Śledztwo przedłużone
Treść
Do 30 czerwca przedłużono - po raz kolejny - śledztwo w sprawie Laboratorium Frakcjonowania Osocza. Prokuratura zajmuje się wątkiem domniemanych nacisków ze strony pałacu prezydenckiego na sprawę LFO. Z niektórych zeznań wynika bowiem, że osoby na wysokich stanowiskach usiłowały wpłynąć na urzędników, aby kontynuować realizację tego projektu wbrew merytorycznym przesłankom, także ekonomicznym. Badany wątek sprawy mieleckiego laboratorium dotyczy domniemanych nacisków na to, aby sprawę LFO "wyciszyć". W czasie narady w pałacu prezydenckim miała być mowa o tym, by finansowanie budowy LFO w Mielcu przejęło Ministerstwo Zdrowia, a także o zatuszowaniu afery. O takich naciskach miał mówić podczas przesłuchania Mariusz Łapiński, były minister zdrowia. Zaprzeczyli natomiast Marek Wagner i Marek Ungier, były szef gabinetu prezydenta RP. W sprawie tej zeznawał także były prezydent Aleksander Kwaśniewski i jego żona. Oboje zaprzeczyli, jakoby były jakiekolwiek naciski. Aleksander Kwaśniewski przyznał jedynie, że zna jednego z oskarżonych, Włodzimierza W., ale nie ma to żadnego związku z aferą LFO. Zapewne wiele wyjaśniłyby zeznania byłego prezesa spółki Zbigniewa N., jednak przebywa on obecnie w Wielkiej Brytanii. Ponad dwa lata temu wydano za nim europejski nakaz zatrzymania, ale brytyjski sąd wciąż odkłada decyzję o przekazaniu mężczyzny stronie polskiej. Prokuratura chce postawić Zbigniewowi N. zarzut wyłudzenia 21 mln dolarów kredytów, przywłaszczenie 8 milionów dolarów, oraz działanie na szkodę spółki i fałszerstwa dokumentów. Laboratorium mieleckie miało być jedynym w kraju produkującym leki z osocza krwi. Dzięki temu powstawałyby leki kupowane dotychczas za granicą. Specjalna komisja rządowa zadecydowała o wyborze do realizacji budowy spółki Nedepol, a ona z kolei powołała w Pittsburghu w USA spółkę LFO - Laboratorium Frakcjonowania Osocza. W 1997 roku zaciągnięto pożyczkę w wysokości 32 mln dolarów. Rząd udzielił poręczenia 60 procent tego gigantycznego kredytu. Konsorcjum banków na czele z Kredyt Bankiem, które udzieliło pożyczki, przekazało spółce 21 milionów dolarów. 12 kolejnych milionów udziałowcy spółki LFO. Kiedy jednak tylko powstały dwa budynki, konsorcjum zażądało zwrotu pieniędzy, tych jednak już nie było. Wszystko zajął więc komornik. Mimo prowadzonych przez kilka lat prób sprzedaży budynków, nie udało się to. Na początku bieżącego roku pojawiła się jednak szansa, aby mielecka fabryka rozpoczęła produkcję. Spółka Bioton zasygnalizowała dokończenie i uruchomienie inwestycji w Mielcu - Laboratorium Frakcjonowania Osocza. Już zawarta została umowa dzierżawy z syndykiem masy upadłości LFO. Obowiązywać ma przez 10 lat, a miesięczny koszt czynszu to 80 tysięcy złotych. Bioton jest jedynym w Polsce i jednym z nielicznych w świecie producentów tzw. rekombinowanej insuliny ludzkiej. Ponadto produkuje także antybiotyki z klas anatomiczno-terapeutycznych oraz aminoglikozydy w formie kropli ocznych. Teraz chce rozszerzyć swoją działalność o produkcję preparatów krwiopochodnych, wykorzystywanych w leczeniu skaz krwotocznych m.in. hemofilii. Spółka nawiązała już współpracę z jednym z największych europejskich producentów preparatów krwiopochodnych, która pozwoli na dokończenie mieleckiej inwestycji, a następnie na efektywne wdrożenie odpowiednich technologii. Zgodnie z planami Biotonu, kiedy ruszy frakcjonowanie osocza, produkty sprzedawane będą na rynku polskim, ale także na strategicznych rynkach zagranicznych. Mimo iż dzieje się coś pozytywnego dla Mielca, równolegle rozwijają się wątki kryminalne. W lutym Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu wszczęła kolejne śledztwo związane z lekami produkowanymi z osocza krwi. Dotyczy ono niedopełnienia obowiązków służbowych przez pracowników Instytutu Hematologii i Transfuzjologii oraz Ministerstwa Zdrowia, którzy byli odpowiedzialni za zawieranie umów na przetwarzanie w Szwajcarii polskiego osocza. Polska mogła na tym stracić nawet 300 milionów złotych. Przedmiotem śledztwa jest m.in. wyjaśnienie, ile straciła strona polska zawierając niekorzystne dla siebie umowy. Chociaż osocze, z którego produkowano leki, pochodziło z Polski, leki nie miały dla nas korzystniejszej ceny. (EWAF) "Dziennik Polski" 2007-03-27
Autor: wa