Sportowy bilans roku 2006
Treść
PiŁka noŻna - drugoligowy rodzynek Podkarpaccy kibice futbolu, dyscypliny najbardziej popularnej, wciąż nie mogą doczekać się powrotu regionalnej ekipy na boiska ekstraklasy. Po spadku Tłoków Gorzyce w czerwcu 2004 roku przez dwa lata piłkarskie Podkarpacie nie istniało nawet na zapleczu ekstraklasy. Miniony rok wreszcie to odmienił. Zanim jednak cała piłkarska Stalowa Wola mogła cieszyć się z awansu, w rundzie wiosennej bywało różnie. Mistrz jesieni roztrwonił przewagę, do głosu doszli rywale i kiedy wydawało się, że nawet miejsce premiowane barażem jest już poza zasięgiem, podopieczni trenera Sławomira Adamusa raz jeszcze przypuścili szturm. Atak był skuteczny i w tabeli na mecie sezonu zajęli drugą pozycję, co dało im prawo ubiegania się o awans do II ligi w barażach z Heko Czermno. "Stalówka" nie popełniła w posezonowej dogrywce błędu i powróciła na zaplecze ekstraklasy. Kwestie organizacyjne sprawiły jednak, iż stalowowolanie musieli rozegrać kilka spotkań w roli gospodarza na boisku w nieodległych Gorzycach. Jak spisywali się gracze Sławomira Adamusa? Grali dość dziwnie. Serię zwycięstw zanotowali w okresie, gdy obawy budził każdy mecz, natomiast później, kiedy już okrzepli, mieli duże problemy z przeciwnikami. Początek sezonu w wykonaniu "Stalówki" był dosyć udany. Na inaugurację drugoligowych rozgrywek podopieczni Sławomira Adamusa pokonali Podbeskidzie Bielsko Biała 3-1, zremisowali w Polkowicach 2-2, później odnieśli dwie wygrane nad warszawską Polonią oraz w Opolu - i piastowali pozycję w ścisłej czołówce tabeli. Te dziesięć punktów bardzo im się przydało, ponieważ od czasu bolesnej porażki z bytomską Polonią 0-5 piłkarze ze Stalowej Woli mieli problemy ze zdobywaniem bramek, a kolejne zwycięstwo odnieśli dopiero... po dwóch miesiącach, pokonując w przedostatniej kolejce Unię Janikowo 2-1. Na półmetku rozgrywek uplasowali się ostatecznie na dwunastej pozycji, w strefie barażowej. Warto zauważyć, iż "Stalówka" wszystkie cztery zwycięstwa odniosła nad drużynami niżej od siebie notowanymi. Na boiskach trzeciej ligi wciąż plącze się rzeszowska Stal. Biało-niebiescy kolejny już sezon dobijają się do drugoligowych bram. Nie wykorzystali swej szansy także wiosną, mimo że mieli ku temu wiele dogodnych sposobności. Latem rozpoczęli przygotowania do nowego sezonu z kolejną myślą o awansie. Prawdę mówiąc, kadrowo rzeszowianie zdecydowanie górują nad przeciwnikami, ale jeszcze raz sprawdziło się znane porzekadło, iż same nazwiska nie grają. Marek Drozd, Krzysztof Majda, Łukasz Szczoczarz to doświadczeni gracze, którzy mają za sobą staż na drugo- i pierwszoligowych boiskach, a jednak rzeszowski team zajął dopiero piątą pozycję na półmetku sezonu. Cudów nie zdziałał trener Piotr Brzeziński, ale czego znowu można od niego wymagać, skoro jego podopieczni płatają takie figle jak porażka z rezerwami kieleckiej Korony, czy też kuriozalna przegrana z Wierną Małogoszcz? Udanie w trzecioligowym gronie zadomowił się dębicki beniaminek. Wisłoka powróciła po czterech latach do III ligi i po rundzie jesiennej zajmuje dziesiątą pozycję z 18 pkt. Nie jest to jednak lokata bezpieczna, więc wiosną podopiecznych trenera Mirosława Kality czeka twarda walka. W bardzo trudnej sytuacji znalazła się sanocka Stal. Debiutancki sezon na trzecioligowych boiskach podopieczni trenera Ryszarda Federkiewicza bez większego trudu ukończyli na bezpiecznej pozycji, jednak w drugim sezonie ich gry w tym gronie pojawiły się prawdziwe schody. Jedenastka z Sanoka wygrała jesienią tylko jeden mecz, na dodatek na wyjeździe. Przed własną widownią zespół przegrał niemal wszystkie spotkania. O Stali Sanok zrobiło się jednak głośno w całym kraju, gdy odniosła historyczne zwycięstwo w Pucharze Polski z aktualnym mistrzem, Legią Warszawa (2-1). Później do Sanoka przyjechała Arka Gdynia i dopiero w dogrywce pokonała outsidera III ligi. Szkoda tylko, że pucharowe sukcesy nie poszły w parze z ligowymi wynikami, ponieważ aktualnie Stal Sanok zamyka tabelę III ligi z dorobkiem zaledwie 7 pkt. Trener Ryszard Federkiewicz nie dotrwał na swej posadzie; zwolniono go jeszcze przed zakończeniem rundy jesiennej. Piłkarska wiosna nie była szczęśliwa dla zespołów leżajskiej Pogoni oraz Tłoków Gorzyce. Nasi trzecioligowcy opuścili szeregi tej klasy rozgrywkowej i powrócili do rozgrywek regionalnych. Gorzyczanom nie pomogła nawet niezła zaliczka z rundy jesiennej, wiosną gruntownie odmłodzony zespół nie poradził sobie w walce z doświadczonymi rywalami. W przypadku Tłoków to lądowanie było niezwykle bolesne, ale trudno było oczekiwać cudów, kiedy klubowa kasa świeciła pustkami. Zanosiło się nawet na to, iż gorzycka piłka będzie musiała rozpocząć nowy rozdział w "okręgówce", jednak zgłoszony do rozgrywek IV ligi zespół Tłoków przystąpił do rywalizacji. Rękawica została wprawdzie podjęta, ale problemy organizacyjno-finansowe odbiły się na wynikach i w rezultacie Tłoki zamykają czwartoligową tabelę. Na przeciwległym biegunie znalazła się ekipa Resovii. Jeszcze wiosną rzeszowianie bronili się przed spadkiem, co było ewenementem w jej historii, aby za niespełna pół roku zasiąść na fotelu lidera. Wzmocnienia takimi piłkarzami jak Bartłomiej Bogacz i Sławomir Przybyła okazały się strzałem w dziesiątkę. Podopieczni trenera Macieja Huzarskiego pewnym krokiem zmierzają ku III lidze, ale droga przed nimi jeszcze daleka. Miniony rok przyniósł sporo piłkarskich emocji również w rzeszowskiej "okręgówce". Wiosną tasowały się pomiędzy sobą ekipy Crasnovii i Głogovii, aby dopiero na samym finiszu rozstrzygnąć o ligowych premiach. Górą była Crasnovia. W nowym sezonie ton rozgrywkom zaczęli nadawać spadkowicz Elektrociepłownia oraz wzmocniona personalnie Korona Rzeszów. Jest też i ten trzeci - Strumyk Malawa, który efektownie zakończył tegoroczną jesień i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w walce o awans do IV ligi. Na plus: - powrót podkarpackiej drużyny, po dwuletniej nieobecności, na boiska II ligi; - sensacyjne zwycięstwo Stali Sanok nad warszawską Legią w Pucharze Polski, minimalna porażka z Arką Gdynia w dalszym etapie tych rozgrywek; - Resovia na czele IV ligi: "pasiaki" muszą jeszcze przetrwać wiosnę na fotelu lidera; Na minus: - postawa Stali Sanok w III lidze; - nie zawsze skuteczna gra rzeszowskiej Stali, mimo iż drużyna z ul. Hetmańskiej personalnie bije na głowę rywali - pikujący lot Tłoków Gorzyce. Aż dziw, że jeszcze nie doszło do kompletnej katastrofy. ŻuŻel - powrót na salony Tegoroczny sezon żużlowy na Podkarpaciu miał z pewnością bardziej podniosły charakter niż w ostatnich kilku latach. Wszystko za sprawą osiągnięć rzeszowskich asów czarnego sportu w rozgrywkach ligowych, a przede wszystkim młodzieżowych. Te wydarzenia oraz pojedynki ligowe - dla niektórych sympatyków żużla będące pierwszymi meczami na szczeblu ekstraligi - na długo pozostaną w pamięci widzów. To dyscyplina od lat przyciągająca na trybuny rzesze kibiców; tym razem zmagania śledziło minimum 6 tysięcy widzów. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku Marma zakontraktowała dwóch asów - byłego indywidualnego mistrza świata Duńczyka Nicki'ego Pedersena oraz posiadającego polskie obywatelstwo Norwega Rune Holtę. W styczniu do tego towarzystwa dołączył Tomasz Chrzanowski i na papierze rzeszowski beniaminek naprawdę dysponował mocnym składem, który teoretycznie pozwalał na walkę nawet o medale. Komplet widzów obejrzał inauguracyjny pojedynek z częstochowskim Włókniarzem. Górą w tej konfrontacji był beniaminek. Niewiele brakowało, a rzeszowianie znaleźliby się w czwórce play off rywalizującej o miejsca na podium. Wystarczyło zwyciężyć w ostatniej rundzie zasadniczej części sezonu na torze w Częstochowie. Inna sprawa, że również bez wygranej na torze częstochowskich "Lwów" podopieczni trenera Janusza Stachyry również mogli zapewnić sobie możliwość walki o podium. Głupio stracone punkty na własnym torze z Atlasem Wrocław oraz pechowy defekt Rune Holty w meczu z bydgoską Polonią i w rezultacie utrata punktu bonusowego pozbawiły Marmę szans na medal. Beniaminek musiał zadowolić się szóstą pozycją. W dodatku zupełnie niepotrzebnie skonfliktowano się z Rune Holtą, który po sezonie przeniósł się do Tarnowa. W gorączce transferowej rzeszowianie pozyskali Anglika Scotta Nichollsa oraz Rafała Dobruckiego, ale poza Norwegiem z kadry ubył jeszcze Tomasz Chrzanowski, więc te zakupy można potraktować jedynie jako załatanie powstałych dziur. Z krajowych zawodników pozostali tylko juniorzy, Maciej Kuciapa oraz Paweł Miesiąc. Klubowe barwy zmienił Tomasz Rempała, Dariusz śledź po wypożyczeniu powrócił do wrocławskiego Atlasu, zaś nieznana pozostaje na razie przyszłość Dawida Stachyry, Karola Barana oraz szkoleniowca Janusza Stachyry. W konkurencjach młodzieżowych nastąpił jednak prawdziwy wysyp medali. Porównując juniorskie sukcesy z lat 1994-96 trudno oprzeć się wrażeniu, że w tamtym czasie potencjał rzeszowskiej młodzieży był większy. Może dlatego, że wówczas równych poziomem "muszkieterów" było czterech... Aktualnie pierwsze skrzypce grała dwójka młodzieńców. Paweł Miesiąc i Dawid Stachyra osiągnęli w tym roku naprawdę wiele, w dodatku kumulując te sukcesy. Tylu złotych medali w konkurencjach młodzieżowych w historii rzeszowskiego klubu jeszcze nie było. Jest o czym wspominać: złoto Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski, złoty medal Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. Indywidualnie rzeszowianie byli bliscy medali w finale MIMP, ale na przeszkodzie Dawidowi Stachyrze stanął sędzia, który wykluczył go z jednego z biegów za przewinienie innego zawodnika. Historycznymi osiągnięciami może się pochwalić Paweł Miesiąc. Jako drugi w historii rzeszowski reprezentant awansował do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, gdzie zajął piątą pozycję, ponadto stanął na najwyższym podium Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów; bezsprzecznie jest więc najbardziej utytułowanym zawodnikiem młodzieżowym w historii rzeszowskiego speedway'a. Smutne nastroje panują jednak w Krośnie. Los nie oszczędzał "Wilków", w dodatku okrutnie obszedł się z jej jeżdżącym trenerem Rafałem Wilkiem. Przed rokiem krośnianie wystąpili w roli beniaminka pierwszoligowych rozgrywek i po spotkaniach barażowych z Ukrainą Równe utrzymali się w tej klasie rozgrywkowej. Teraz było wiadomym, iż - wobec rezygnacji ze startów w I lidze zespołu z Gdańska - bezpośrednio spadek nikomu nie zagraża, a ostatnia drużyna będzie musiała stoczyć pojedynki barażowe. Całkiem możliwe, że krośnianie uniknęliby tego przykrego przymusu, ale w maju podczas spotkania z GTŻ Grudziądz poważnemu wypadkowi uległ Rafał Wilk. Kontuzja wykluczyła go z czynnego uprawiania sportu i skazała na walkę o powrót do zdrowia. Krośnianie bez swego jeżdżącego trenera i zarazem lidera drużyny nie zdołali wyprzedzić w tabeli żadnego z konkurentów, zaś w barażach musieli uznać wyższość poznańskiego zespołu i opuścili szeregi pierwszoligowców. Na plus: - świetna jazda w rozgrywkach ligowych Nicki'ego Pedersena oraz rzeszowskich juniorów; - awans krośnieńskiego duetu do finału MPPK; - wysyp medali w kategorii juniorów: najbardziej "ozłoconym" zawodnikiem okazał się Paweł Miesiąc, który na najwyższym podium stawał w finałach MDMP, MMPPK oraz DMŚJ, Na minus: - szóste miejsce rzeszowskiej Marmy w ekstralidze, czyli pozycja poniżej oczekiwań: słusznie przestrzegali Jacek Ziółkowski i Janusz Stachyra, mówiąc, iż medale rozdaje się we wrześniu, nie zaś przed sezonem. Marmę stać było na więcej, szczęście przeszło koło nosa. Chociaż z drugiej strony spokojne utrzymanie się w ekstralidze mimo wszystko powinno cieszyć; - obrońcy złotego medalu przepadli w eliminacjach: kpiną był fakt, że przed półfinałem MPPK brakowało chętnych do reprezentowania barw Marmy; - rozstanie w atmosferze skandalu Marmy z Rune Holtą; - dramatyczny wypadek Rafała Wilka: jeżdżący trener krośnian, wychowanek rzeszowskiej Stali podczas spotkania z GTŻ Grudziądz doznał kontuzji, która wyeliminowała go ze sportu. Aktualnie przechodzi rehabilitację i walczy o powrót do zdrowia; - spadek KSŻ Krosno do II ligi. Koszykówka - kto na nich stawiaŁ? Takiego roku w podkarpackiej koszykówce dawno już nie było. Czasy gry Resovii w ekstraklasie pamiętają starsi już kibice, przez wiele lat nasz region nie był reprezentowany na najwyższym szczeblu rozgrywek. W I lidze faworytem był kto inny, ale właśnie zespół prowadzony przez trenera Stanisława Gierczaka pokazał nieoczekiwanie lwi pazur. Budowana od kilku sezonów drużyna utemperowała zapędy bogatszych rywali i po dwóch rundach play off stało się jasne, że koszykarska ekstraklasa zawita w nowym sezonie do Jarosławia. Radości nie było końca, ale zarazem przed klubem stało ogromne wyzwanie. Sprawy kadrowo-organizacyjne zaczęły zaprzątać głowy działaczy. Zmodernizowano halę, by obiekt spełniał wymogi gry w PLK; dziś trybuny jarosławskiej widowni mieszczą prawie 2 tysiące widzów, znacznie poprawione zostało także oświetlenie. W sprawach kadrowych poczyniono pewne kroki - powrócił do Jarosławia Piotr Szczotka, ograny już na parkietach ekstraklasy, ponadto zakontraktowano dwóch czarnoskórych graczy - Tony Akinsa i Roberto Gittensa. Na inaugurację ligowych rozgrywek do Jarosławia zawitał wicemistrz kraju Anwil Włocławek. To był pojedynek dwóch aktorów - Tony Akinsa i Andrzeja Pluty. Gdyby nie ten drugi, faworyci wyjechaliby z niczym. Po trzech kolejnych meczach (i zarazem dwóch zwycięstwach) skończyła się sielanka. W nocy doszło do burd z udziałem koszykarzy, w których ucierpieli obaj czarnoskórzy gracze. Dyscyplinarnie zwolniono ich ze Znicza, po czym Akins znalazł zatrudnienie w Ostrowie Wlkp, gdzie gra jedną z głównych ról. Tymczasem w zespole Znicza rozpoczęła się kolejna karuzela. Pojawiali się kolejno Ricky Clemons, Ime Oduok, Steve Logan, Alvin Cruz i Dejan Becin. Ostatecznie szybko zrezygnowano z usług Logana, który przed wyjazdem do Sopotu oświadczył, iż... bolą go nogi i na żaden mecz się nie wybiera. W Sopocie beniaminek przerwał swoją zwycięską wyjazdową serię, a że na własnym parkiecie nie może przełamać niemocy, ostatnią ligową wygraną jarosławianie zanotowali w listopadzie w Tarnowie. W I lidze ze zmiennym szczęściem radzili sobie nasi pozostali przedstawiciele. Nie błyszczał już łańcucki Sokół, nieźle spisała się stalowowolska Stal, zaś w ostatniej chwili ze stryczka urwała się tarnobrzeska Siarka. W nowym sezonie nadal w I lidze występuje podkarpacki kwartet. Do wspomnianej trójki dołączyła bowiem Resovia, która po czteroletniej nieobecności na zapleczu ekstraklasy otrzymała dziką kartę. Warto przypomnieć, iż zespół "Bieszczadzkich Wilków" nigdy nie spadł z I ligi; rzeszowianie zostali odsunięci od gry na skutek problemów natury organizacyjno-finansowej. Po relegowaniu do III ligi, zespół został stworzony od zera. W kobiecym baskecie niewiele się zmieniło od kilku sezonów, poza organizacyjnymi roszadami w rozgrywkach. Na obecną chwilę nasze żeńskie drużyny występują w I lidze, ale koniecznie trzeba odnotować obecność w niej reaktywowanego zespołu AZS Rzeszów, który po kilku latach nieobecności, z byłymi swoimi reprezentantkami ponownie zaistniał na ligowych parkietach. Na plus: - awans Znicza Jarosław do ekstraklasy; - powrót Resovii na pierwszoligowe parkiety; - reaktywacja koszykarskiej sekcji AZS Rzeszów; Na minus: - nocne wydarzenia w jednym z jarosławskich lokali i roszady personalne w Zniczu; - "rekordowa" porażka Znicza z Prokomem: takiej druzgocącej przegranej dawno już nie zanotował żaden zespół. Prokom pokonał Znicza 105-45; - nieco słabsze niż w minionych latach występy podkarpackich pierwszoligowców. Łucznictwo - potwierdzili klasĘ 2006 rok łucznicy rozpoczęli od mocnego uderzenia. W Halowych Mistrzostwach Polski juniorów i juniorów młodszych rozegranych w marcu w Katowicach rewelacyjnie spisał się Paweł Klęba z Resovii w kategorii łuków bloczkowych. Nie dał szans rywalom, prowadził od początku do końca, zdobywając złoty medal. Zmobilizował swoim występem koleżanki klubowe, które w finale uległy tylko juniorkom mł. z Łucznika Żywiec - zdobywając tytuły wicemistrzyń Polski. Zespól Resovii występował w składzie: Joanna Płonka, Aleksandra Płonka, Jolanta Rączka i rezerwowa Iwona Jastrzębska. Znakomitych rywali i sparingpartnerów mają rzeszowscy łucznicy w reaktywowanej sekcji Górnika Grabownica, która pod opieką szkoleniową Jacka Ryby znalazła się w czołówce (III miejsce) w punktacji klubowej ogólnopolskiej olimpiady młodzieży i znacząco przyczyniła się do zajęcia II miejsca przez województwo podkarpackie. W radomskim Memoriale Michała Sawickiego rywalizację juniorów wygrał Mateusz Ryba z Górnika Grabownica wynikiem 1193 pkt. Na miejscu trzecim uplasował się reprezentant Resovii - Paweł Płonka, uzyskując 1173 pkt. W kategorii juniorek młodszych Aleksandra Ryba z Górnika była trzecia (1166 pkt), a Jolanta Rączka z Resovii - siódma (1106 pkt). W składzie reprezentacji narodowej juniorów na zawody międzynarodowe we Lwowie znaleźli się: Aleksandra Płonka z Resovii i Piotr Ryba z Górnika Grabownica. Nasze reprezentantki spisały się dobrze w konkursie drużynowym, zajmując III miejsce. Na otwartych torach juniorki młodsze Resovii złotym medalem mistrzostw Polski potwierdziły, że są najlepiej strzelającym zespołem. Boks - raz na wozie, raz pod wozem To miał być rok Dawida Kosteckiego. Sezon rozpoczął wyśmienicie od zwycięstwa w Busku Zdroju nad Richardem Nwoba, później rzeszowski pięściarz solidnie przygotowywał się do majowej walki podczas gali boksu w Krośnie, jednak zarówno on, jak i licznie dopingująca go widownia przeżyli srogi zawód. Pokonał go Rachid Kanfouah z Francji, co było małym zaskoczeniem. Na kilka tygodni "Cygan" zniknął z ringów, aby w listopadzie powrócić w glorii zwycięscy. Podczas gali w Dębicy rzeszowianin pokonał Ramdane'a Serdjane; wprawdzie wygraną odniósł przed dyskwalifikację przeciwnika, ale ten w gestach rozpaczy ratował się nieczystymi zagraniami, widząc miażdżącą już przewagę Dawida Kosteckiego. Siatkówka - dali powody do radoŚci Siatkówka to dyscyplina na Podkarpaciu najmocniej reprezentowana w najwyższych klasach rozgrywkowych. Siatkarze Resovii trzeci już z rzędu sezon występują na parkietach PLS, natomiast siatkarki mieleckiej Stali od lat goszczą w ekstraklasie, mogąc się pochwalić dorobkiem dwóch medali, srebrnego oraz brązowego w ciągu kilku sezonów. Za ich plecami nieźle radzą sobie regionalne zespoły, które z powodzeniem walczą na parkietach niższych lig. Miniony rok dla podkarpackiej siatkówki był w miarę udany, chociaż pewien niedosyt na pewno pozostał. Przebudowana i odmłodzona ekipa mieleckiej Stali, zdaniem fachowców, mogła mieć problemy z wygrywaniem ligowych pojedynków. Jednak podopieczne Jacka Wiśniewskiego po zasadniczej części sezonu uplasowały się na ósmej pozycji, co zapewniło im ligowy byt. To był nadrzędny cel - zachować miejsce w ekstraklasie. W play off tak jak się spodziewano, mielczanki cudów nie zdziałały. Przed nowym sezonem mielecki zespół znów został gruntownie przebudowany i skompletowany pod kątem perspektywy na przyszłość. Trzeba więc młodej drużynie mieleckiej życzyć powodzenia i trzymać kciuki za ambitnie grające dziewczyny. Ich koleżanki z Łańcuta debiutancki sezon w I lidze także zakończyły sukcesem, jakim było utrzymanie się na zapleczu LSK. Wszechobecne kontuzje i zdrowotne problemy mocno wiązały ręce trenerowi Bogdanowi Dudkowi, ale wbrew wielu przeciwnościom losu cel został osiągnięty. Przed nowymi rozgrywkami kadrę drużyny nieco odświeżono; pojawiły się Agnieszka Seta, Klaudia Czubek oraz Małgorzata Plebanek, ale główną zmianą było zatrudnienie na stanowisku szkoleniowca Romana Murdzy. Ekipa Resovii postawiła przed sobą ambitne zadanie - poprawić osiągnięcie z debiutanckiego sezonu. Cel realny, zwłaszcza, że resoviacy po zasadniczej części sezonu zajęli piątą lokatę, a w pierwszej fazie play off dzielnie stawiali czoła PZU AZS Olsztyn. Jednak podopieczni Jana Sucha nie potrafili znaleźć sposobu na wrocławską Gwardię i musieli zadowolić się rywalizacją o siódmą pozycję. Jak na ironię, trener Such prorokował w decydującej walce mecze z Mostostalem. Miał jednak na myśli pojedynki o piątą pozycję... Na drugoligowych parkietach rywalizował duet Karpat Krosno i Błękitnych Ropczyce. Krośnianie niezmiennie celują w środek tabeli, zaś Błękitni Ropczyce nieoczekiwanie, ale całkiem zasłużenie wygrali rozgrywki w swojej grupie i z zespołem ze Zduńskiej Woli przystąpili do walki o awans do I ligi. Byli blisko szczęścia, ale niedawny pierwszoligowiec postawił jednak na swoim. Aktualnie siatkarze Błękitnych zajmują pozycję wicelidera i - jak zapewniają - wykorzystają każdą okazję, aby powalczyć o wyższe cele. Na plus: - utrzymanie się siatkarek Stali Mielec w LSK; - postawa siatkarzy Błękitnych Ropczyce w II lidze: podopieczni trenera Roberta Bałuszyńskiego byli o krok od historycznego awansu do I ligi; - inauguracyjny punkt rzeszowian w PLS na parkiecie w Częstochowie; - obecność w szerokiej kadrze narodowej dwóch siatkarzy Resovii: z reprezentacją pod okiem Raula Lozano trenowali Grzegorz Pilarz i Łukasz Perłowski; Na minus: - siódme miejsce Resovii w PLS: po świetnej zasadniczej części sezonu rzeszowianie przegrali z wrocławską Gwardią ważne pojedynki play off i musieli zadowolić się walką o ósmą pozycję; - słabsze wyniki siatkarskiej młodzieży w rozgrywkach ogólnopolskich. Karate - w "tradycyjnym" jak zwykle medale Mówiąc o tej dyscyplinie, pierwszym skojarzeniem jest rzeszowska mistrzyni w karate tradycyjnym Marta Niewczas. Miniony rok przyniósł jej kolejne tytuły, a także sukcesy jej podopiecznych. Podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w Rzeszowie nasza zawodniczka wywalczyła do swej kolekcji kolejny złoty medal, a swoją wysoką pozycję w światowym karate potwierdziła podczas mistrzostw świata w kanadyjskim Saskatoon, gdzie była najlepsza w konkurencjach kumite i fukugo. Na zakończenie roku w Lublinie wzięła udział w finale II Pucharu Europy w Karate Tradycyjnym EVENTUS 2006, zajmując pierwszą pozycję w konkurencji kobiet. Hokej - niewykorzystana szansa W minionym roku hokeistom z Sanoka przyszło przełykać gorycz porażek. W końcówce poprzedniego sezonu prowadzeni przez trenera Adama Worwę przegrali ze Stoczniowcem Gdańsk i zostali zdegradowani z hokejowej ekstraklasy. Jak się okazało, los był dla nich jednak łaskawy, ponieważ władze PZHL zadecydowały o powiększeniu ekstraligi. Pieczę nad drużyną objął trener Andrzej Słowakiewicz, skompletowano skład i z nadziejami oczekiwano na start ligowych rozgrywek. Jednak zmian na lepsze jak nie było, tak nie ma. Drużyna z Sanoka zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i wygląda na to, że tylko cud może sprawić, iż zachowa miejsce w krajowej elicie. PiŁka ręczna - trudna dola beniaminka Początek roku to ostra walka mieleckich szczypiornistów o awans do ekstraklasy. Po zwycięstwie we własnej hali nad Viretem Zawiercie cel wydawał się coraz bliżej, ale wciąż brakowało kropki nad "i". Decydujące kroki zostały postawione w maju w Bochni; pokonując tam miejscowy Bocheński KS 34-27 mielczanie powrócili po 18 latach przerwy do ekstraklasy. Przed sezonem funkcję pierwszego trenera objął Edward Strząbała, który przed 40 laty w sezonie 1968/69 wywalczył dla Mielca historyczny awans do I ligi. Inauguracyjny pojedynek mielczanie przegrali z MMTS Kwidzyn 29-30, później grali ze zmiennym szczęściem i walczą o podstawowy cel, jaki zakładano przed sezonem - utrzymanie w ekstraklasie. Kolarstwo - gŁód sukcesów Do krajowej czołówki należy reprezentantka Resovii Sylwia Kapusta. Wciąż depcze po piętach kadrowiczkom, nierzadko wdziera się na podium. Niewykluczone, że w przyszłym sezonie będzie miała szersze możliwości treningów z kadrą. Startująca w mistrzostwach Polski w kolarstwie górskim MTB w Dusznikach-Zdroju rzeszowianka zajęła czwartą pozycję. W późniejszych zawodach rozegranych w miejscowości Walim k. Wałbrzycha, górskich szosowych mistrzostwach Polski stanęła na trzecim miejscu podium. Akrobatyka sportowa - obecni w czoŁówce Przed laty rzeszowscy akrobaci dzielili i rządzili na krajowej oraz międzynarodowej arenie. Dawni mistrzowie odeszli do sportowych kronik, ich miejsce zajęli następcy, trenowani choćby przez wielokrotną medalistkę Brygidę Sakowską-Kamińską. Rzeszowscy reprezentanci z AZS URz SAS oraz Stali Rzeszów brali udział w minionym roku w kilku ważnych imprezach krajowych i zagranicznych. Bodaj najważniejszą z nich był start w czerwcowych mistrzostwach świata seniorów oraz juniorów (12-19 lat) i juniorów młodszych (11-16 lat) w portugalskiej miejscowości Coimbra, skąd podopieczni Brygidy-Sakowskiej-Kamińskiej przywieźli kolejne medale. Udział w zawodach wzięli Beata Surmiak (AZS UR SAS Rzeszów) - Łukasz Misztela (UKS AS Zielona Góra) oraz duet Magdalena Helon i Mateusz Rzeźnikiewicz. Ponadto swoją obecność na tegorocznych turniejach zaznaczyli tacy zawodnicy jak Beata Surmiak - Tomasz Kapuściński oraz Adriana Sołek - Robert Grabolus w konkurencji dwójek mieszanych, Angelika Kogut - Eliza Kaplita - Joanna Kud oraz Agnieszka Muroń - Adriana Sołek - Daria Retman w konkurencji trójek żeńskich i Agnieszka Stanek, Karolina Pieniążek, Paweł Dziki, Władysław Groszek, Bolesław Guzek i Radosław Barć w skokach na trampolinie, a także Beata Surmiak-Łukasz Misztela (dwójka mieszana seniorska), Eliza Kaplita-Ewelina Surmiak-Angelika Kogut (trójka żeńska seniorska), Magdalena Wesołowska-Natalia Dinges-Daria Kramarczyk (trojka żeńska kat. 12-19 lat), Katarzyna Jastrzębska-Dominika Bernat-Karolina Kalandyk, Anna Kocan-Anna Węklar-Angela Wierzchołek oraz Natalia Kyc-Małgorzata Wilk-Karolina Szela (trójka żeńska kat. 11-16 lat), Izabela Czerwonka-Aneta Micał (dwójka żeńska kat. 11-16 lat). MAREK STYKA "Dziennik Polski" 2006-12-18
Autor: wa