Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szpital bez ginekologii

Treść

Oddział ginekologiczno-położniczy w Szpitalu Miejskim w Rzeszowie przestał istnieć. Od wczoraj miejsca na oddziale, gdzie rocznie na świat przychodziło ponad półtora tysiąca dzieci, zaczęli zajmować pacjenci chirurgii, urologii i ortopedii. To efekt odejścia z pracy lekarzy ginekologów, którzy zażądali stawek, jakich dyrekcja szpitala nie mogła im zapewnić, i nie przedłużyli kontraktów.

Wstrzymanie przyjęć i likwidowanie Oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Szpitalu Miejskim w Rzeszowie rozpoczęło się z końcem ubiegłego roku po tym, jak dziewięciu kontraktowych ginekologów złożyło wypowiedzenia i zakończyło pracę. Zażądali oni zmiany warunków zatrudnienia, w tym ograniczenia godzin pracy do sześciu dyżurów w miesiącu, a ponadto podniesienia stawki za godzinę dyżuru do 70 złotych. Żądania lekarzy okazały się niemożliwe do spełnienia dla dyrekcji, która zaproponowała inne rozwiązania. Lekarze sami mogli zdecydować, czy chcą być zatrudnieni na podstawie umowy o pracę, czy też na kontrakcie. Nic nie stało też na przeszkodzie, by założyli Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej, z którym dyrekcja zadeklarowała współpracę. Negocjacje prowadzone od początku roku z udziałem przedstawicieli Izb Lekarskich i władz miasta Rzeszowa nie przyniosły jednak rezultatów. Dlatego dyrekcja szpitala podjęła decyzję o likwidacji oddziału. W tej sytuacji tylko część zatrudnionego tam personelu zachowa dotychczasowe miejsca pracy. - Pielęgniarki zostaną wysłane na zaległe urlopy, częściowo na urlopy za ten rok i będą oddelegowane do pracy na innych oddziałach - wyjaśnia Leszek Czerwiński, dyrektor Szpitala Miejskiego w Rzeszowie. Z kolei wypowiedzenia z pracy otrzymają ordynator oddziału, lekarz, który był w trakcie specjalizacji, rezydent i stażyści. W szpitalu pozostanie jeden ginekolog, który będzie zatrudniony na stanowisku konsultanta szpitalnego ds. ginekologii. Dyrektor szpitala nie wyklucza, że za kilka miesięcy na nowo rozpocznie organizację oddziału ginekologiczno-położniczego, będzie to jednak w dużej mierze uzależnione od liczby ofert złożonych w konkursie, który zostanie ogłoszony. Jeżeli nie uda się znaleźć polskich ginekologów, wciąż aktualna pozostaje możliwość zatrudnienia w przyszłości na oddziale specjalistów zza wschodniej granicy. - Jest to długa droga, która wymaga od ukraińskich lekarzy spełnienia szeregu warunków. Lekarze ci muszą m.in. otrzymać zgodę Ministerstwa Zdrowia, Naczelnej i Okręgowej Izby Lekarskiej, ponadto odbyć staże - podkreśla dyrektor Czerwiński. W tej sprawie w przyszłym tygodniu będą prowadzone rozmowy m.in. w Konsulacie Polskim we Lwowie, a także z przedstawicielami lwowskich lekarzy zainteresowanych pracą w Polsce.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2009-01-28

Autor: wa