Żużlowa historia Stali Rzeszów (1960-1979)
Treść
Kiedy we wrześniu 2005 roku rzeszowscy kibice oklaskiwali żużlowców Marmy z okazji awansu do ekstraligi, radości nie było końca. Po sześciu latach nieobecności w krajowej elicie speedway w wykonaniu zespołu znad Wisłoka znów powrócił na salony. Sześć sezonów nieobecności w czołówce to szmat czasu. Część kibiców - zwłaszcza tego najmłodszego pokolenia - w ogóle nie pamiętała tamtego okresu, w którym rzeszowianie walczyli jak równy z równym na torach ekstraklasy, zdobywając nawet w 1998 roku brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Z prostego powodu - żużlem z racji swojego wieku zainteresowali się już za pierwszoligowych czasów tutejszej drużyny. Dziś przypominamy losy drużyny w latach 1960-79. Medale i degradacja Pamiętać należy, iż w swojej historii rzeszowski żużel miał już znacznie dłuższy okres nieobecności na torach I ligi, bo tak nazywała się ówczesna ekstraklasa przez szereg lat. W 1969 roku zespół Stali zajął w rozgrywkach ostatnie, ósme miejsce i zmuszony był zaznać goryczy degradacji, wespół z przedostatnim w tabeli częstochowskim Włókniarzem. W 1969 roku rzeszowianie zdobyli w czternastu spotkaniach (nieznana była wówczas formuła play- -off) zaledwie sześć punktów: pokonali Spartę Wrocław 37-34, Włókniarza Częstochowę 44-33 oraz zremisowali z Wybrzeżem Gdańsk 39-39 oraz bydgoską Polonią 38-38. Wszystkie te punktowe zdobycze osiągnęli na własnym torze. Bliscy wygranej byli stalowcy w spotkaniu z ROW Rybnik (36-41), aczkolwiek nawet to zwycięstwo nie pozwoliłoby im utrzymać pierwszoligowego bytu; musieliby wygrać jeszcze jeden mecz. Na wyjazdach nie było to możliwe, rzeszowianie kończyli mecze na obcych torach z reguły wysokimi porażkami, jak chociażby 60-16 w Świętochłowicach czy też 58-18 w Gorzowie Wlkp. Zresztą ze Stalą Gorzów Wlkp., ówczesnym mistrzem kraju, przegrali wysoko także przed własną widownią, ulegając gorzowianom 25-52. Pamiętać warto, iż wówczas trzon drużyny Stali stanowili tacy jeźdźcy jak Edmund Migoś, Andrzej Pogorzelski czy przede wszystkim brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata z Göteborga z 1968 roku Edward Jancarz. Niestety, siła rzeszowskiego zespołu nie była na tyle przekonująca na tle rywali, by biało-niebiescy zdołali utrzymać się w ekstraklasie. Po dawnych gwiazdach w osobach Floriana Kapały, Jana Malinowskiego czy Janusza Kościelaka pozostały tylko wspomnienia i medale Drużynowych Mistrzostw Polski - dwa złote (1960, 1961), dwa srebrne (1962, 1963) i jeden brązowy (1966). Brakowało powodów do optymizmu, a fakty zdawały się mówić, iż na kolejne zdobycze żużlowy Rzeszów będzie musiał długo, długo czekać. Z dawnych znakomitości w Rzeszowie startowali już tylko Józef Batko, Marian Spychała i Marian Stawecki, ale ich forma powoli zmierzchała, a następcy - przede wszystkim mowa tutaj o Grzegorze Kuźniarze - dopiero nabierali ligowego doświadczenia. Spadek stał się faktem i sezon 1970 rzeszowianie rozpoczęli startami na drugoligowym froncie. Nikt wówczas nie przypuszczał, iż taki stan rzeczy potrwa aż dwanaście lat. Dwanaście długich lat czarny sport musiał przetrwać na zapleczu ekstraklasy, momentami wręcz na uboczu, jak chodzi o sportową mapę Rzeszowa, kiedy na piedestał wyszli piłkarze i zaczęli sięgać po skromne sukcesy. Ba, mówiło się nawet głośno o możliwości likwidacji żużlowej sekcji, kiedy uzyskiwane wyniki zaczęły sięgać dna. Na cale szczęście taki scenariusz nie został zrealizowany, ale jeszcze potrzeba było kilku sezonów, aby odbudować na tyle potęgę rzeszowskiego żużla, by drużyna podjęła walkę o awans do I ligi. Zjazd w dół Sezon 1970 rzeszowianie rozpoczęli w niewiele przemeblowanym składzie. Trzon zespołu został utrzymany, co pozwalało snuć optymistyczne prognozy co do występów stalowców na drugoligowym froncie. Te przewidywania sprawdziły się w praktyce. Rzeszowianie doznali w sezonie tylko trzech porażek, przegrywając w Zielonej Górze 49-28, w Lublinie 42-36 i derbowy pojedynek w Tarnowie 53-24. Stalowcom do sukcesu, czyli zwycięstwa w drugoligowych rozgrywkach, zabrakło jednej wygranej oraz lepszego niż lider stosunku małych punktów. Patrząc na to od innej strony, wystarczyło wygrać mecz w ramach "świętej wojny". Gdzie? Oczywiście że na torze tarnowskich "jaskółek", bowiem to właśnie rywal zza miedzy okazał się być w końcowym rozrachunku triumfatorem II ligi. Stal Rzeszów musiała się zatem zadowolić drugą pozycją, co dało jej "zaledwie" prawo walki w barażu o awans, a właściwie powrót na pierwszoligowe tory. Próba wypadła mizernie. W Gdańsku górą byli gospodarze, pokonując rzeszowski zespół 58-20, zaś na torze przy u. Hetmańskiej w Rzeszowie stalowcy nie sprostali swoim rywalom i ulegli im 37-41. Koniec nadziei, marzenia należało odłożyć na kolejny rok. Ba, tylko że z czasem było już coraz gorzej i rzeszowski speedway zaczął się staczać po równi pochyłej. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim występy w tamtym sezonie Jerzego Owoca, który wyrósł na lidera zespołu, oraz obiecującego zawodnika Grzegorza Kuźniara. Rok później rzeszowianie niestety już kompletnie nie liczyli się w walce o awans. Z zespołu odeszli Marian Stawecki i Marian Spychała, co z miejsca odbiło się na wynikach, mimo iż do drużyny szerszym frontem wkraczali nowi, obiecujący zawodnicy. W rozgrywkach sezonu 1971 stalowcy uzbierali zaledwie 10 pkt, co dało im w rezultacie przedostatnią pozycję. Należy jednak koniecznie zaznaczyć, iż rywalizację o awans do I ligi zdominowały trzy drużyny - Zgrzeblarki Zielona Góra, Włókniarz Częstochowa oraz Unia Leszno, które między sobą podzieliły ligowe premie. Czwarty zespół w tabeli wywalczył tyleż samo punktów co rzeszowianie, lecz akurat rzeszowska Stal legitymowała się najgorszym bilansem małych punktów i została sklasyfikowana na siódmej pozycji. Nadzieje budziły zwłaszcza występy Grzegorza Kuźniara, który ze średnią biegową 2,63 zaliczał się do ścisłej czołówki zawodników II ligi. Był on także triumfatorem rozgrywek o Srebrny Kask, ale... nie jedynym (!). Wespół z Zenonem Plechem (Stal Gorzów) i Zbigniewem Marcinkowskim (Zgrzeblarki Zielona Góra) po rozegraniu sześciu finałowych imprez zdobyli po 54 pkt (w klasyfikacji brano pod uwagę cztery najlepsze występy) i po wrześniowym turnieju w Rzeszowie miano jeszcze rozegrać dodatkowy wyścig. Tyle że żaden z nich nie chciał barażu, toteż ex aequo stali się zwycięzcami tej edycji. Rok później znów kibice mogli się emocjonować derbami na linii Rzeszów - Tarnów, jednakże obie drużyny musiały pogodzić się miejscami w środku tabeli. Rzeszowska ekipa zgromadziła na swym koncie 14 pkt, tyle samo co rywal zza miedzy i tym samym sezon zakończyła na piątym miejscu, ustępując tarnowianom bilansem małych oczek. Siedem zwycięstw w sezonie nie mogło dać rzeszowianom nadziei na powrót do ekstraklasy. Co ciekawe, w tamtym sezonie Stal przegrała na własnym torze z niżej notowanym Motorem Lublin 36-41, lecz za to na torze rywala wzięła rewanż i zrehabilitowała się, pokonując lublinian 37-29. Nie było mocnych na Unię Leszno, która w cuglach awansowała do I ligi, zaś pierwsze skrzypce w niej grał wówczas Zdzisław Dobrucki, notabene ojciec Rafała Dobruckiego, nowego nabytku Marmy-Stali, który właśnie rozpoczyna przygodę w biało-niebieskich barwach. W sezonie 1973 stalowcy niemal skopiowali swoje ligowe osiągnięcie sprzed roku. Znów zajęli na mecie rozgrywek piątą pozycję, ponownie znaleźli się tuż za plecami tarnowskich "jaskółek". Na wyjeździe zdołali wygrać tylko jedno spotkanie, pokonując outsidera, gnieźnieński Start 43-34. Nie pomogło wzmocnienie transferem Jerzego Kniazia ze Startu Gniezno, rzeszowski czarny sport nie miał takiej siły przebicia, aby na nowo powalczyć o czołowe lokaty w II lidze i podjąć próbę powrotu do I ligi. Z każdym sezonem odżywały kolejne nadzieje, lecz poprawy tego stanu rzeczy wciąż nie było widać. Sięgając dna W roku 1974 kolejny już sezon czołową postacią w rzeszowskim żużlu był wychowanek miejscowej Stali Grzegorz Kuźniar. Stalowcy ponownie zgromadzili w swoim dorobku dwanaście punktów, ale tym razem sezon ukończyli na szóstej pozycji. Eugeniusz Rak, Jerzy Owoc, Jerzy Kniaź, Jan Wilk to zawodnicy, którzy stanowili o sile drużyny znad Wisłoka, jednak nie byli w stanie podjąć na tyle skutecznej walki, by włączyć się do rywalizacji o awans czy chociażby baraże. Poza zasięgiem pozostały Kolejarz Opole i Wybrzeże Gdańsk, a tymczasem nadzieje na to, iż los się jeszcze kiedyś odmieni, w Rzeszowie powoli przygasały. Stało się to w dużej mierze w 1975 roku, kiedy to rzeszowska Stal zajęła przedostatnią pozycję, zdobywając zaledwie pięć punktów. Na ten skromny dorobek złożyły się dwie wygrane nad Gwardią Łódź - u siebie 45-31 oraz na wyjeździe 39-38 - oraz remis 39-39 osiągnięty na własnym torze ze Startem Gniezno. Na podkreślenie zasługuje fakt, iż w zespole pojawili się wówczas dwaj wychowankowie Adam Janik i Ryszard Czarnecki, którzy już za kilka lat odegrali czołowe role w pewnym jakże radosnym wydarzeniu, zaś w latach 80. odgrywali niemałe role w występach rzeszowskiej Stali na pierwszoligowych torach. Zanim jednak biało-niebieskie flagi zatrzepotały na pierwszoligowych meczach, nadszedł sezon 1976, bodaj najbardziej koszmarny jak chodzi o wynik w całej historii rzeszowskiego żużla. W zreformowanej II lidze (liczącej wówczas sześć zespołów, na skutek powiększenia liczebności ekstraklasy) rozgrywano dwie serie spotkań systemem każdy z każdym, łącznie dwadzieścia pojedynków. I w tym czasie rzeszowska Stal zdołała odnieść jedynie dwa zwycięstwa, pokonując po jednym razie tarnowską Unię 50-44 oraz Start Gniezno 54-41. Cztery punkty dały stalowcom niechlubne ostatnie miejsce w II lidze. Rzeszów stał się czerwoną latarnią polskiego żużla, wśród kibiców panowały złowróżbne nastroje, mało kto wierzył, iż w najbliższym czasie w tej materii sytuacja ulegnie znaczącej poprawie. Postawiono jednak na swoich wychowanków i praca z młodzieżą powoli zaczynała owocować kolejnymi nazwiskami w kadrze drużyny. Do liderów zespołu Grzegorza Kuźniara i Jana Wilka oraz coraz lepiej radzących sobie Ryszarda Czarneckiego i Adama Janika dołączyli Ryszard Romaniak, Andrzej Surowiec i Roman Gieroń. Ten pierwszy trzy lata później wystartował nawet w finale Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów we włoskim Lonigo, będąc pierwszym rzeszowskim reprezentantem w młodzieżowej konkurencji na światowej arenie. Idzie ku lepszemu Teraz może być tylko lepiej - pocieszali się kibice Stali przed sezonem 1977. I rzeczywiście tak się też stało. Wzmocnienia w postaci takich żużlowców jak Zbigniew Jąder i Zygfryd Friedek okazały się być strzałem w dziesiątkę, wespół z Grzegorzem Kuźniarem stanowili oni tercet liderów, zaś zespół zgromadził w rozgrywkach II ligi piętnaście punktów. Gdyby tak jeszcze udało się wygrać mecze w Gnieźnie i Tarnowie... - tak właśnie rozpamiętywali tamten rok kibice w Rzeszowie. Dwa dodatkowe zwycięstwa oznaczałyby wygraną Stali w końcowej klasyfikacji i tak upragniony powrót do I ligi. Tym razem się nie udało, ale najważniejsze, że pierwszy krok został postawiony. Rzeszowski żużel powoli wychodził z opresji i rysowały się coraz lepsze perspektywy. Tymczasem jednak wciąż brakowało tej przysłowiowej kropki nad "i". W kolejnym sezonie znów znaleźli się lepsi rywale, a i wyniki osiągnięte przez rzeszowian w porównaniu do poprzednich rozgrywek sprawiły, iż kibice poczuli głębokie rozczarowanie. Stal zakończyła sezon na piątej pozycji, notując w swoim dorobku zaledwie pięć zwycięstw; wszystkie na własnym torze. Idzie jednak ku lepszemu - mawiali wówczas rzeszowscy kibice. I nie mylili się. Miejscowi wychowankowie nabierali doświadczenia i coraz skuteczniej poczyniali sobie na drugoligowych torach. Potwierdzili to w 1979 roku, kiedy rzeszowska Stal zajęła trzecią pozycję na finiszu rozgrywek II ligi. Gromadząc 18 pkt, rzeszowianie ustąpili tylko Startowi Gniezno oraz Motorowi Lublin. Zabrakło jednego zwycięstwa, ba - jednego remisu, by wyprzedzić lublinian, którzy znaleźli się wyżej w tabeli niż stalowcy wyłącznie dzięki lepszemu bilansowi małych punktów. Z której strony by nie spojrzeć na tamten sezon, wiadomym było, iż Stal odbudowuje swój potencjał i dysponując dobrze rokującą grupą własnych wychowanków, już niebawem będzie chciała niemało namieszać w rozgrywkach II ligi. Skład tutejszej ekipy stanowili lider zespołu Grzegorz Kuźniar oraz Ryszard Czarnecki, Jan Wilk, Adam Janik, Ryszard Romaniak, Andrzej Surowiec, Roman Gieroń, Marian Darzycki, Antoni Krzywonos, Andrzej Delimat oraz pozyskani wcześniej Zygfryd Friedek i Zbigniew Jąder. Kolejny sezon pokazał, że ta drużyna będzie walczyć o coraz wyższe cele. Rzeszowianie udowodnili to już w 1980 roku. MAREK STYKA "Dziennik Polski" 2007-01-17
Autor: wa