Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wszystko skończyło się dobrze

Treść

Specjaliści od remisów, specjaliści od baraży - tak z reguły bywają postrzegani piłkarze Stali Stalowa Wola. W minionym sezonie "Stalówka" aż trzynaście razy dzieliła się punktami z rywalami, w tym dziewięciokrotnie na własnym boisku. Przypomnijmy też, że przed rokiem Stal uzyskała awans do II ligi, wygrywając baraże z Heko Czermno; teraz o zachowanie drugoligowego bytu przyszło walczyć po raz kolejny w dogrywce sezonu. I też po raz kolejny udało się stalowowolanom wyjść zwycięsko z tej rywalizacji. Stalowej Woli nie ominęła huśtawka nastrojów. To byłoby zbyt piękne i łatwe, aby po takim sezonie decydująca bitwa przyniosła bezproblemowy sukces. W pierwszym meczu barażowym w Stróżach górą był tamtejszy Kolejarz, który pokonał "Stalówkę" 2-0 i w obliczu rewanżu to właśnie trzecioligowiec był faworytem. Sytuacja Stali była nie do pozazdroszczenia, ale na szczęście w tej najtrudniejszej chwili piłkarze pokazali charakter. - Powiedzieliśmy sobie, że pokonamy Kolejarza i zostaniemy w II lidze, bowiem na to zasługujemy - mówił zadowolony Janusz Iwanicki, jeden z bohaterów barażu. Trener Albin Mikulski dodał tylko, że spodziewał się końcowego zwycięstwa. - Oni wiedzieli o co grają. Potrafili wziąć się w garść i pokazali, na co ich stać. Najważniejsze, że pozostaliśmy w II lidze, misja została wykonana - powiedział trener Stali. Stal Stalowa Wola pozostaje na kolejny sezon w II lidze. A trzeba przypomnieć, iż w sezonie 2004/2005 trenerowi Sławomirowi Adamusowi udało się utrzymać III ligę, zajmując trzynastą pozycję - ostatnią bezpieczną w tamtych rozgrywkach. Rok później stalowowolanie wraz ze swym szkoleniowcem cieszyli się już z awansu na zaplecze ekstraklasy. Zanim jednak Stali przyszło grać w barażach, w II lidze doszło do wielu interesujących wydarzeń. Patrząc na końcowy układ w tabeli, trzeba jasno stwierdzić, że Stal spadłaby z hukiem, gdyby nie karne degradacje zastosowane przez PZPN. Po euforii związanej z drugoligowym awansem nadeszła pora na kompletowanie kadry i przygotowania beniaminka do występów w II lidze. Nieodzowne były wzmocnienia, więc z nowych twarzy w Stalowej Woli można było oglądać takich graczy jak Paweł Kowalczyk, Przemysław Pałkus, Grzegorz Łuczyk czy Jakub Ławecki. Trzon zespołu został oparty na zawodnikach, którzy wywalczyli awans, a byli to przede wszystkim Tomasz Wietecha, Andrzej Kasiak, Bogusław Sierżęga, Janusz Iwanicki oraz niezmordowany weteran Mieczysław Ożóg, przeżywający swoją drugą piłkarską młodość. Ponadto jednym z cennych transferów miało być pozyskanie stalowowolskiego wychowanka Wojciecha Fabianowskiego, grającego w Tłokach Gorzyce, a ostatnio w rzeszowskiej Stali. Już trenował nawet ze Stalą, mimo że miał nawet propozycje z wyższej ligi, ale ostatecznie swoją decyzją zaskoczył wszystkich i... ponownie wybrał Rzeszów. Na początku sezonu, mimo iż Stal musiała gościnnie korzystać z obiektu w niedalekich Gorzycach - gdyż jej obiekt przy ulicy Hutniczej nie został dopuszczony do rozgrywania drugoligowych spotkań i dopiero pod koniec rundy jesiennej po pozytywnej ocenie komisarzy PZPN "Stalówka" powróciła na własne śmieci - drużyna zanotowała dwa zwycięstwa jako gospodarz. Podopieczni trenera Sławomira Adamusa pokonali Podbeskidzie Bielsko Biała oraz odesłali z kwitkiem warszawską Polonię. Poza tym, na wyjeździe zremisowali w Polkowicach i zwyciężyli z Odrą w Opolu. Znakomity wstęp w wykonaniu beniaminka zwrócił uwagę obserwatorów, którzy zaczęli w superlatywach oceniać drużynę ze Stalowej Woli. Jednak po tych pierwszych pochwałach na drużynę spadł dziwny urok. Zaczęły się dziać rzeczy, o których i piłkarze, i sympatycy tej drużyny chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Począwszy od piątej kolejki nastąpiła seria dziesięciu spotkań, z których tylko w jednym podopieczni Adamusa zdobywali bramki, przerywając swą niemoc strzelecką w przegranym meczu w Legnicy. Ale na tym nie koniec. W ciągu dwudziestu kolejnych pojedynków (rozgrywanych od 26 sierpnia) Stal wygrała tylko raz... Miało to miejsce po nieudanej serii jedenastu spotkań bez zwycięstwa, kiedy drużyna pokonała Unię Janikowo 2-1. Był to jednak przysłowiowy wyjątek potwierdzający regułę, a fatalną passę stalowowolanie zakończyli dopiero w wiosennej potyczce z KSZO. Tak nieudana seria sprawiła, że nad zespołem zaczęły się zbierać czarne chmury, a widmo spadku coraz bardziej realnie zaglądało w oczy. - Dopadła nas jakaś dziwna niemoc, ciężko nam było wypracować klarowne pozycje strzeleckie, a te, które mieliśmy, były przez nas marnowane. Punkty uciekały. Nie wszystko było jednak stracone, przed nami cała runda wiosenna. Przed jej rozpoczęciem mówiłem, że nasz zespół stać na takie miejsce w tabeli, które pozwoli mu grać w barażach o utrzymanie. Jeżeli jednak uda się ich uniknąć, tym lepiej - mówił ówczesny trener Stali Sławomir Adamus. Przed rundą wiosenną z drużynie zaszło kilka zmian kadrowych. Przede wszystkim należy wymienić ubytek Grzegorza Łuczyka i Bogusława Sierżęgi, z kolei w zespole pojawili się Marek Drozd, Łukasz Czyżyk, Marcin Dettlaff, Stanisław Wierzgacz i Rafał Dopierała. Poczynione roszady i wzmocnienia miały odmienić grę stalowowolskiego beniaminka, ale skończyło się jedynie na dobrych chęciach. Stal znów musiała ciułać punkt po punkcie, a o wygranej można było tylko pomarzyć. Fatalna seria ciągnęła się w nieskończoność, aż doszło do wydarzenia, które wisiało już w powietrzu od pewnego czasu; na stanowisku szkoleniowca pojawił się Albin Mikulski, zaś jego asystentem został pracujący dotychczas z grupami młodzieżowymi Daniel Kijak. - Niezręczną byłaby sytuacja, gdybym miał się wypowiadać o pracy trenera Albina Mikulskiego. Uważam za to, że nie nastąpiła jakaś wielka zmiana, jeśli chodzi o jakość gry naszego zespołu. Ale prawda jest taka, że sama obecność nowego trenera potrafi czasami zmobilizować dodatkowo zawodników. Tutaj przebudził się na przykład Paweł Kowalczyk, ale inni piłkarze stracili miejsce w podstawowej jedenastce. Taka była jednak koncepcja, a każdy szkoleniowiec ma swoją. Kiedy odchodziłem, pozycja Stali nie była taka zła, brakowało jednak przełomowego momentu, który pozwoliłby drużynie uwierzyć w siebie; po którym zaczęlibyśmy w końcu wygrywać mecze - mówił były już trener Sławomir Adamus. Pierwsze wiosenne zwycięstwo Stal zanotowała dopiero w spotkaniu z KSZO Ostrowiec Św., już za kadencji trenera Albina Mikulskiego. Na swój sposób był to przełomowy moment, poprzedzony niezłą postawą w Sosnowcu, skąd tak na dobrą sprawę można było wywieźć upragnione zwycięstwo. Widać już było pewną odmianę w grze beniaminka i wygrana była tylko kwestią czasu, co zresztą stało się trzy dni po wspomnianym pojedynku z Zagłębiem. W kolejnych meczach stalowowolanie uporali się choćby z Miedzią Legnica czy Lechią Gdańsk, zremisowali z pierwszoligowym już wówczas Ruchem Chorzów - ale za to przegrali wyjazdowe spotkania z Kmitą Zabierzów, ŁKS Łomża oraz Unią Janikowo. I właśnie te porażki zadecydowały o barażowej pozycji Stali na zakończenie sezonu. Któż wówczas nie westchnął z żalem - a gdyby tak chociaż w jednej z tych trzech potyczek "Stalówka" odniosła wygraną, wówczas nie trzeba byłoby przeżywać horroru związanego z barażami z Kolejarzem Stróże. Ale wówczas piłkarze nie przeczytaliby podtrzymującego na duchu transparentu: "Jeśli wiara czyni cuda, my wierzymy, że się uda..." I udało się! - Przychodząc do Stali właściwie niewiele wiedziałem o tej drużynie - tyle co z gazet. O, jeszcze to, że grają tutaj Mietek Ożóg, Tomek Wietecha, czyli znani mi piłkarze. I to właściwie wszystko. Wziąłem zespół pod opiekę tylko dlatego, że czuję sentyment do tej drużyny. Miałem inne oferty, ale sprawy tak się ułożyły, że byłem wolny. Kiedy dostałem telefon z prośbą o pomoc, nie odmówiłem. Szybkie zapoznawanie się z drużyną na treningach, szukanie słabych i mocnych punktów zespołu - każdy trening przynosił coś nowego. Szukałem rozwiązań, co można lepiej zrobić w zespole. Jestem z tej pracy zadowolony, gdyż najważniejszy cel został osiągnięty - utrzymaliśmy II ligę dla Stalowej Woli, czyli wszystko skończyło się happy endem. Czy wierzyłem w możliwość uniknięcia baraży? Od początku wierzyłem w ten zespół, inaczej moja praca nie miałaby najmniejszego sensu. Owszem, była taka szansa, gdybyśmy nie stracili punktów w dwóch meczach, gdy byliśmy zespołem lepszym, a jednak nie wygraliśmy. Nie będę powtarzał, jakie to spotkania, ale każdy wie o co chodzi, gdzie zostaliśmy skrzywdzeni. Wówczas nasza sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Ostatecznie nawet musieliśmy o te baraże walczyć, nie znając konkretnych decyzji co do degradacji. Stal zaimponowała mi walecznością, ambicją w meczu rewanżowym z Kolejarzem Stróże. Niewielu w Polsce i nawet w Stalowej Woli dawało nam szansę - ale chłopcy pokazali charakter, pokazali, że grają do końca. Zagrali z wielkim poświęceniem. Pracowaliśmy intensywnie przed tym meczem przede wszystkim nad koncentracją, mentalnie chcieliśmy być górą. Każdy pragnął tego zwycięstwa, odrobienia strat dwóch bramek. Chciałbym podziękować drużynie za poświęcenie, widowisko, kibicom za doping, oprawę, wiarę i to, że nas mobilizowali. Skuteczność strzelecka przyszła w najważniejszym momencie. Musiałem eksperymentować z uwagi na osłabienia, szachowałem ustawieniem, no i udało się. Trudno mówić, kto zawiódł w sezonie. Chyba nikt, uważam, że wszyscy są bohaterami. Nie była to lekka praca, po pierwszym meczu jaki zobaczyłem na własne oczy, zdałem sobie sprawę, że czekają nas schody. Pokonaliśmy tę najtrudniejszą przeszkodę. To jest zespół z charakterem, zawodnicy utożsamiają się przede wszystkim ze Stalową Wolą i mimo że mamy niski budżet na tle innych drużyn, to jednak jakieś wyniki były. Pod tym względem trzeba jednak sporo poprawić. Potrzebne jest wsparcie szerszego grona sponsorów, a także władz miasta w rozmowach z potencjalnymi kandydatami. Co dalej? Wszystko się odwleka w czasie, dopiero zakończyliśmy rozgrywki. Zarząd zbierze się oceniając sezon - i wówczas zobaczymy, jakie będą propozycje. Ja ze swej strony jako trener zrobiłem to, o co mnie poproszono. Jest II liga w Stalowej Woli. Jeśli będą chęci ze strony zarządu, przyjmę ofertę. Powiem szczerze, że bardzo przyjemnie mi się tutaj pracowało i co do dalszej współpracy - nie mówię nie - powiedział trener Stali Stalowa Wola Albin Mikulski. MAREK STYKA Stal Stalowa Wola Miejsce: 15, punkty: 37, zwycięstwa: 8, remisy: 13, porażki: 13, bilans bramek: 29-46 Strzelcy (bez spotkań barażowych): 6 - Gęśla 3 - Pałkus 2 - Łuczyk, Maciorowski, Stręciwilk, Iwanicki, Kusiak, Kowalczyk, Dopierała 1 - Wieprzęć, Krawiec, Ławecki Trzy bramki dopisane zostały na konto Stali jako walkower z Zawiszą Bydgoszcz. Liczby Stali 11 - najdłuższa seria spotkań Stali bez zwycięstwa 10 - tyle punktów miała na swoim koncie Stal po czterech kolejkach 7 - aż siedmiokrotnie piłkarze kończyli mecze bezbramkowym remisem 5 - najdłuższa seria spotkań "Stalówki" bez strzelonej bramki Najwyższe zwycięstwo: Stal - Podbeskidzie Bielsko Biała 3-1 Najwyższa porażka: Stal - Polonia Bytom 0-5 (MS) "Dziennik Polski" 2007-03-02

Autor: wa