Stalowa Wola Bogiem silna?
Treść
Z ks. bp. Edwardem Frankowskim, biskupem pomocniczym diecezji sandomierskiej,  rozmawia Mariusz Kamieniecki
Stalowa Wola jeszcze w okresie PRL  stała się symbolem oporu wobec władz niechętnych Kościołowi. Przykładem mogą być  zmagania przy wznoszeniu kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski, którego  budowę komuniści wstrzymali na 10 lat. Ale determinacja wiernych pod  przewodnictwem ks. abp. Ignacego Tokarczuka przyniosła zwycięstwo i w 1973 r.  kościół ten został poświęcony przez ks. kard. Karola Wojtyłę. Czyżby szarpanie  się z kolejnymi władzami miasta, związane ostatnio z budową nowej świątyni na  osiedlu Młodynie w Stalowej Woli, stało się tradycją tego hutniczego  zagłębia?
- Niestety, w Stalowej Woli wszystkie kościoły były budowane  wśród trudności stawianych przez władze. Nielegalne były budowy kościołów p.w.:  Opatrzności Bożej, Trójcy Przenajświętszej, Najświętszego Serca Pana Jezusa.  Wszystkie jednak zostały wybudowane i w końcu zostały zalegalizowane przez  władze miasta. Podobnie było z budową obiektów katolickiej uczelni, Filii KUL w  Stalowej Woli.
Wydaje mi się, że obecne trudności w staraniach o budowę  kościoła na Młodyniu są szczególnie przykre i złośliwe. Starania o budowę  kościoła na tym nowym osiedlu były prowadzone jeszcze przed reorganizacją granic  diecezji. Stalowa Wola była wtedy w granicach diecezji przemyskiej, a  ordynariuszem był ks. abp Ignacy Tokarczuk. Po reorganizacji granic diecezji od  1992 r. Stalowa Wola należy do diecezji sandomierskiej. W tym samym roku  przeniosłem się ze Stalowej Woli do Sandomierza. Odtąd sprawa starań o budowę  kościoła na Młodyniu miała być przedmiotem troski duszpasterzy stalowowolskich  oraz Kurii Diecezjalnej w Sandomierzu. Uważałem jednak, że z racji 25-letnich  doświadczeń duszpasterzowania w Stalowej Woli nadal ciąży na mnie obowiązek  troski o budowę tej świątyni dla mieszkańców osiedla Młodynie. Nie miałem  zamiaru jak "partyzant" walczyć z demokratycznie wybranymi władzami, o co  zostałem posądzony przez obecnego gospodarza miasta, ale nie mogłem milczeć i  nie mogłem zachować się obojętnie, widząc niesprawiedliwe postępowanie władz,  które odbierają wiernym prawo do własnej świątyni.
Jakie zachowały się  dokumenty świadczące o 20-letniej historii starań o budowę kościoła na  Młodyniu?
- Rozmowy z władzami Stalowej Woli w końcowych latach 80., po  zwycięskim strajku solidarnościowym w Hucie Stalowa Wola w 1988 r., przebiegały  bardzo poprawnie, zwłaszcza po 5 marca 1989 r., czyli po mojej konsekracji na  biskupa pomocniczego diecezji przemyskiej. Wtedy jednak jeszcze nie można było  budować kościoła, natomiast prowadzone były prace przy budowie dzwonnicy,  wykończeniowe prace przy budowie Filii KUL w Stalowej Woli, domu katechetycznego  i domu dla sióstr zakonnych. Jednocześnie były prowadzone rozmowy z władzami  miasta w sprawie budowy kościoła dla osiedla Młodynie, o czym świadczy artykuł  zamieszczony w lokalnym tygodniku "Sztafeta" z 19 marca br., z informacją, że w  sekretariacie prezydenta miasta znajduje się moje pismo datowane na dzień 26  lutego 1992 r., w którym m.in. były ustalenia władz miasta z Kościołem.  "Ustalono potrzebę budowy nowego kościoła dla istniejącego osiedla 'Młodynie' na  terenie położonym między ul. Gen. Okulickiego a torami kolejowymi". Niestety,  ten teren został zabudowany. Pozostał jeszcze tylko teren zalesiony  samosiejkami: młodymi brzózkami i sosenkami. Właśnie to miejsce zostało wskazane  pismem z 31 maja 2001 r. podpisanym przez ówczesnego prezydenta Stalowej Woli  Alfreda Rzegockiego do ks. bp. Wacława Świerzawskiego jako "teren zgodny z  obowiązującym prawem". "Powierzchnia terenu ok. 70 arów. Aktualnie teren stanowi  obszar zadrzewiony grupą brzóz oraz częściowo sosnowym młodnikiem nie  przedstawiającym większej wartości". Wielokrotne były starania o budowę kościoła  na os. Młodynie. Oprócz mnie podejmowali je: ks. abp Ignacy Tokarczuk, ks. bp  Wacław Świerzawski w 2001 r., ks. bp Andrzej Dzięga w 2009 roku. Pozytywna była  także uchwała Rady Miasta Stalowej Woli w tej sprawie z 3 kwietnia 2009 roku.  Również obecny biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz prosił o rozmowę w tej  sprawie, ale prośba, niestety, została odrzucona.
Jeżeli władze  Stalowej Woli wiedziały o rezerwowaniu placu pod budowę kościoła, to skąd nagle  zrodził się ten niepokój? 
- Władze miasta dobrze wiedziały, że jest to  jedyny plac pod budowę kościoła dla osiedla Młodynie. Wiedziały też, że dla tak  dużej, blisko 10-tysięcznej, społeczności tego osiedla potrzebna będzie  świątynia. Również mieszkańcy 
Młodynia wiedzą, że mają prawo do  posiadania własnego kościoła. Skoro w naszej sandomierskiej diecezji są parafie,  które pobudowały kościoły dla zaledwie czterystu czy pięciuset osób, skoro wiele  jest też parafii, które pobudowały murowane kościoły, choć miały drewniane,  skoro w mniejszym Sandomierzu jest tyle samo parafii, co w Stalowej Woli, a w  Ostrowcu Świętokrzyskim, który jest nieco większy niż Stalowa Wola, jest dwa  razy więcej parafii niż w Stalowej Woli, to te proporcje mówią same za siebie.  Pytam zatem, czy nie może być podobnie w Stalowej Woli?
Tymczasem  miejscowa gazeta "Sztafeta" 26 lutego br. doniosła, że na placu wskazanym pod  budowę kościoła stalowowolska spółka Stalprzem chce wybudować trzy bloki. Mogą  się one pojawić w 2010 roku. "Bloki mają stanąć w okolicy szkoły nr 11 przy ul.  Wojska Polskiego, za szkołą w stronę ul. Okulickiego. Miasto ma tam swoje grunty  i jest zdecydowane wystawić je na przetarg z przeznaczeniem pod budownictwo  mieszkaniowe". Ta informacja wzbudziła mój wielki niepokój. Zrozumiałem, że  władze miasta Stalowa Wola zdecydowane są nam ten plac zabrać i przeznaczyć na  inny cel. Uważam, że bloki mogą być budowane wszędzie, natomiast kościół  powinien być budowany w centrum osiedla. 
Dlaczego władze miasta nie  uznały tych starań, tak rzetelnie prowadzonych przez stronę kościelną w celu  uzyskania pozwolenia na budowę świątyni? W jaki sposób Ksiądz Biskup broni  budowy kościoła?
- Nasze prośby, wielokrotnie skierowane do władz miasta  o pozwolenie na budowę kościoła na osiedlu Młodynie, nie były zwykłą  korespondencją i plany nie mogły stracić swojej ważności, skoro na tym osiedlu  żyje wiele tysięcy wiernych katolików, którzy nie mają własnego kościoła, ale  mają prawo do posiadania swojej świątyni. To jedyne miejsce, gdzie powinien  stanąć kościół, zostało przeze mnie poświęcone podczas Drogi Krzyżowej, która 27  lutego br. przeszła ulicami miasta w intencji powstrzymania bezrobocia w  Stalowej Woli. Skoro drzewa samosiejki nie mogły dłużej bronić tego placu,  postawiono krzyż z przypomnieniem, że plac jest przeznaczony i poświęcony pod  budowę kościoła dla mieszkańców osiedla Młodynie. 
Wspomniał Ksiądz  Biskup o artykułach prasowych. Jak w tej trudnej sytuacji zachowały się lokalne  media?
- Muszę z przykrością stwierdzić, że rozpętano medialną propagandę  przeciwko inicjatywie budowy kościoła w Stalowej Woli, która miała na celu wrogo  nastawić wiernych do realizacji tego dzieła, a przynajmniej ich zniechęcić. W  Polskę, a także poza granice, poszły fałszywe medialne sygnały, że ludzie nie  chcą kościoła w Stalowej Woli, o której przecież sam Ojciec Święty Jan Paweł II  mówił: "Stalowa Wola jest Bogiem silna". 
Co spowodowała ta  nagonka?
- Obrzydliwe działania propagandowe doprowadziły do profanacji  krzyża oraz zbezczeszczenia tymczasowej drewnianej kapliczki, w której była  odprawiona Msza Święta podczas nawiedzenia Matki Bożej na osiedlu Młodynie. Na  kapliczce zostały napisane wulgarne słowa i znalazły się tam obrzydliwe rysunki.  Kapliczka została oblana gnojówką, podpalona i zniszczona, zaś na tylnej ścianie  obalonej kapliczki umieszczono dużymi literami obelżywe zdanie: "Bóg umarł!". W  odpowiedzi na taką profanację wszystkie parafie w Stalowej Woli i okoliczne  dekanaty podczas nawiedzenia Matki Bożej, a także uczestnicy pieszej pielgrzymki  stalowowolskiej na Jasną Górę, podjęli modlitwy wynagradzające Panu Bogu za taką  zniewagę. 
W jaki sposób - zdaniem Księdza Biskupa - ten problem  powinien być rozwiązany?
- Obecnie sprawa jest na drodze prawnej i  pozostaje tylko czekać z nadzieją na efekt tych wszystkich działań. Jako strona  kościelna wykazujemy maksimum dobrej woli, by sprawa ta została pozytywnie  rozwiązana, żeby wreszcie po 20 latach starań kościół stanął na tym osiedlu.  Mamy nadzieję, że także po stronie władz miasta będzie dobra wola i świątynia  zostanie wzniesiona dla pomnożenia chwały Bożej, dla pożytku mieszkańców  Stalowej Woli, jako wotum nawiedzenia Matki Bożej.
Gdzie Ksiądz Biskup  znajduje źródło nadziei w tej bolesnej sprawie?
- Odpowiem krótko: w  Jezusie Chrystusie i w Najświętszej Maryi Pannie, która nawiedza diecezję  sandomierską. Źródłem nadziei jest także dla mnie mądrość, pobożność i  szlachetność mieszkańców Stalowej Woli, którzy są dumni, że Stalowa Wola "jest  Bogiem silna". Bardzo mi przykro, że cała ta sprawa dzieje się w mieście, w  którym przez 25 lat byłem proboszczem i dla którego Kościół tak wiele uczynił  dobra. Nadal jestem gotów pomagać mieszkańcom tego miasta, a zwłaszcza osiedlu  Młodynie, aby wciąż byli godni tego, co o nich mówił wielki Papież Jan Paweł II  w Sandomierzu 12 czerwca 1999 roku: "Ogarniam sercem inne miasta i ośrodki  przemysłowe, zwłaszcza Stalową Wolę - miasto, symbol wielkiej wiary ludzi pracy,  którzy z godną podziwu ofiarnością i odwagą wznosili swoją świątynię, pomimo  trudności i gróźb ze strony ówczesnych władz komunistycznych. Miałem radość  poświęcić ten kościół".
Dziękuję za rozmowę. 
"Nasz Dziennik" 2009-08-24
Autor: wa