Żużel - debiutancki powrót Stali Rzeszów
Treść
Triumf na drugoligowym froncie drużyny Stali zwiastował nową erę w rzeszowskim speedway'u. Rzeszowianie awansowali do I ligi pod wodzą trenera Józefa Batki, a dokonali tego w iście imponującym stylu, zdobywając w 12 drugoligowych meczach 21 pkt. Zanotowali jeden remis i jedną porażkę i po 12 latach powrócili triumfalnie na tory żużlowej ekstraklasy. Ten sukces oklaskiwało kilkanaście tysięcy widzów zgromadzonych na stadionie przy ówczesnej ul. Obrońców Stalingradu podczas ostatniego meczu sezonu 1981 z wrocławską Spartą. Tabela II ligi sezonu 1981: 1. Stal Rzeszów 12 21 +176 2. Motor Lublin 12 16 +184 3. GKM Grudziądz 12 12 +29 4. Unia Tarnów 12 12 -10 5. Ostrovia Ostrów Wlkp. 12 12 -82 6. Śląsk Świętochłowice 12 11 +7 7. Sparta Wrocław 12 0 -304 Przed zespołem trenera Józefa Batki, którego trzon stanowili właśnie jego wychowankowie, stało bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie. Tak właściwie to żaden z nich nie miał najmniejszego doświadczenia jak chodzi o starty w I lidze. Siła jednak miała tkwić w kolektywie tutejszych, miejscowych zawodników, którzy w tym klubie stawiali swe pierwsze kroki i doskonalili żużlowe rzemiosło występując na drugoligowych torach. Teraz biało-niebiescy stanęli oko w oko z ogromnym wyzwaniem, z jakim jeszcze nie dane im było się zmierzyć w dotychczasowej karierze. - Czy podołają temu wyzwaniu? - zastanawiali się przed debiutanckim sezonem kibice w Rzeszowie i okolicach. Rozgrywki miały zweryfikować te opinie i zarazem nadzieje na lepsze jutro dla tutejszego żużla. Remis na początek Co istotne, w kadrze rzeszowskiego beniaminka nie nastąpiły istotne zmiany. Trzon zespołu pozostał nienaruszony, tworzony przez takich zawodników jak Grzegorz Kuźniar, Ryszard Czarnecki czy Antoni Krzywonos, wspomaganych przez Romana Gieronia i Ryszarda Romaniaka. Obeszło się bez wzmocnień zespołu, najważniejsze jednak, iż dopisywały optymistyczne nastroje. Na pierwszy po dwunastu sezonach nieobecności w ekstraklasie mecz rzeszowscy kibice oczekiwali z ogromną niecierpliwością, czemu nie ma się wcale co dziwić. Wreszcie wybiła godzina zero - 4 kwietnia 1982 roku podopieczni trenera Józefa Batki w inauguracyjnym pojedynku podejmowali brązowego medalistę, leszczyńską Unię. O klasie rywala nie było nawet co dyskutować. Trzecie miejsce w poprzednim sezonie oraz takie nazwiska w składzie jak Roman Jankowski, Włodzimierz Heliński, Bernard Jąder czy Ryszard Buśkiewicz oraz Czesław Piwosz - te fakty stawiały rzeszowian w bardzo kłopotliwej sytuacji. Jak rzeszowski beniaminek wybrnął z opresji? Pierwszoligowa premiera nie wypadła najgorzej, choć oczywiście pozostał pewien niedosyt po remisie 45-45 z leszczyńskim zespołem; zwycięstwo przecież było tak blisko. Z drugiej jednak strony należało się cieszyć z takiego rozstrzygnięcia, gdyż dopiero w ostatniej gonitwie para Stali Ryszard Czarnecki i Adam Janik uratowała jeden punkt, pokonując 4-2 leszczyński duet w osobach Czesława Piwosza i Ryszarda Buśkiewicza. Punkty w tym debiutanckim spotkaniu, sędziowanym przez krakowskiego arbitra Józefa Rzepę, zdobywali: Unia Leszno - R. Jankowski 9 (1, 3, 2, 2, 1), R. Feld 3 (u, 2, 1), W. Heliński 6 (2, 2, 2, 0, 0), B. Jąder 10 (1, 3, 1, 3, 2), R. Buśkiewicz 10 (1, 3, 3, 3, 0), Z. Kasprzak 0 (0, -, w), C. Piwosz 6 (2, 2, 2), S. Turek 1 (1, 0) Stal Rzeszów - R. Czarnecki 14 (3, 2, 3, 3, 3), J. Stachyra 3 (2, 0, -, 1), G. Kuźniar 11 (3, 1, 2, 1, 1, 3), Z. Materna 0 (0, 0), A. Krzywonos 6 (2, 1, 0, 0, 3), R. Gieroń 8 (3, d, 3, 2, 0), A. Surowiec 1 (1), A. Janik 2 (0, 1, 1). Długo rozpamiętywano tamten historyczny pojedynek, ale rozgrywki szybkim tempem toczyły się dalej i w kolejnym mistrzowskim spotkaniu rzeszowianie udali się do Rybnika na pierwsze w sezonie spotkanie wyjazdowe. Gospodarze nie należeli do faworytów ligowych rozgrywek, aczkolwiek w tym meczu to im dawano zdecydowanie więcej szans na zwycięstwo. Przewidywania sprawdziły się, chociaż wygrana rybniczan 48-40 sprawiła, iż w Rzeszowie kibice nie byli podłamani takim wynikiem. Świetnie na tamtejszym torze spisał się lider Stali Grzegorz Kuźniar, zdobywca 17 punktów. Jak na debiutancki wyjazd, był to niezły rezultat. Chociaż z drugiej strony trzeba w tym miejscu zauważyć, iż ROW Rybnik wówczas na mecie rozgrywek zajął ostatnią pozycję i został zdegradowany z I ligi. Punkty w tym pojedynku zdobywali: Stal Rzeszów - R. Czarnecki 13 (3, 3, 3, 2, 2, 0), J. Stachyra 0 (u, d), A. Krzywonos 6 (1, d, 3, u, w, 2), R. Gieroń 3 (2, 1, 0, 0), G. Kuźniar 17 (3, 3, 3, 3, 2, 3), Z. Materna 0 (u), A. Surowiec 0 (0, d), A. Janik 1 (d, 1) ROW Rybnik - P. Pyszny 7 (u, 2, 2, 2, 1), H. Bem 4 (2, -, 1, -, 1), B. Klimowicz 9 (3, 2, 1, w, 3), M. Gluecklich 6 (u, 1, 2, 3, 0), A. Skupień 12 (2, 2, 2, 3, 3), J. Nowak 8 (1, 3, 1, 2, 1), S. Kiljan 1 (1), A. Węgrzyk 1 (1). Znów ten Plech... Jeden z asów polskich torów lat 70. i 80. doskonale już dał się poznać rzeszowianom, niestety, od tej złej dla nich strony. Mowa oczywiście o Zenonie Plechu, liderze gdańskiego Wybrzeża, z którym stalowcy spotkali się w kolejnym meczu przed własną publicznością. Przed półtora roku w spotkaniu barażowym Zenon Plech wywalczył na rzeszowskim torze 17 pkt, pomagał kolegom sprzętowo i chyba tylko dzięki niemu gdańszczanie obronili miejsce w I lidze, zaś rzeszowska Stal musiała obejść się smakiem i awans do ekstraklasy oddalił się o kolejny sezon. Tradycyjnie już trybuny stadionu przy ul. Obrońców Stalingradu wypełniły się do ostatniego miejsca. Jak się spodziewano, ten mecz znów był bardzo trudny, a zawodnicy obu ekip dostarczyli widowni sporych emocji. Ku wielkiemu zdziwieniu - przecież podział punktów w żużlu to nieczęste zjawisko - znów padł remis 45-45. Drugi mecz w sezonie u siebie, i drugi tak rzadki wynik. Coś niebywałego. Niebywałe zresztą było przede wszystkim to, w jakich okolicznościach gospodarze uratowali jeden punkt. Przed ostatnim wyścigiem to gdańszczanie wygrywali (40-44), zaś w piętnastej gonitwie miał wystartować niepokonany do tej pory Zenon Plech. W czarnych barwach już widzieli dalszy scenariusz rzeszowscy kibice, niemal pogodzeni z porażką, ale tymczasem sytuacja potoczyła się zupełnie inaczej. Wykluczony z tego wyścigu został lider Wybrzeża, zaś w powtórce Ryszard Czarnecki i Adam Janik podwójnie pokonali Bogdana Skrobisza i przy wiwatach i brawach kibiców dojechali do mety na pierwszych dwóch pozycjach. Punkty wówczas zgromadzili: Wybrzeże Gdańsk - A. Marynowski 10 (3, 3, 3, w, 1), B. Skrobisz 2 (0, 0, 0, 1, 1), M. Berliński 13 (2, 2, 3, 3, 3), G. Dzikowski 6 (1, 0, 0, 3, 2), Z. Plech 12 (3, 3, 3, 3, w), P. Szymko 2 (1, 1, 0), R. Fedeczko 0 (0), J. Kołacki 0 (0) Stal Rzeszów - R. Czarnecki 9 (2, d, 2, 2, 3), J. Stachyra 7 (1, 2, 1, 1, 2), G. Kuźniar 12 (3, 2, 2, 2, 3), Z. Materna 0 (u), A. Krzywonos 8 (2, 1, 2, 2, 1), R. Gieroń 4 (d, 3, 1, 0), A. Janik 4 (1, 1, 0, 2), M. Darzycki 1 (1). Mistrz na łopatkach Po raz kolejny długo rozpamiętywano ten pojedynek, dyskutowano na temat punktów zwrotnych w tym meczu, ale w tabeli liczył się wynik; po trzech kolejkach rzeszowianie mieli na koncie dwa zdobyte punkty. Niestety, nie zanosiło się szybko na kolejne zdobycze, gdyż niebawem do Rzeszowa przyjeżdżał zielonogórski Falubaz, aktualny mistrz Polski. Maciej Jaworek, Andrzej Huszcza, Jan Krzystyniak, Henryk Olszak to liderzy drużyny startującej z Myszką Miki na plastronie. Statystyki wyraźnie przemawiały na korzyść zielonogórzan, stąd nie dziwiły obawy kibiców biało-niebieskich co do wyniku tego pojedynku. Stalowcy posiadali niewielkie szanse na wygraną w tym pojedynku, zwłaszcza że w dwóch poprzednich spotkaniach na własnym torze nie zdołali odnieść tego upragnionego zwycięstwa. Jakże więc mieliby to uczynić w pojedynku z mistrzem kraju? Sport ma jednak to do siebie, iż jego urokiem jest jego nieprzewidywalność. W ówczesnych latach kibicom sportowym nawet nie śniło się o czymś takim jak zakłady bukmacherskie w dzisiejszym wydaniu, ale mówiąc tym językiem - Falubaz był niemal pewniakiem. Pewniaki czasami jednak także przegrywają... Tak właśnie stało się na torze w Rzeszowie. To nie była niespodzianka. To była niebywała sensacja! Zwycięstwo u siebie rzeszowskiego beniaminka nad zielonogórskim Falubazem można by było potraktować jako niespodziankę, gdyby mecz zakończył się kilku, no, może kilkunastopunktowym triumfem stalowców. Tymczasem zespół z Zielonej Góry został rozgromiony 62-28, nie mając praktycznie prawa głosu w tej konfrontacji. Maciej Jaworek, Andrzej Huszcza czy późniejszy reprezentant Stali Jan Krzystyniak nie wygrali indywidualnie żadnego biegu (!). Gazety szeroko rozpisywały się na temat tego spotkania i wyczynu rzeszowian, ale wniosek był jeden - rzeszowska Stal nie da sobie w kaszę dmuchać. Punkty w tym meczu zdobywali: Falubaz Zielona Góra - H. Olszak 4 (2, 2, w), W. Pawlak 3 (0, 1, 1, 1, 0), J. Krzystyniak 6 (1, 0, 2, 1, 2), M. Jaworek 8 (2, 1, 1, 2, 2), A. Huszcza 6 (2, 1, 2, 0, 1), S. Żeromski 1 (0, 0, 1, w, 0), A. Olszak 0 (0, 0) Stal Rzeszów - R. Czarnecki 15 (3, 3, 3, 3, 3), J. Stachyra 5 (1, 2, 0, 1, 1), G. Kuźniar 14 (3, 3, 3, 2, 3), J. Inglot 0 (0, 0), A. Krzywonos 13 (1, 3, 3, 3, 3), R. Gieroń 11 (3, 2, 2, 3, 1), A. Janik 4 (u, 2, 2), M. Darzycki NS. Tym zwycięstwem rzeszowianie rozpoczęli serię bardzo dobrych występów na własnym torze. Do końca sezonu posiadali patent na każdego przeciwnika, który meldował się na stadionie przy ul. Obrońców Stalingradu. Co ciekawe, do rzeszowian przylgnęła - i to na dłuższy już czas - łatka jeźdźców własnego podwórka. W sezonie 1982 nie zdobyli oni żadnego punktu na wyjeździe, ale w spotkaniach przed własną widownią nie przegrali z nikim; jak już zostało wspomniane, dwa "oczka" stracili na skutek remisów. Czym było to podyktowane? Jak to w żużlu bywa, własny tor jest niezwykle znaczącym atutem. I chyba tutaj tkwiła owa tajemnica - rzeszowski obiekt był wówczas dość specyficzny i nie każdy, kto pierwszy raz się na nim pojawiał, potrafił odkryć najważniejsze tajniki technicznej jazdy. Dopiero przebudowa - i zarazem poszerzenie toru w 1987 roku uczyniła z tego toru "lotnisko", na którym przyjezdni wcale nie czuli się najgorzej. - Chcecie mieć medale, to przebudujcie ten tor - tak zresztą mówił, niejako na potwierdzenie tej tezy, Tomasz Gollob jeszcze w 1998 roku. Wprawdzie przed sezonem 2000 została nieco zmieniona geometria pierwszego łuku, ale korekty nie zostały zatwierdzone przez delegata GKSŻ badającego zgodność obiektu z wymogami technicznymi i chcąc nie chcąc, efekt prac musiał zostać cofnięty do stanu sprzed tej kosmetyki. Debiutancki na torach ekstraklasy sezon rzeszowscy żużlowcy zakończyli na siódmej pozycji. Koniecznym jest zaznaczyć, iż zespół opierał się na własnych wychowankach, którzy doświadczenie w tej dyscyplinie przez lata zbierali na drugoligowych torach. Dla nich tamten rok był pierwszym w elicie i końcowa ocena nie pozostawia wątpliwości - biało-niebiescy zdali ten egzamin. Nie przegrali żadnego meczu przed własną widownią, dając swoim sympatykom wiele powodów do radości. W innych spotkaniach osiągnęli wówczas wyniki: Stal Rzeszów - Stal Gorzów 51-39, Stal Rzeszów - Kolejarz Opole 55-34, Stal Rzeszów - Apator Toruń 46-41, Stal Rzeszów - Polonia Bydgoszcz 59-30, Stal Rzeszów - Start Gniezno 64-26 oraz Stal Rzeszów - ROW Rybnik 53-35. Obce tory pozostały niestety niezbadaną tajemnicą. Najbliżej sukcesu podopieczni trenera Józefa Batki byli w Opolu, gdzie tamtejszy Kolejarz pokonał rzeszowian 48-41. Pozostałe wyjazdy (poza spotkaniem w Rybniku) kończyły się zdecydowanymi porażkami, zaś ta w największych rozmiarach miała miejsce w Gorzowie Wlkp. gdzie rzeszowska Stal przegrała ze swoją imienniczką 25-65. Końcowa tabela sezonu 1982: 1. Falubaz Zielona Góra 18 28 +176 2. Unia Leszno 18 25 +253 3. Stal Gorzów Wlkp. 18 20 +67 4. Kolejarz Opole 18 20 -18 5. Wybrzeże Gdańsk 18 19 +9 6. Apator Toruń 18 16 -4 7. Stal Rzeszów 18 16 -58 8. Polonia Bydgoszcz 18 14 -37 9. Start Gniezno 18 12 -186 10. ROW Rybnik 18 10 -202 Pierwsze doświadczenia wpłynęły na konto stalowców. Przed nimi następny sezon startów w gronie klubów ekstraklasy - i zarazem nowe nadzieje. Kibice liczyli, że może teraz rzeszowski speedway przynajmniej wzniesie się na wyższy poziom niż miało to miejsce dotychczas, gdyż o powtórce medalowych sukcesów z lat 60. nie wspominali nawet najwięksi optymiści. MAREK STYKA "Dziennik Polski" 2007-01-29
Autor: wa