Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sporne obrazy Beksińskiego

Treść

Spór o obrazy Zdzisława Beksińskiego, zamordowanego w lutym 2005 roku, między marszandem z Paryża Piotrem Dmochowskim, a Muzeum Historycznym w Sanoku, trafił do sądu. Paryski handlarz sztuką najpierw zaproponował muzeum wymianę dzieł mistrza, a teraz chce kupić dwa obrazy i domaga się, by muzeum, jako spadkobierca obrazów malarza, umowy dotrzymało. Muzeum kategorycznie odmawia i wystąpiło również z pozwem wzajemnym przeciw Piotrowi Dmochowskiemu, domagając się zwrócenia obrazu zapisanego przez Zdzisława Beksińskiego w testamencie Muzeum Historycznemu w Sanoku, a znajdującego się w kolekcji marszanda. Piotr Dmochowski od wielu lat kupował obrazy od Beksińskiego. Był przez co najmniej 10 lat paryskim marszandem artysty. Ta współpraca trwała od lat 80. minionego wieku do 1993 roku. Beksiński zerwał umowę z Dmochowskim. Dlaczego? - Po 1990 roku kurs złotówki do dolara nie był już tak korzystny jak w czasach PRL. Sprzedawanie obrazów marszandowi po nowym kursie walut było niekorzystne dla Beksińskiego. Ta umowa ciążyła mu bardzo - mówi Wiesław Banach, dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku. - Beksiński był amatorem w prawie. Za zerwanie umowy, jako zadośćuczynienie, oddał Dmochowskiemu 50 obrazów za darmo. Potem okazało się, że dał mu jeden obraz więcej. Dmochowski ponownie nawiązał kontakt z malarzem dopiero po śmierci żony i syna Beksińskiego. Korespondowali i porozumiewali się drogą e-mailową. Paryski marszand po śmierci malarza zaproponował muzeum w Sanoku wymianę dzieł Beksińskiego. Za obraz "Postać z czerwoną łzą" (2004 r.) oferował obraz z własnej kolekcji "ON" (1989). Miał też zrezygnować z roszczeń do obrazu "Postać w kolorowej szacie". - To jakieś nieporozumienie - irytuje się dyrektor Wiesław Banach. - Jak ja mogę wydać obrazy ze zbiorów muzeum. Na przekazanie eksponatu musi być zgoda ministra kultury. Kiedy muzeum nie zgodziło się na wymianę dzieł, marchand zwrócił się o sprzedaż dwóch obrazów: "Postać z czerwoną łzą" i "Postać w kolorowej szacie". Oferował 5 tysięcy euro za jeden obraz, czyli tyle, ile płacił kiedyś Beksińskiemu. Po śmierci wielkiego malarza jego dzieła kosztują obecnie znacznie więcej. Muzeum Historyczne w Sanoku propozycję odrzuciło. Po zerwaniu przez Beksińskiego umowy z Dmochowskim, artysta w 1994 r. rozliczając się z marszandem przekazał mu o jeden obraz za dużo. Zamiast 50 dzieł, Dmochowski otrzymał 51. Tym dodatkowym obrazem był sygnowany przez Beksińskiego dużymi literami "ON" (artysta nie nazywał swoich dzieł ani nie nadawał im tytułów) namalowany w 1989 roku. Dyrektor sanockiego muzeum przypomina, że Beksiński - po ponownym nawiązaniu kontaktów z marszandem - prosił o zwrot obrazu "ON", bo uważał, że jego miejsce jest w muzeum w Sanoku. Marszand miał obraz odesłać, ale tego nie zrobił. Po śmierci Beksińskiego obraz pozostał w kolekcji Dmochowskiego. Marszand być może oddałby dzieło "ON" podczas planowanej pod koniec lutego 2005 roku wizyty u artysty w Warszawie, gdzie miał kupić dwa podobające mu się obrazy. Do spotkania nie doszło, bo 21 lutego 2005 roku malarz został zamordowany w swoim domu. Po ponownym nawiązaniu kontaktów Beksiński w ostatnich trzech latach życia sprzedawał obrazy Dmochowskiemu drogą e-mailową. Negocjowali za pomocą poczty elektronicznej, pisali do siebie listy, które Dmochowski opublikował na swojej stronie internetowej. Marszand uznał, że prowadzona korespondencja z artystą w sprawie kupna obrazów, jest podstawą, by muzeum, jako spadkobierca, umowy dotrzymało. - Dmochowski twierdzi, że ma podpisaną umowę z malarzem. Nie ma żadnej umowy. Były to tylko i wyłącznie negocjacje prowadzone drogą e-mailową. Zresztą taka korespondencja trwała między nimi wcześniej - podkreśla Banach. Zdzisław Beksiński cały swój dorobek i majątek przekazał Muzeum Historycznemu w Sanoku, w swoim rodzinnym mieście. Zgodnie z zapisem testamentowym malarza muzeum stało się jedynym spadkobiercą. Muzeum posiada w swoich zbiorach kilka tysięcy obrazów, reliefów, rzeźb, rysunków, grafik i fotografii. Zgodnie z testamentem obrazy, które chce kupić marszand oraz dzieło "ON", którego Dmochowski nie oddał mistrzowi za życia, są własnością muzeum. W odpowiedzi na pozew Dmochowskiego muzeum wystąpiło z powództwem wzajemnym o zwrot obrazu "ON". Pierwsza rozprawa miała się odbyć 1 lutego w Sądzie Rejonowym w Sanoku. Została odroczona z powodu nieobecności pełnomocnika marszanda. Sąd wyznaczył nowy termin na 15 marca. (BH) "Dziennik Polski" 2007-02-14

Autor: wa