Stalowa Wola opancerzy rosomaka
Treść
Po kilku latach prób wyjątkowo wytrzymałe blachy pancerne ze Stalowej Woli  znalazły uznanie w oczach wojskowych specjalistów. Teraz będą montowane w  pancerzach kołowego transportera opancerzonego rosomak, a niedługo będą chronić  polskich żołnierzy, m.in. w Afganistanie. Pracownicy stalowowolskiej Huty Stali  Jakościowych mają nadzieję, że mimo kryzysu produkcja blach pozwoli im zachować  miejsca pracy.
Kołowy transporter opancerzony rosomak produkowany w  Wojskowych Zakładach Mechanicznych w Siemianowicach Śląskich na licencji  fińskiej "Patrii" jest wyposażony w opancerzenie z super wytrzymałej blachy  szwedzkiej. Tymczasem zgodnie z offsetem transporter ma być polonizowany, a to  oznacza, że podzespoły do jego produkcji będą powstawały w Polsce. Firmą  spełniającą wszystkie niezbędne kryteria jest Huta Stali Jakościowych w Stalowej  Woli. Zakład należy do koncernu "Złomrex" i jako jedyny w kraju produkuje blachy  pancerne od 3-milimetrowych po takie, które ochraniają pojazdy wojskowe, a przy  tym są tańsze od zagranicznych odpowiedników. Jednak kryzys wymusił spore  ograniczenia na hutniczej spółce, która jeszcze niedawno mogła przebierać w  zamówieniach, a teraz zaciska pasa. Na skutek spadku zamówień o blisko 60 proc.,  m.in. na stalowe pręty czy blachy, na przestrzeni kilku miesięcy z ponad  1,1-tysięcznej załogi z pracy odeszło prawie dwieście osób. Pozostali liczą na  to, że stabilizację zatrudnienia zapewni im produkcja superwytrzymałych blach  pancernych. Przygotowania do produkcji blachy, porównywalnej jedynie ze słynną  szwedzką stalą, były żmudne i - co istotne - bardzo kosztowne. Obok myśli  technicznej polskich konstruktorów wymagały bowiem zakupu urządzeń, które  znalazły zastosowanie m.in. w walcowni blach, a których koszt przekroczył 30  milionów złotych. Niezbędne były też badania i próby technologiczne. W efekcie  udało się wyprodukować blachy pancerne, które choć cienkie i lekkie, stanowią  skuteczną zaporę transportera przed ostrzałem artyleryjskim. O ich zaletach i  klasie świadczą wyniki szeregu testów na poligonie w zakresie odporności  balistycznej potwierdzające standardy NATO. Jak podkreśla prezes HSJ Wincenty  Likus, przekonanie potencjalnych odbiorców w Polsce i za granicą do produktu,  który w żaden sposób nie ustępuje blachom wytwarzanym w Szwecji czy przez innych  producentów nie jest łatwe, ale można mieć nadzieję, że wszystko zmierza w  dobrym kierunku. - Dotychczas pięć kompletów pancerzy zamówiły Wojskowe Zakłady  Mechaniczne w Siemianowicach Śląskich. Wprawdzie nie są to ilości, które  powalają na kolana, nie mniej jednak traktujemy je jako dobry prognostyk dla  rozszerzenia tej produkcji także na inne kraje - wyjaśnia prezes Likus. Choć to  stosunkowo mało, by zagwarantować zatrudnienie dla całej załogi, ale nadzieję  daje zwiększenie zamówień na transportery opancerzone przez resort obrony.  Większość zamówień ma być jednak realizowana w przyszłym roku. Nadzieje też  związane są z ewentualnym eksportem blach do Słowenii, na Słowację czy do  Republiki Południowej Afryki. Jeżeli uda się przekonać kolejnych odbiorców,  produkcja blach pancernych najnowszej generacji w HSJ może okazać się strzałem w  dziesiątkę, gwarancją stabilizacji i doskonałym biznesem, chociażby ze względu  na ceny bardziej konkurencyjne od oferowanych przez zachodnich producentów.  Pracownicy HSJ, którzy umiejętnościami nie ustępują specjalistom zachodnich  firm, liczą na to, że zainteresowanie pancerną blachą przełoży się na gwarancję  zatrudnienia.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-06-12
Autor: wa