Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Stabilizacja po kryzysie

Treść

Członkowie zarządu, zawodnicy, a także sponsorzy Ludowego Klubu Sportowego Czeluśnica (pow. jasielski) spotkali się w sobotę, by podsumować kończący się rok. Nie był on najlepszy dla klubu, ale jesienią udało się wyjść na prostą - dzięki zaangażowaniu wielu osób. I właśnie im chciano podziękować. W sierpniu, przed rozpoczęciem rundy jesiennej, okazało się, że na skutek kłopotów organizacyjnych klub może nawet nie przystąpić do rozgrywek w krośnieńskiej klasie A. Postanowiono zmienić zarząd, by ratować drużynę. Obecnie władze klubu tworzą: prezes Bernard Pisz, skarbnik Andrzej Misior, sekretarz Irena Śmietana oraz członkowie Jacek Polak i Piotr Świdrak. Prezesem honorowym LKS Czeluśnica jest były długoletni zawodnik Kazimierz Kozicki. Wśród osób zaangażowanych w przywracanie świetności LKS Czeluśnica wymieniano podczas spotkania: Piotra Głowackiego, właściciela firmy "Partner", Krystynę i Andrzeja Wyderków ("Orokarton"), Grażynę i Kazimierza Kozickich ("Polbox"), Stanisława i Katarzynę Hajkusiów ("Tubus"), Krzysztofa i Mariusza Żebrackich (tartak "Gąsówka") oraz właścicieli zakładów metalowych "Erko" sp. j. bracia Pętlakowie, a także wójta gminy Tarnowiec Krzysztofa Szajnickiego oraz przewodniczącego gminnej rady Tadeusza Śmietanę. - Dzięki tym ludziom mogliśmy po rundzie jesiennej dojść do siódmego miejsca w tabeli z 23 punktami na koncie - zauważył prezes Bernard Pisz. A nie było to wcale łatwe, bo jeszcze niedawno klub pogrążony był w głębokim kryzysie. - Moim marzeniem było zdobycie 20, 25 punktów, ale w początkowej fazie rozgrywek sytuacja w drużynie była wręcz śmieszna. Nie mieliśmy prawie zawodników - przez kontuzje i wyjazdy za granicę. Odeszło kilku piłkarzy, którzy wzmocnili naszych konkurentów - opowiadał trener Ryszard Tuleja, który przed laty był zawodnikiem, a także szkoleniowcem LKS Czeluśnica, a potem m.in. pracował z zawodnikami Rafinerii Czarnych Jasło. - Skład ustabilizował się dopiero w końcówce rundy, po powrocie Piotra Wietechy i Grzegorza Świdraka. Właściwie żadnego meczu nie udało się zagrać w optymalnym składzie, często trener zmuszony był wystawiać nawet pięciu młodzieżowców. Teraz myśli już o rundzie wiosennej i dalszej walce o punkty. - Przydałyby się wzmocnienia: dwóch, trzech zawodników, ale jest za wcześnie, żeby mówić o konkretnych nazwiskach. Teraz odpoczywamy, treningi wznowimy w styczniu w sali sportowej w Tarnowcu, udostępnionej dzięki uprzejmości wójta. Chcielibyśmy zająć miejsce w czubie tabeli i przynajmniej postraszyć pretendentów do awansu: Zamczysko Odrzykoń i Wisłokę Nowy Żmigrodu - dodał Ryszard Tuleja. Awans do klasy okręgowej jest już chyba poza zasięgiem, a szkoda, bo w przyszłym roku klub świętować będzie jubileusz 60-lecia istnienia. LKS Czeluśnica powstał w 1947 r., w swej historii dwukrotnie - w końcówce lat 70. i w połowie lat 80. ubiegłego wieku - walczył o punkty w piłkarskiej klasie okręgowej, łącznie przez kilka sezonów. Istniała tu m.in. sekcja siatkówki kobiet oraz narciarstwa klasycznego. Zawodnicy tej ostatniej szkoleni byli przez najlepszych trenerów z Zakopanego i odnosili sukcesy na arenie krajowej w biegach juniorów obu płci, a startowali także na zawodach międzynarodowych. Od końca lat 80. w klubie powodziło się coraz gorzej, piłkarze spadli do najniższej klasy rozgrywek. Dopiero od 2003 r. odrabiają zaległości - po sezonie 2004/2005 awansowali do klasy A. - Naszym planem jest teraz ugruntowanie poziomu gry wymaganego w tej klasie, a także szkolenie młodzieży w drużynie juniorów, a w przyszłości także trampkarzy. A największym problemem jest infrastruktura sportowa i pozyskiwanie środków na dalszą działalność - mówi prezes honorowy Kazimierz Kozicki. To właśnie zadania dla obecnego zarządu. Współpraca ze sponsorami układa się jak na razie poprawnie, podobnie jak z władzami gminy, które na utrzymaniu mają jeszcze pięć klubów piłkarskich - wszystkie w klasie C. Trzeba też zająć się stadionem. - Płyta wymaga generalnego remontu. Mamy ławki i szatnię zbudowaną w latach siedemdziesiątych z płyt wiórowych i obitą blachą. Nie ma tam ani prądu, ani wody, ani żadnego zaplecza sanitarnego - zauważa Kazimierz Kozicki. - Mamy nadzieję, że uda się nam zrealizować wszystkie plany. Wydawało się, że klub nie wystartuje, ale dzięki sponsorom udało się cokolwiek zrobić. To rokuje dobrze na przyszłość, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. Tym spotkaniem chcemy podziękować i dobroczyńcom i zawodnikom, którzy grają całkiem amatorsko, nie dostają pieniędzy ani za mecze, ani za dojazdy - powiedział Bernard Pisz. (SUB) "Dziennik Polski" 2006-11-20

Autor: wa