TW jurorem w konkursie historycznym
Treść
"Gazeta Wyborcza" będzie nagradzać autorów książek historycznych dotyczących  okresu od 1918 roku do czasów współczesnych. Ogłoszony konkurs to jednak niemal  wierna kopia odbywającego się już po raz drugi plebiscytu TVP, Polskiego Radia i  Instytutu Pamięci Narodowej - pod honorowym patronatem prezydenta Lecha  Kaczyńskiego - "Książka Historyczna Roku", którego celem jest popularyzowanie  dziejów Polski XX wieku oraz krzewienie czytelnictwa książek historycznych. "GW"  ma jednak swoją wizję konkursu i swoje jury, w którym zasiadł prof. Andrzej  Garlicki, przyznający się do współpracy z SB oraz dawny członek Komisji  Ideologicznej Komitetu Uczelnianego PZPR na Uniwersytecie  Warszawskim.
Nagroda Historyczna im. Kazimierza Moczarskiego  ufundowana przez Fundację Agory ma być wyróżnieniem dla autora najlepszej  książki historycznej ubiegłego roku. Publikacje mają dotyczyć historii Polski od  1918 roku. Spośród zgłoszeń jury wyłoniło już dziesięć pozycji, spośród których  25 czerwca br. wybrana zostanie najlepsza książka. Jury przewodzi prof. Henryk  Samsonowicz, a w składzie obok m.in. Władysława Bartoszewskiego zasiada prof.  Andrzej Garlicki, były działacz PZPR oraz tajny współpracownik Służby  Bezpieczeństwa ps. "Pedagog".
- Choć prof. Garlicki jest specjalistą z okresu  wojny, a szczególnie biografii Józefa Piłsudskiego, to jego przeszłość jest  kontrowersyjna. Wydaje się, że "GW", kreując pewną wizję historii, nie tylko  poprzez dobór osób, ale i poprzez to, co się ukazuje na jej łamach, stara się ją  jednoznacznie prezentować - zauważył dr Mieczysław Ryba z Katolickiego  Uniwersytetu Lubelskiego. Chodzi tu m.in. o relatywizowanie wielu ważnych  procesów i wydarzeń z okresu komunistycznej Polski, w tym sposób oceny działań  gen. Wojciecha Jaruzelskiego, stanu wojennego czy podejścia do procesu  lustracji. Jak zauważył dr Ryba, choć konkurs sam w sobie nie jest rzeczą złą,  to pojawia się tu niebezpieczeństwo promowania prac o charakterystycznym  wydźwięku politycznym, ujmującym historię Polski w sposób przynajmniej  niesprzeczny z polityką historyczną "GW". - W tym wymiarze dobór jury jest  istotny, bo to ono będzie miało wpływ na przebieg konkursu - dodał.
Plebiscyt  "GW" może być też odczytywany jako próba pomniejszenia znaczenia organizowanego  pod patronatem Lecha Kaczyńskiego konkursu "Książka Historyczna Roku" o Nagrodę  im. Oskara Haleckiego. W kwietniu br. ruszyła już druga jego edycja. Celem tego  konkursu jest popularyzowanie dziejów Polski XX wieku oraz krzewienie  czytelnictwa książek historycznych. Tu nagroda przyznawana jest w dwóch  kategoriach: najlepsza książka naukowa, opisująca losy Polski i Polaków w XX  wieku, oraz najlepsza książka popularnonaukowa, poświęcona historii Polski w XX  wieku. Konkurs jest trzyetapowy. Z nadesłanych prac wyłaniane są te, które  spełniają kryteria. Potem wybiera się do 10 książek z każdej kategorii i to  spośród nich jury i czytelnicy wyłaniają te najlepsze. Uroczyste wręczenie  nagród tegorocznego konkursu odbędzie się 8 listopada 2009 roku. W ubiegłym roku  wygrały książki: "Atlas polskiego podziemia niepodległościowego w latach  1944-1956" pod redakcją Rafała Wnuka, "Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce  1944-1990" autorstwa Ryszarda Terleckiego, a serca czytelników zaskarbiła sobie  "Enigma - bliżej prawdy" autorstwa Marka Grajka.
Do pomysłu "GW" spokojnie  podchodzi dr hab. Jan Żaryn, doradca prezesa IPN. - Z jednej strony cieszy, że  czyjaś inicjatywa została tak wysoko oceniona, że ktoś chce ją naśladować,  tworząc drugą równoległą nagrodę, choć jest to w pewnej mierze kopiowanie  wzorca, który został zaproponowany przez m.in. IPN - podkreślił Żaryn. Zauważył,  że tego typu nagrody są promocją osiągnięć naukowych, ale i znakiem  rozpoznawczym środowisk, które są inicjatorem takiej nagrody. - Wkrótce okaże  się, czy jest to inicjatywa konkurencyjna, uzupełniająca i czy jurorzy obu  konkursów będą zgodni w swoich werdyktach - dodał. Jan Żaryn, komentując  obecność prof. Garlickiego w jury, wyraził zdziwienie postawą pozostałych  członków tego gremium, którzy zdecydowali się występować w jego towarzystwie.  Zauważył, że przy okazji tej sprawy rodzi się pytanie, czy należy wykluczać ze  środowisk naukowych osoby, które współpracowały z SB, i czy jest jakaś ścieżka  zadośćuczynienia, która powoduje, że taki naukowiec może zostać przywrócony do  swego środowiska. Przyznał jednak, że życiorys jurora z SB w tle rodzi pytania  na temat decyzji, jakie może on w jury podejmować, np. poprzez deklasowanie  niektórych publikacji. Podkreślił, iż nie przesądzając działań Garlickiego, to w  stosunku do osoby powiązanej z tajnymi służbami istnieje podejrzenie, że jej  rola jako wolnego naukowca została zachwiana. - W takich przypadkach istnieje  takie niebezpieczeństwo, że punktem odniesienia będzie życiorys jurora, a nie  wartość książki - dodał.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-05-19
Autor: wa
