Siódma odsłona szkoły Smudy
Treść
W sobotę polska piłkarska drużyna narodowa po raz siódmy zagra pod  wodzą Franciszka Smudy. Jak na razie bilans Biało-Czerwonych  prowadzonych przez "Franza" nie porywa - to cztery zwycięstwa nad  słabymi zespołami i dwie porażki ze "średniakami". Jak nasi  reprezentanci poradzą sobie z Finami?
Sobotni mecz towarzyski  to już 31. konfrontacja narodowych reprezentacji piłkarskich Polski i  Finlandii. Jeśli spojrzeć na to spotkanie z perspektywy historycznej, to  Biało-Czerwoni powinni być faworytami tego spotkania. Polacy na  przestrzeni blisko 90 lat (pierwszy mecz zespoły rozegrały w Helsinkach w  1923 r.; przegraliśmy 3:5) aż dwudziestokrotnie ogrywali Finów, było  też siedem remisów i trzy porażki. Także bilans bramkowy wypada na  korzyść Polaków: 72-28. Taki dorobek to efekt m.in. wysokich wygranych  naszej reprezentacji: Poznań (1926) - 7:1, Kraków (1956) - 5:0, Chorzów  (1959) - 6:2 czy Szczecin (1965) 7:0. Niestety, ostatnia dekada nie była  już tak efektowna dla naszej reprezentacji, to: Poznań (2000) - 0:0,  Bydgoszcz (2006) - 1:3 w eliminacjach ME, Helsinki (2007) - 0:0 w  eliminacjach ME i Pafos (2008) - 1:0. Jak będzie w sobotę na stadionie w  Kielcach? Wkrótce się przekonamy. Prowadzona przez trenera Franciszka  Smudę reprezentacja spisywała się dotąd przeciętnie. Wprawdzie  wygraliśmy cztery z sześciu rozegranych meczów, przegrywając dwa  pozostałe, to jednak trzeba przyznać, że przeciwnicy nie byli zbyt  wymagający. W pierwszym meczu z nowym selekcjonerem (w listopadzie 2009)  Biało-Czerwoni ulegli (0:1) Rumunii i wygrali (1:0) z Kanadą. Ten rok  rozpoczęliśmy od przegranej (1:3) z Danią. Potem było już lepiej.  Zwycięstwa (3:1) z Tajlandią, (6:1) z Singapurem i (2:0) z Bułgarią z  pewnością podbudowały zespół. Na ile te wyniki są miarodajne? Trudno  ocenić, bo żaden z nich nie był rozgrywany o większą stawkę. Podobnie  będzie w sobotę. Niestety, w najbliższym czasie - z racji  niezakwalifikowania się Polski do mundialu w RPA - o mecze o stawkę  będzie ciężko. Liczy się jednak efekt końcowy. "Franz", który został  selekcjonerem kadry narodowej pod koniec października 2009 r.,  zastępując Leo Beenhakkera, ma przygotować naszą drużynę do piłkarskich  ME w 2012 roku. Jako współgospodarze tego wielkiego piłkarskiego  wydarzenia chcielibyśmy, by nasza reprezentacja liczyła się w tych  rozgrywkach.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-05-28
Autor: jc