne sztućce przestają być jego własnością; w gruncie rzeczy one już  należą do mnie, bo ja doceniam wartość tych skarbów bardziej niż ktokolwiek inny  na świecie". Przypuśćmy, że morderca zawoła: "Cóż jest milszego i świetniejszego  niż życie ludzkie, przeżywane świadomie, w całej pełni swych bezcennych  możliwości! Muszę jednak z żalem stwierdzić, że pan Robinson ostatnio wydaje się  znużony i minę ma bardzo smętną. Życie w nastroju takiej melancholii nie  zasługuje na nazwę życia. Lepiej będzie, jeśli zwiększę moją wybujałą i wręcz  przesadną radość istnienia, podcinając Robinsonowi gardło za pomocą rzeźnickiego  noża". 
Jest ewidentne, że żaden z tych filozofów nie rozumie, co znaczy  zasada; nie pojmuje reguły, co dopiero wyjątków. (...) Podstawową rzeczą jest  to, że istnieje instytucja, wobec której trzeba być lojalnym. Jeśli  sentymentaliści naprawdę mówią szczerze, twierdząc, że szanują tę instytucję,  nie powinni sugerować, że instytucja jest tożsama z emocją. A do tego właśnie  sprowadza się cała ich retoryka.
Ci ludzie zawsze nam tłumaczą, czemu są  zwolennikami rozwodów. To akurat łatwo potrafię zrozumieć. Nie mogę tylko  zrozumieć, czemu są zwolennikami małżeństwa. Tak samo jak filozof-włamywacz  byłby lepszym filozofem, gdyby został bolszewikiem, tak też i głosiciel rozwodów  byłby bardziej logiczny, gdyby głosił wolną miłość. 
tłumaczenie - Jaga  Rydzewska 
Gilbert Keith Chesterton - frag ment eseju 
"The  Sentimentalism of Divorce" ze zbioru 
"Fancies versus Fads", 1923. 
"Nasz Dziennik" 2009-04-03
Autor: wa
