Tuskowi potrzeba nowego paliwa
Treść
Okres Euro 2012 - zgodnie z oczekiwaniami rządzących - pozwolił na  zahamowanie notowanego od początku roku wyraźnego spadku popularności  Platformy Obywatelskiej w sondażach opinii publicznej. PO w sondażach  "podskoczyło", ale Donald Tusk raczej nie ma się z czego cieszyć.  Pozytywny dla tej partii "efekt Euro" może okazać się jedynie  krótkotrwały, a w dodatku szef PO poniósł ostatnio dwie bardzo  prestiżowe porażki propagandowe: "Sawicka skazana", "Kamiński umorzony".  Jak nie idzie, to nie idzie.
Premier ma na razie to, czego od Euro  2012 chciał. Sondaże wyborcze Platformy w czasie piłkarskiej imprezy  wreszcie się poprawiły. Pytanie jednak, co szef partii rządzącej zrobi z  tym dalej. W czasie Rady Krajowej PO, tuż przed Euro, Donald Tusk,  próbując dodać otuchy działaczom tracącej punkty w sondażach partii,  roztaczał wizje nowego początku po Euro, u którego podstaw legnie  poczucie wspólnoty Polaków zjednoczonych podczas mistrzostw. Nasza  reprezentacja z grupy niestety nie wyszła, więc i ta ekscytacja Euro nie  osiągnęła spodziewanych przez rządzących rezultatów. Na domiar złego -  dla partii rządzącej - znowu niedobre wieści nadeszły z sądu. Jakby już  nie wystarczyło, że w połowie maja była poseł Platformy Obywatelskiej  Beata Sawicka, która ze łzami w oczach podczas kampanii wyborczej przed  blisko pięcioma laty opowiadała, jak to miała zostać wmanipulowana w  aferę korupcyjną przez agenta kierowanego przez Mariusza Kamińskiego  Centralnego Biura Antykorupcyjnego, została skazana na więzienie, to tym  razem sam Mariusz Kamiński okazał się niewinny. Przez całe lata swoich  rządów politycy Platformy Obywatelskiej opierali swoją propagandę na  opowiadaniu bajek o Polsce jako zielonej wyspie i straszeniu rzekomymi  "zbrodniami" partii poprzednio rządzącej, w tym działaniami byłego szefa  Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego. Tak jak przez  całą poprzednią kadencję kompromitowała się partia rządząca, forsując  prace komisji śledczej próbującej znaleźć jakieś naciski na służby  specjalne dokonywane podobno przez poprzednią władzę, tak teraz  skompromitowane zostały zarzuty polityków tej partii pod adresem byłego  szefa CBA. Aż 8 lat więzienia groziło Mariuszowi Kamińskiemu i jego  współoskarżonym współpracownikom z CBA za "przekroczenie uprawnień,  kierowanie nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA oraz kierowanie  podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy". Gdy dwa  lata temu prokuratura postawiła Kamińskiemu te zarzuty - w umorzonej  przez sąd, w tej chwili decyzją nieprawomocną, sprawie - został też  zwolniony z pełnienia funkcji szefa CBA. Efekty zarówno czteroletniego  szukania nacisków, jak i całego postępowania wokół Mariusza Kamińskiego  pokazały, że celem podjęcia działań przez polityków w tych sprawach było  przede wszystkim dostarczenie społeczeństwu igrzysk, które odciągnęłyby  znaczną część wyborców od patrzenia władzy na ręce. Niestety dla  rządzących - w obliczu działań podjętych wobec byłego szefa CBA - to ich  była poseł została w związku z korupcją skazana na więzienie, a  Platforma na pewno nie pozostawiła po sobie dobrego wrażenia, ukręcając  łeb aferze hazardowej z udziałem swoich najważniejszych polityków. Co  ciekawe, ostatnio notujemy wielki come back Mirosława Drzewieckiego,  który - choć już nie jest parlamentarzystą - to staje się regularnym  gościem trzech największych telewizji. Być może "Miro" z afery  hazardowej - po okresie rozżalenia spowodowanego utratą rządowego  stanowiska po wybuchu afery - doszedł jednak do wniosku, że w "dzikim  kraju" pod rządami Donalda Tuska jest jeszcze perspektywa robienia  całkiem niezłych interesów. W sprawie Kamińskiego można oczywiście tak  jak politycy Platformy ignorować fakty, wykazując daleko idącą  impregnację na prawdę, stwierdzać - tak jak premier - że właściwie "nie  ma o czym mówić": "Tu mogę tylko stwierdzić, że niejednoznaczność  uzasadnienia i postawy sędziów pokazuje, że wątpliwości są dla mnie  wystarczające, by w ogóle do sprawy nie wracać" - jak mówił po umorzeniu  sprawy Kamińskiego Donald Tusk, czy też informację o umorzeniu - jak  zrobiła to np. jedna z telewizji przez miesiące eksploatująca na  czołówkach oskarżenia pod adresem byłego szefa CBA - przesuwać na dalszy  plan, bo tymczasem można jeszcze poopowiadać obszernie o trwającym  Euro. Premier nie uniknie jednak podjęcia decyzji, "co po Euro". Lada  dzień impreza się bowiem skończy, a ze strony prorządowych ośrodków  medialnych nastąpi duże zapotrzebowanie na nowy temat. Dla dobra  ulubionego wodza nie można przecież opowiadać o bezrobociu, zadłużaniu  kraju, głodowych emeryturach czy zafundowaniu nam "pracy aż do śmierci".  A też nie można - w oczekiwaniu na to, co zarządzi premier -  wychowywanych przez propagandę rządową i sprzymierzonych z rządem  mediów, "Ryszardów z Częstochowy", którzy nie wiedzą nawet, co pomyśleć,  jeśli nie przeczytają wskazówek w ulubionej gazecie bądź nie usłyszą  tego w ulubionej telewizji, trzymać za długo w niepewności. Pozostaje  jednak pytanie, czy po akcjach premiera, np. z kastrowaniem pedofili,  tropieniem hazardu, walką z dopalaczami i ściganiem opozycji, ruszą  jeszcze kogoś teatrzyki ze stawianiem Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa  Ziobry przed Trybunałem Stanu bądź kolejne odcinki przedstawienia z  chamskimi wybrykami Stefana Niesiołowskiego. Premier potrzebuje naprawdę  mocnego tematu zastępczego.
Nasz Dziennik Wtorek, 26 czerwca 2012, Nr 147 (4382)
Autor: au