Wiara czyni cuda
Treść
Stal Stalowa Wola - Kolejarz Stróże 4-0 (1-0), w pierwszym meczu 0-2, Stal pozostaje w II lidze, Kolejarz w III. 1-0 Gęśla 35 2-0 Pałkus 53 3-0 Berliński 60 samobójcza 4-0 Gęśla 75 Sędziował Mirosław Górecki (Katowice). Żółte kartki: Dopierała, Dettlaff, Pałkus - Berliński. Widzów 5000. Stal: Wietecha - Ławecki, Wieprzęć, Ożóg - Maciorowski - Dettlaff (74 Czyżyk), Dopierała, Krawiec, Iwanicki - Gęśla (80 Kowalczyk), Pałkus (76 Pająk). Kolejarz: Pyskaty - A. Basta, Łukasik, Frohlich, Kowalski - D. Basta, Berliński, Łukaczyński, Trela (86 Szczepanik) - Bałuszyński (18 Drąg), Chlipała. Przed meczem kibice gospodarzy wywiesili potężny transparent o następującej treści: "Jeśli wiara czyni cuda, my wierzymy, że się uda". No i udało się. Stal wyszła obronną ręką z bardzo trudnej sytuacji. Losy meczu rozstrzygnęły się w II połowie, w której "Stalówka" zdobyła 3 bramki, a zatem dokonała czegoś, czego nie potrafiła uczynić we wszystkich 34 meczach zasadniczej części sezonu. Forma strzelecka przyszła zatem w tym najważniejszym momencie. Pomocnik Stali Janusz Iwanicki opowiadał: - Już po przegranym meczu w Stróżach powiedzieliśmy sobie w drodze powrotnej w autokarze, że pokonamy Kolejarza 4-0, a ja sam po chwili dodałem, że wrzucimy im nawet "piątkę". Nikt z nas nie wątpił, że pozostaniemy w drugiej lidze A, niestety, niektórzy z ludzi będących blisko klubu mówili, że stoimy na straconej pozycji. Teraz chcę, żeby spojrzeli nam prosto w twarz i powiedzieli "przepraszamy". Tak zdeterminowanej Stali jej kibice w tym sezonie jeszcze nie widzieli. Fantastyczny doping (wstęp był wolny) dodawał rozpędzonym gospodarzom skrzydeł. Pod bramką Pyskatego raz po raz dochodziło do ostrych spięć. Już w pierwszych 10 minutach Stal mogła prowadzić 2-0, lecz Pałkusowi oraz Gęśli zabrakło precyzji. Kolejarz w I odsłonie przeprowadził tylko jedną groźną akcję, po której Chlipała z 25 m nie mógł zaskoczyć dobrze ustawionego Wietechy. Niezmordowany, blisko 42-letni Ożóg rządził i dzielił w środkowej strefie boiska. W tej materii przyćmił Berlińskiego. Na prawym skrzydle szalał Janusz Iwanicki, a z roli defensywnego pomocnika bezbłędnie wywiązywał się Krawiec, który wraz ze wspomnianym Iwanickim w końcówce sezonu zaimponował wysoką formą. Kapitalną partię w swoim pożegnalnym występie przed odejściem do GKS BOT Bełchatów rozegrał Gęśla. Pochodzący z pobliskiej Pysznicy wychowanek Stali tuż po meczu ze łzami w oczach mówił: - O takim pożegnaniu można tylko marzyć, strzeliłem dwa gole. A mogłem co najmniej drugie tyle, najważniejsze, że pokazaliśmy rywalowi, kto zasłużył na grę w drugiej lidze. Porażka w Stróżach nas bardzo bolała, bo przecież nie byliśmy gorsi. W Stalowej Woli Kolejarz był jedynie dla nas tłem. Pechowo, bo już w 15 min zakończył się występ dla Bałuszyńskiego, którego zastąpił Drąg. W momencie zmiany trener gości Mirosław Hajdo, który przez całe spotkanie kiwał z niezadowoleniem głową, jakby przeczuwał najgorsze. Pomimo kilku wskazówek jego podopieczni nadal grali bardzo pasywnie. W żaden sposób nie mogli sobie poradzić ze ścisłym presingiem stalowców. Byli wolniejsi, przegrywali pojedynki jeden na jeden, mało grali skrzydłami. Tylko w 47 min trybuny na chwilę zamarły, kiedy Drąg z 10 m po podaniu Treli przymierzył w poprzeczkę. Była to jedyna sytuacja, w której obrona miejscowych popełniła błąd, pozostawiając dwójce wspomnianych zawodników Kolejarza za dużo miejsca. Od tego momentu "Stalówka" wzięła sprawy w swoje ręce, zdobywając trzy bramki. W jednym przypadku pomógł im w tym pechowo interweniujący Berliński. W ostatnich 10 minutach przyjezdni bezradnie rozkładali ręce, kiedy seryjnie rwały im się akcje ofensywne. Wieprzęć z Krawcem bezbłędnie czyścili własne przedpole. W 90 min miały miejsce jeszcze jedne emocje. Rzut wolny pośredni wykonywał Berliński. Wietecha stojący w murze ruszył w kierunki piłki i sparował ją na poza obręb pola karnego. Błyskawicznym refleksem popisał się Krawiec, który następnie przejął futbolówkę i uspokoił grę. Arbiter doliczył jeszcze 5 mniut, ale piłkarze ze Stróż byli pogodzeni z przegraną i nie podjęli walki nawet o honorowe trafienie. MAREK STYKA -- Jak padły bramki 1-0 Prostopadłe podanie od Pałkusa przejął w polu karnym Gęśla i pomimo szarpania go za koszulkę przez Frohlicha posłał piłkę do bramki obok wybiegającego Pyskatego. 2-0 Gęśla na prawym skrzydle uruchomił Iwanickiego. Ten wpadł z nią w pole karne i wyłożył ją na 2 m do wbiegającego Pałkusa, który lewą nogą tylko ją musnął, a ta wylądowała tuż przy lewym słupku. 3-0 Rzut wolny wykonywał Pałkus. Piłka dochodziła do celu, a interweniujący Berliński uczynił to tak niefortunnie, że "szczupakiem" skierował ją do własnej bramki. 4-0 Kolejny stały fragment gry. I tym razem centrował Pałkus. Futbolówkę przejął Krawiec, który zgrał do Gęśli a ten ustalił wynik meczu. Zdaniem trenerów Albin Mikulski, Stal: - Mój przyjaciel Mirek Hajdo stworzył ciekawy zespół w Stróżach i to, że zaszedł tak wysoko to ogromny sukces. Nie będę nieskromny, ale wierzyłem, że odrobimy straty. Dla moich chłopaków był to mecz o życie. O premie, o lepszy byt no i rzecz jasna o drugą ligę. W Stalowej Woli musi być silny drugoligowy klub. To jest nie do pomyślenia, żeby z tylu podmiotów gospodarczych działających w specjalnej strefie ekonomicznej tak niewiele wspierało futbol. Myśmy zrobili swoje. Teraz czekamy na ruch miasta i sponsorów. Mirosław Hajdo, Kolejarz: - Gratuluję Stali. Wygrała, bo była lepsza o dwie bramki. Nie wiem, może zaszkodził nam nocleg koło Niska. A może gdybyśmy jechali cztery godziny do Stalowej Woli, wypadlibyśmy lepiej. To tylko teoretyczne dywagacje. Myślę, że trzon zespołu zostanie utrzymany. W przyszłym roku powalczymy o drugą ligę z lepszym skutkiem. Odnosiłem takie wrażenie, jakby piłkarze nie wierzyli we własne siły. Straciliśmy ogromną szansę. (MS) Pod szatniami Kamil Gęśla (Stal): - W Stalowej Woli przeżyłem wspaniałe chwile. W poniedziałek rozpoczynam treningi w GKS BOT Bełchatów. Moim marzeniem jest załapać się do tego zespołu. Ba, nie spełniać roli rezerwowego. Marzenia mają to do siebie, że się spełniają. Przed tym meczem tylko trener i my i wąska grupa działaczy i rzecz jasna kibice, wierzyli w odrobienie strat. Nie wiem, ale Kolejarza zgubiła chyba pewność siebie. A kiedy się zorientował o co chodzi, było już za późno. Janusz Iwanicki (Stal): - Nie zdobyłem gola, ale przy dwóch asystowałem. Wszyscy zagraliśmy kapitalny mecz. Kiedy opuszczałem plac gry, podbiegł do mnie Mieciu Ożóg i powiedział: "Wiesz co... W takim gazie zagrałbym jeszcze jedną połówkę". Pod względem taktycznym zagraliśmy bardzo dobrze. W przyszłym tygodniu rozstrzygnie się moja przyszłość. Mam kilka propozycji z klubów drugoligowych i nie tylko, ale pierwszeństwo daję Stali. Rafał Berliński (Kolejarz): - O pechowej sytuacji i bramce samobójczej bardzo szybko zapomnę. Takie rzeczy się zdarzają. To jest tylko piłka. Zjadła nas trema, przecież o Stali wiedzieliśmy bardzo wiele. To nie jest zespół, który imponuje świetną techniką. Preferuje prosty futbol, a mimo tego potrafił nas perfekcyjnie rozmontować. Robert Drąg (Kolejarz): - Już na samym wstępie zaskoczył nas doping, ale przecież powinniśmy być na niego przygotowani. To nie jest żadne usprawiedliwieni. Ja musiałem szybko zmienić Arkadiusza Bałuszyńskiego. Byliśmy wolniejsi. Brakowało nam precyzyjnych podań. Zupełnie nie kleiła nam się gra skrzydłami. Mogę mówić o pechu. Gdyby piłka wylądowała kilka centymetrów, niżej wpadłaby do bramki. Myślę, że przy wyniku 1-1 losy meczu potoczyłyby się inaczej. Piotr Chlipała (Kolejarz): - Zmarnowaliśmy dwie dobre okazje. Nasze aspiracje do drugiej ligi zweryfikowała Stal. Może za bardzo uwierzyliśmy w swój awans, a z drugiej strony, gospodarzom w tym meczu wszystko wychodziło. Byłem pod specjalnym nadzorem. Nie miałem swobody, zarówno w obrębie pola karnego jak i w nim. Kontrakt z Kolejarzem kończy mi się 30 czerwca. (MS, PAWLO) "Dziennik Polski" 2007-06-28
Autor: wa