SLD: Szmajdziński to Putin i Obama w jednym
Treść
Napieralski uznał, że fakt, iż mimo "trudnych warunków pogodowych" na  konwencję przybyło wielu działaczy partii, świadczy o tym, że jest ona "silna i  zwarta". Wskazał, iż SLD w przeciwieństwie do PiS i PO jest ugrupowaniem z  "wartościami". Zaliczył do nich po raz kolejny odgrzewane słowa-wytrychy, czyli  walkę o: równość wszystkich obywateli "bez względu na to, kto jaki ma portfel",  kolor skóry, orientację seksualną, płeć itd.
Napieralski nie  oszczędził w swoim wystąpieniu Instytutu Pamięci Narodowej, którego lustracyjne  działania nazwał "polowaniem na czarownice". Z kolei zmniejszenie przywilejów  emerytalnych funkcjonariuszy służb specjalnych PRL i Wojskowej Rady Ocalenia  Narodowego (WRON) przez Sejm uznał za "zabranie oficerom emerytur". - Znów IPN  oskarża autorytety, obrzuca je błotem, niszczy się ludzi wielkich tylko i  wyłącznie dla celów politycznych - użalał się szef SLD. Odniósł się w ten sposób  do najnowszych publikacji IPN, z których wynika, że gen. Wojciech Jaruzelski  prosił o pomoc Sowietów na 4 dni przed ogłoszeniem stanu wojennego oraz że  Aleksander Kwaśniewski został zarejestrowany przez komunistyczne służby  specjalne jako TW "Alek" w latach 1983-1989. Po słowach Napieralskiego  rozbrzmiały oszczędne brawa członków SLD, którzy najwyraźniej za główny punkt  programu konwencji uznali rozmowy z niewidzianymi od dawna kolegami partyjnymi.  
Podczas spotkania Sojusz zarekomendował wiceszefa partii Jerzego  Szmajdzińskiego jako kandydata w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. 
-  Miałem sen, kiedy syn marnotrawny, który odszedł, wraca do rodziny. Miałem sen,  gdzie syn zbyt gadatliwy mówi znowu od rzeczy - niestrudzenie nawoływał do  jedności ludzi lewej strony sceny politycznej, trawestując słynne wystąpienie  Martina Luthera Kinga przybyły na spotkanie Aleksander Kwaśniewski. Najwyraźniej  odniosło to pewien skutek. Owym "marnotrawnym synem" i "gadatliwym" okazał się  nie kto inny jak Leszek Miller, który przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r.  założył własną partię Polska Lewica. Prosząc o przyjęcie do szeregów SLD, nie  szczędził komplementów Szmajdzińskiemu, który - wedle jego słów - jest "smukły  jak Obama, opanowany jak Putin, czarujący jak Sarkozy i stanowczy jak Merkel".  Europosłanka Joanna Senyszyn nagabywana przez dziennikarzy uznała natomiast, że  Szmajdziński przypomina "z daleka" amerykańskiego aktora Gregory'ego  Pecka.
Posłowie PO, PiS i PSL nie wróżą Jerzemu Szmajdzińskiemu sukcesu w  wyborach prezydenckich. - To próba konsolidacji resztek, które pozostały z  lewicy. To próba ratowania przez szefa SLD własnej pozycji poprzez ustępstwa na  rzecz przedstawicieli postpezetpeerowskiego betonu - zauważył Joachim  Brudziński, szef Komitetu Wykonawczego PiS. Bartłomiej Biskup, politolog,  wykładowca z Uniwersytetu Warszawskiego, podkreślił, że głównym celem SLD wcale  nie jest wygrana Szmajdzińskiego, ale sam udział w kampanii wyborczej, która  jest doskonałą okazją promocji tego ugrupowania. 
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2009-12-21
Autor: wa
